"Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy": uroczysta zmiana warty [RECENZJA BLU‑RAY]
Jeśli w tym roku mielibyście kupić tylko jeden Blu-ray, to bez wątpienia powinno być to "Przebudzenie Mocy" . Po pierwsze "Gwiezdne wojny" J.J. Abramsa to sequel, gdzie chyba jak nigdzie indziej materiał wyjściowy potraktowano z tak wielką czułością i szacunkiem. Po drugie polski dystrybutor Galapagos Films zadbał o fenomenalne dodatki, które z pewnością docenią nie tylko wyznawcy sagi, ale miłośnicy kina jako takiego.
Kiedy studio Disneya oficjalnie potwierdziło, że za kamerą siódmego epizodu stanie Abrams, wielu odetchnęło z ulgą. Widzowie mieli w pamięci jego „Super 8” - udany hołd złożony Kinu Nowej Przygody - którym pokazał, że świetnie czuje estetykę lat 80. Później był panel dyskusyjny na Comic-Conie, gdzie zaprezentowano animatroniczą kukiełkę, „grającą” w jednej ze scen. Informacja o planowanym wykorzystaniu tradycyjnych efektów specjalnych na niespotykaną obecnie skalę rozgrzała internet do czerwoności, w niektórych zakątkach sieci przyćmiewając nawet kolejne wzmianki o decyzjach obsadowych. Atmosferę oczekiwania podsycały do ostatniej chwili machina marketingowa oraz sami fani, tworzący w oparciu o grafiki koncepcyjne i materiały wideo mniej lub bardziej prawdopodobne teorie dotyczące fabuły.
Koniec końców otrzymaliśmy film, który z jednej strony jest zgrabną kontynuacją wątków znanych z poprzednich części, z drugiej w najmniejszych detalach wykalkulowanym produktem mającym za zadanie zainfekować nowe pokolenie widzów bakcylem gwiezdnej sagi. Co ważne, na obu tych polach twórcy odnieśli spektakularny sukces, czego dowodem jest szał, jaki ponownie wybuchł na punkcie „Gwiezdnych wojen”. „Przebudzenie Mocy” to brawurowo nakręcone widowisko, które uwodzi od pierwszych do ostatnich sekund, idealnie odwzorowując klimat klasycznej trylogii. Sprawdziły się zarówno młoda obsada (rewelacyjni Daisy Ridley i John Boyega) jak i fantastyczna strona formalna, w dużej mierze hołdująca czasom, kiedy o CGI nikomu się nie śniło. Jeśli koniecznie trzeba wytknąć coś Abramsowi, to główny wątek historii będący ni mniej, ni więcej powtórką z „Nowej nadziei”. Jednak trudno zaproponować lepsze rozwiązanie fabularne, pozwalające na tak sprawną pokoleniową zmianę warty – zarówno na ekranie jak i widowni. Więcej na temat
filmu przeczytacie w recenzji Łukasza Knapa.
Wydanie Blu-ray:
Film to jedno, ale wydanie Blu-ray to drugie. Zwłaszcza w przypadku najważniejszej premiery dekady. Na szczęście Galapagos wzięło sobie ten fakt do serca, wypuszczając na rynek produkt idealny. Dwupłytowe wydanie „Przebudzenia Mocy” oprócz filmu (2.40:1, 1080p HD) zawiera masę dodatków. Jednak nie mówimy tu o nędznych zwiastunach czy galerii nikomu niepotrzebnych fotosów, a dopracowanych, przepełnionych wywiadami, faktami i niepublikowanymi ujęciami materiałach wideo. Są one nie tylko perfekcyjnym uzupełnieniem seansu „Przebudzenia mocy”, ale przede wszystkim opowieścią o pasji ludzi, dla których „Gwiezdne wojny” to nie praca, a sens życia.
- Za kulisami „Przebudzenia Mocy: filmowa podróż – czteroczęściowy, trwający bez mała 69 minut dokument przedstawiają żmudny, wieloletni proces produkcji, do którego na pewno nie raz wrócicie. Z jakimi problemami musieli zmagać się twórcy? Jak wyglądały castingi? Na te i setki innych pytań odpowiedzą ekipa, reżyser i cały zastęp specjalistów z Lucasfilm oraz ILM. Moc wzruszeń gwarantowana.
- Przebudzenie scenariusza: ekipa czyta skrypt - czyli 4-minutowy zapis ze wspólnego odczytu scenariusza, podczas którego po raz pierwszy spotkała się stara i nowa obsada.
- Ożywianie filmowych stworów - po dokumencie najlepszy suplement na płycie, przedstawiający proces kreacji filmowych stworów, w tym m.in. klientów zamku Maz Kanaty i Chewbacki, którego kostium wytarł się w czasie zdjęć od… wiecznego przytulania. Mnóstwo ciekawostek, zakulisowych zdjęć - istny raj dla zakochanych w animatronice i tradycyjnych efektach specjalnych. Tylko czemu tak krótko (9 min)?
- Budowa BB-8 - czyli całe sześć minut poświęcone słodziutkiemu droidowi. Dowiecie się, w jaki sposób go zaprojektowano, kto nim poruszał i dlaczego w filmie używano kilku wersji tej niezwykle skomplikowanej lalki.
- Scenariusz walki: epicki pojedynek - wielu pewnie poszłoby na łatwiznę, ale nie J.J. Abrams. Aby sfilmować finałowe starcie między Kylo Renem, Finem i Rey wybudowano las (!), a aktorzy przeszli siedmiomiesięczny trening. Zobaczcie, jak wyglądały przygotowania i zdjęcia.
- ILM: Magia efektów specjalnych w „Przebudzeniu Mocy” - niemal 8-minutowy suplement przedstawiający cudotwórców z Industrial Light & Magic przy pracy.
- John Williams: wyznania kompozytora - „Gwiezdne wojny” nie byłyby tym samym, gdyby nie muzyka Johna Williamsa. W 7-minutowym reportażu 84-letni kompozytor przybliża okoliczności swojego zaangażowania w produkcję filmu oraz proces powstawania ścieżki dźwiękowej.
- Sceny niewykorzystane - w sumie sześć scen, które nie trafiły ostatecznie do filmu. Całość trwa nieco ponad cztery minuty.
- Moc zmian - „Gwiezdne wojny” to nie tylko film i kulturowy fenomen, ale również akcja charytatywna Force For Change. W 3-minutowym klipie Kathleen Kennedy, szefowa Lucasfilm, przybliża jej funkcjonowanie i efekty, jakie udało się osiągnąć dzięki ludziom z różnych stron świata, których połączyła miłość do uniwersum wykreowanego przez George’a Lucasa i jego następców.