RecenzjeZłap mnie i trzymaj mocno

Złap mnie i trzymaj mocno

Thriller polityczny. Nowy Jork. Renegat. Przysługi i porachunki. Dla wielu widzów nie mogłoby być lepiej. Dla nich *Allen Hughes zrealizował swój najnowszy film. "Władza" to trzymająca w napięciu, dynamiczna opowieść o byłym policjancie, którego życie nauczyło, że uczciwa gra to dziś żaden priorytet. Zwłaszcza w Nowym Jorku - w filmie Hughesa pozbawionym uroku spod znaku Woody'ego Allena i wyzutym z hipsterskiego stylu uwielbianego przez niezależnych filmowców, u boku których Hughes zaczynał karierę. Zdaje się zresztą, że odnosi się on we "Władzy" do tego etapu życia z lekkim poczuciem zażenowania. Najwyraźniej stara się też udowodnić, że znacznie bliżej mu do typowego gatunkowego kina, budowania klimatu z filmów noir rodem i pakowania swoich bohaterów w tarapaty, z jakich żaden z nich nie wyjdzie obronną ręką i nie każdy
z czystym sumieniem.
*

W zasadzie czy w mieście, w którym - jak się wydaje - od wieków panuje Joker, a nie Batman, można w ogóle używać słów czystość i sumienie? Hughes rozwiewa mrzonki na temat ich obecności w społeczeństwie już w pierwszej sekwencji filmu, a potem sukcesywnie i na wielu filmowych poziomach pozwala królować symbolicznemu władcy współczesnego świata – dolarowi. Ten ostatni czuje się najlepiej w towarzystwie intrygantów, egoistów, kłamców i politycznych lawirantów. Do kręgu tych ostatnich trafia także Billy Taggart (Mark Wahlberg) - policjant postawiony przed sądem za rzekome zabójstwo i oczyszczony z zarzutów dzięki udanej manipulacji dowodami. Żadną tajemnicą nie jest to, że stoi za nią burmistrz Nicholas Hostetler (Russell Crowe). Dzięki niemu Billy się też nauczy, że za takimi pojęciami, jak moralność, nie stoją dziś jasne definicje. Z obojętnością, ale wprawą, nauczy się grać
takie role, jakich będzie wymagała od niego sytuacja.

W Nowym Jorku każdy gra, także jego dziewczyna - początkująca aktorka Natalie (Natalie Barrow) zaangażowana w produkcję niezależnych filmów. Z byciem independent Billy jednak zupełnie sobie nie radzi (nic dziwnego, że tych dwoje coraz mniej łączy). Dawniej policjant, obecnie prywatny detektyw - Billy lubi komplikować sprawy, wikłać się w ludzkie problemy i udawać, że wszystkie można rozwiązać, jeśli dobrze poprowadzi się śledztwo. Nie da się ukryć, że w jego postawie kryje się obojętność, a zachowaniem rządzi pewna rutyna - Wahlberg jak zawsze nieźle radzi sobie z ekspresją tego typu emocji. Są łatwe do odegrania. Podobnie nieskomplikowana wydaje się sprawa, którą zleca mu Hostetler. Po siedmiu latach, które upłynęły od feralnego procesu, przyszedł czas, żeby spłacić dług. Idąc śladami podejrzanej o zdradę żony burmistrza, Cathleen (Catherine Zeta-Jones) Billy wkracza jednak na scenę brudnych politycznych gierek i nieczystych
marketingowych chwytów.

Film Hughesa robi się wówczas gęsty jak nowojorskie ulice późnym popołudniem. Ilość powiązań, spisków, przysług, długów i układów wybijają Billy'ego z rytmu - czy raczej zastoju. Burmistrz sprawia, że były policjant na nowo zaczyna rozpoznawać znaki i stara się zachowywać przepisowo. Problem polega na tym, że nie wiadomo, kto ma prawo do spisania nowego kodeksu i czy istnienie takowego nie jest kolejną mrzonką, którą co niektórzy się łudzą. A może wręcz przeciwnie - może w filmie Hughesa wszystko jest jasne, a wrażenie skomplikowania potęguje nagromadzenie scen kręconych w niskim kluczu? Ciemność, brud, polityka, renegaci i królowie ciemności. Nowy Jork. Pępek skorumpowanego świata?

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)