"Zwierzęta": przedziwny film polskiego reżysera
Dialogi pozbawione sensu, samobójstwo, którego nie było i gadający kot. Tak dziwnego filmu polscy twórcy nie zrobili od dawna. Mało tego, wyszło naprawdę nieźle. "Zwierzęta" wchodzą właśnie na ekrany kin. To szwajcarsko-austriacko-polska koprodukcja z polskim reżyserem za sterami.
Greg Zgliński, twórca filmów "Cała zima bez ognia" i "Wymyk", tym razem sięga po nietypową dla siebie formę. Niby nadal mamy do czynienia z dramatem psychologicznym, ale przedziwna narracja i mroczny nastrój sprawiają, że jego "Zwierzętom" bliżej do filmów Lyncha.
Anna i Nick to małżeństwo, które przeżywa kryzys. Ona jest o niego zazdrosna, a on daje jej powody do tego. Postanawiają wyjechać na pół roku do Szwajcarii, by ratować swój związek. Jednak po drodze dochodzi do wypadku. Ich auto zderza się z owcą. Od tego momentu w miarę linearna narracja zaczyna się sypać, rozwarstwiać i plątać. Zgliński podsuwa widzowi tropy tylko po to, by za moment je zburzyć. Rozbija nasze przyzwyczajenia, a logikę poddaje ciężkiej próbie.
Na początku seansu intensywnie zastanawiałam się nad tym, jak złożyć tę układankę, którą podsuwał mi Zgliński. Ale po jakimś czasie przestało mnie interesować jej rozwiązanie. Dałam się porwać gęstemu klimatowi tej opowieści, a napięcie narastało pulsującym rytmem. W mrocznej, onirycznej atmosferze, odnalazłam przyjemność. Jak w niepokojącym, ale intrygującym śnie, z którego mimo wszystko nie chcemy się budzić.
Nie tylko ciemne zakamarki wyobraźni twórców sprawiają, że trudno się od tego filmu oderwać. To też świetne zdjęcia i montaż, piękne lokacje (alpejskie wioski i Jezioro Genewskie) i hipnotyzująca twarz Birgit Minichmayr, która wciela się w rolę Anny. Ale najciekawsze są emocje, jakie ten film wywołuje w widzach. Przeraża niczym horror, bawi jak czarna komedia i wreszcie wzrusza jak dobry dramat. A przy tym wszystkim testuje naszą percepcję. Samo rozwiązanie zagadki okazuje się dość banalne. Ale widz dostaje tu inne zadanie: ma porzucić chęć jej rozwiązania i dać się ponieść tam, gdzie logika nie obowiązuje. Pytanie, czy jest na to gotowy.