Daniel Olbrychski: w jego życiu najważniejsze były zawsze kobiety
Ostatnimi czasy Daniel Olbrychski nie ma dobrej passy. 71-letni aktor, który przed laty zaskarbił sobie uwielbienie widzów między innymi rolą w Kmicica w „Potopie”, wciąż jest aktywny zawodowo i chętnie pokazuje się publicznie. Ale nie wszyscy doceniają jego talent.
Ostatnimi czasy Daniel Olbrychski nie ma dobrej passy. 71-letni aktor, który przed laty zaskarbił sobie uwielbienie widzów między innymi rolą w Kmicica w „Potopie”, wciąż jest aktywny zawodowo i chętnie pokazuje się publicznie. Ale nie wszyscy doceniają jego talent.
Niedawno Akademia Węży, która przyznaje „polskie Złote Maliny”, czyli nagrody dla najgorszych aktorów, reżyserów czy filmów, postanowiła „wyróżnić” za rok 2015 właśnie Olbrychskiego. Gwiazdor „wygrał” aż w dwóch kategoriach – najgorsza rola męska i występ poniżej talentu w filmie „Piąte. Nie odchodź!” (więcej tutaj).
Tylko czy Olbrychski ma powody, by się tym przejmować? W końcu może się pochwalić niezwykłym dorobkiem filmowym i prestiżowymi nagrodami – kilka razy proponowano mu też występ w hollywoodzkich produkcjach i międzynarodową karierę. On jednak nigdy do końca nie wykorzystał swojej szansy. Ale nie żałuje. Jak twierdzi – w jego życiu najważniejsze były zawsze kobiety.
''Nawet na amanta się załapie''
A przecież niewiele brakowało, a Olbrychski nigdy by aktorem nie został. W szkolnych przedstawieniach szło mu kiepsko i zjadała go trema. Do radia nie chcieli go przyjąć z powodu złej dykcji. Kiedy zaś zobaczył się po raz pierwszy na ekranie, w filmie „Ranny w lesie”, był tak zażenowany, że postanowił, że nigdy już w niczym nie zagra.
- Musiało minąć parę lat, żebym się oswoił – wspominał w „Gazecie Wyborczej”. Wreszcie jednak trafił do szkoły teatralnej i wtedy rektor Jan Kreczmar wskazał go Andrzejowi Wajdzie, który właśnie kompletował obsadę do „Popiołów”.
- "Albinos, cholera", powiedział Wajda, jak mnie zobaczył – wspominał Olbrychski. - A Kreczmar na to, że w filmie można go podmalować, nawet na amanta się załapie.
Zaprzepaszczona szansa
Olbrychski wraz z ekipą „Popiołów” pojechał na festiwal do Cannes – i tam po raz pierwszy złożono mu poważną propozycję.
Jak wspominał, Nicholas Ray, reżyser „Buntownika bez powodu”, chciał z niego zrobić „drugiego Jamesa Deana”. Plan spalił na panewce, ponieważ Olbrychskiego zgubiły formalności związane z wyjazdem.
**- Po latach się dowiadywałem, co mi umknęło, np. że miałem zagrać z De Niro w "Wieku XX"! Bertolucci mówi do mnie na jakimś festiwalu: "Podobno byłeś zajęty?" - mówił w „Gazecie Wyborczej”.
- Film Polski to była ubecka instytucja, gdzie pracowali ludzie mili, kochający kino, których obowiązkiem było nie dopuścić, żeby ktokolwiek zrobił karierę na świecie.
''Niszczycielskie małżeństwo''
Ale Olbrychski nie przejmował się tymi zawodowymi niepowodzeniami – jak twierdził, najważniejsze w jego życiu były zawsze kobiety.
Rola w „Popiołach” uczyniła z niego aktora rozpoznawalnego i „atrakcję salonów”. Kobiety zabiegały o jego względy, urzeczone urokiem osobistym 19-letniego, przystojnego chłopaka.
Dwa lata później był już żonaty z Moniką Dzienisiewicz (na zdjęciu), a w 1971 roku na świat przyszedł ich syn Rafał. Ale Olbrychski nie czuł się szczęśliwy w tym związku.
*- Małżeństwo z Moniką było niszczycielskie i rozpadłoby się wcześniej, gdyby nie syn – mówił w „Gazecie Wyborczej”. *- Miałem świadomość, że jeśli się w kimś zakocham, to z dawnego związku nie będzie co zbierać. I przyszedł taki moment. Wydawało mi się, że z osobą, którą wtedy spotkałem, zwiążę się na całe życie.
Romans z Rodowicz
Marylę Rodowicz Olbrychski poznał na jednej z imprez już w 1973 roku. Może ta znajomość nie przekształciłaby się w romans, gdyby nie przypadek – menedżer piosenkarki, Andrzej Smereka, poprosił aktora, żeby przywiózł z innego miasta samochód Rodowicz, która bała się zasiąść za kierownicą, wystraszona warunkami pogodowymi.
Olbrychski, słysząc, że chodzi o nowe porsche, zgodził się od razu, a po dowiezieniu auta na parking, zostawił w nim dwuznaczny liścik.
Wkrótce doszło więc do kolejnego spotkania i do jeszcze jednego, aż aktor i piosenkarka uznali, że nie są w stanie dłużej kryć tego uczucia i zostali kochankami.
Przyłapani przez żonę
Któregoś dnia, gdy Olbrychski umówił się z Rodowicz na schadzkę w hotelu, zostali nakryci przez żonę aktora, która dostrzegła na parkingu samochód męża stojący tuż obok porsche Rodowicz i szybko domyśliła się wszystkiego.
- Spytała w recepcji o numer mojego pokoju, przyszła pod drzwi i waliła. A myśmy siedzieli jak myszki pod miotłą parę godzin, bo długo się awanturowała – wspominała Rodowicz w książce „Maryla. Życie Marii Antoniny”.
Ale Dzienisiewicz oznajmiła, że nie da mężowi rozwodu, nawet kiedy ten wyprowadził się do kochanki. Zgodziła się na to dopiero w 1977 roku, kiedy związek Olbrychskiego i Rodowicz legł w gruzach (piosenkarka zostawiła go dla Andrzeja Jaroszewicza - syna PRL-owskiego premiera Piotra Jaroszewicza).
Sing-Sing
Olbrychski przyznawał, że nie mógł odpuścić rywalowi i gdy spotkał Jaroszewicza (na zdjęciu), „przywalił” mu w ramach zemsty.
- Na pewno nie za to, że obraził papieża, bo takie plotki krążyły. Nie obraził papieża – śmiał się w „Gazecie Wyborczej”.
Jak przyznawał, prawdopodobnie to on stał się inspiracją dla piosenki Rodowicz „Sing-Sing”.
- Może cała płyta "Sing-Sing" była dla mnie? Wyszła już po rozstaniu – opowiadał. - Przysłała mi ją i napisała: "Tobie, który byłeś muzą tej płyty, Maryla z miłością". To był piękny okres, straszny mój ból po rozstaniu, jej nostalgia.
Kobiety Olbrychskiego
Potem w życiu aktora pojawiały się inne kobiety – na przykład Zuzanna Łapicka, córka Andrzeja Łapickiego, ale małżeństwo, choć przetrwało 10 lat, nie należało do szczególnie udanych.
Aktor znowu miał problem z dochowaniem wierności, a w 1986 roku wdał się w głośny i burzliwy romans z niemiecką gwiazdą, Barbarą Sukową. Poznali się na planie filmu „Róża Luksemburg”, a Sukowa nie zdołała się oprzeć czarowi swojego polskiego partnera. Wkrótce potem okazało się, że jest w ciąży...
Jak donosi „Twoje Imperium”, Olbrychski nieustannie zabiegał o kontakt z ich synem, Viktorem (na zdjęciu), wysyłał do niego listy i prosząc o spotkanie, ale Sukowa, nie mogąc mu wybaczyć, utrudniała aktorowi kontakt z synem. Dopiero po latach udało mu się naprawić relację z byłą żoną. Później Olbrychski szczęście znalazł u boku Krystyny Demskiej, ale o swoich byłych partnerkach opowiada z nostalgią i nie ma do nich żalu.
- Fantastycznie wspominam swoje kobiety, i te, którym ja dałem więcej, i te, które mi dały w kość – zapewniał w „Wyborczej”. (sm/gk)