Kochaj mnie w kolorze różowym. Kilka słów o pinku eiga
20.12.2013 14:34
Na brzegach samotnego jeziora, wysoko w górach, grupa półnagich nastolatek uzbrojonych w pistolety maszynowe skacze wokół spętanego żołnierza w służbowym stroju
Na brzegach samotnego jeziora, wysoko w górach, grupa półnagich nastolatek uzbrojonych w pistolety maszynowe skacze wokół spętanego żołnierza w służbowym stroju. […] Zboczony społeczny wyrzutek wabi ubrane w marynarskie mundurki uczennice do porzuconej ciężarówki, uruchamia brzęczący wibrator nad ich obnażonymi ciałami i rozpryskuje na porcelanową skórę wielokolorowe farby w sprayu, potem brutalnie morduje dziewczęta i umieszcza ciała w kwasie. W ubłoconej oborze gdzieś na wiejskich terenach Nagano rolnik siada na taborecie dojarskim, by zbliżyć się do stojącej na czworakach nagiej dziewczyny, a na dachu w centrum Tokio młoda kobieta wije się z rozkoszy, gdy gumowa replika palca — nikogo innego tylko prezydenta Stanów Zjednoczonych — wdziera się między jej uda; w tle na ekranie telewizora widać obrazy wojny...
Tak Jasper Sharp w książce „Za różową kurtyną. Historia japońskiego kina erotycznego” wymienia kolejno obrazy, które można spotkać w japońskich filmach z gatunku pinku eiga.
Postanowiliśmy wziąć pod lupę ten zadziwiający nurt. Zapraszamy na wędrówkę po krainie filmowego softcore z Kraju Kwitnącej Wiśni!
Znaczenie terminu
Nazwa pinku eiga znaczy tyle co „różowe filmy”. Termin ten wprowadził po raz pierwszy dziennikarz Minoru Murai u zarania nurtu w 1963 roku, ale nazwa przyjęła się dopiero 30 lat później.
W rzeczywistości pinku to nie tylko średnio i pełnometrażowe erotyki, ale cała gama produkcji niezależnych, których tematyka w mniejszym lub większym stopniu zahacza o tzw. filmy dla dorosłych.
Zatem w Japonii tworzy się też tzw. pinku violence (thrillery lub filmy eksploatacji o dużym zabarwieniu erotycznym), dramaty ze sporą ilością scen miłosnych, a także filmy pornograficzne w wersji softcore.
Dlaczego w Kraju Kwitnącej Wiśni produkuje się tak dużo filmowej erotyki i skąd jej specyfika?
Cenzura
W Japonii obowiązuje niezwykle restrykcyjny system cenzury. Nie pozwala on na ukazywanie narządów płciowych w zbliżeniach. Tym samym stawia pod znakiem zapytania sens kręcenia filmów pornograficznych (zakaz obejmuje nawet filmy z tej półki), w których zbliżenia genitaliów w momencie kopulacji stanowią podstawowy składnik większości scen.
Japońskie prawo nie formułuje jednak praktycznie żadnych obostrzeń względem prezentowania przemocy na dużym ekranie. Stąd też przemoc w dawkach przekraczających amerykańskie i europejskie normy występuje w filmach na zasadzie zastępstwa. Posunięta do skrajności makabra pojawia się w miejsce zakazanych narządów płciowych jako wulgarna i bulwersująca, ale dozwolona przez aparat prawa, przyjemność.
Filmy pinku wykorzystują często tę lukę – japońskie porno bez zasłoniętych intymnych części ciała powstają za granicą i stamtąd jest sprowadzane. Różowe filmy natomiast stawiają na pomysłowość, frywolność, często przemoc, groteskę i humor przekraczający granice dobrego smaku.
- To, co naprawdę wyróżnia filmy pinku, to ich zdolność angażowania widza w coś więcej niż tylko sceny ze zbliżeniami narządów płciowych oraz złożoność w reprezentacji płci i zakamarków ludzkiego umysłu– pisała o różowym kinie Pia D. Harritz.
Początki
Japonista Rafał Tomański tak opowiadał o narodzinach pinku:
- Cenzura działała i eksterminowała wszystko, co potencjalnie nieprzyzwoite. Znane są historie babć wydrapujących w Japonii drażliwe miejsca na rozkładówkach erotycznych pism przywożonych z Zachodu. Waisetsu (czyli „nieprzyzwoitość”) musiało zostać przykryte bokashi (czyli „zamazywaniem”). Podobnie jak z polskim kabaretem wznoszącym się na wyżyny w czasach PRL-u, japońska kultura poruszająca się w ostro nakreślonych granicach stworzyła nową jakość. Tak właśnie powstało „różowe kino” czyli pinku eiga.
Pierwszym pinku było nakręcone w 1962 roku „Targowisko ciał”.
- Kiedy film wszedł na ekrany japońskich kin, wywołał obyczajowy skandal. W ciągu zaledwie kilku dni jego dystrybucja została wstrzymana pod zarzutem obsceniczności – coś takiego miało miejsce pierwszy raz od czasów wojny. Kontynuowano pokazy filmu dopiero po ingerencji cenzorskiej, co nie przeszkodziło „Targowisku…” w osiągnięciu sporego sukcesu kasowego – tak Bartłomiej Krawczyk opisywał pierwsze skandale wywołane przez „różowe kino”.
Rozwój
Pinku szybko zaczęło eksploatować tematykę przemocy wobec kobiet. Filmy o więźniarkach, torturowanych, zamkniętych w piwnicach niewiastach pojmanych przez zwyrodnialców, samurajach pastwiących się nad gejszami – to częste wątki poruszane w pinku. Tłumaczy to Tomański:
- Idealnie pasowało to do filozofii kraju, w którym według legendy, gdy bogini (Izanami) odezwała się jako pierwsza do boga (Izanagi), z ich związku powstały upośledzone dzieci. Kiedy naprawiono ten błąd i to facet zagadał pierwszy, z miłosnych igraszek narodziły się japońskie wyspy. Czy ktoś jeszcze ma jakieś wątpliwości, dlaczego tak bardzo dręczy się kobiety w japońskim różowym kinie?
Po dziedzinę różowego kina najczęściej sięgali młodzi twórcy, którzy musieli zmierzyć się z ograniczeniami produkcyjnymi – filmy były tanie, kręcono pośpiesznie, całość trwała średnio 60 minut, z czego wiele czasu ekranowego zajmowały sceny erotyczne, stąd trudno było okrasić je interesującą i nietuzinkową fabułą.
A jednak cenzura i inne przeszkody okazywały się najlepszą szkołą kreatywności. Pośród japońskiej erotyki filmowej można znaleźć też prawdziwe perły niezależnego kina.
Nie tylko seks
Niektórzy twórcy pinku wykorzystywali kamerę do wypowiedzi politycznych. Jednym z nich był Koji Wakamatsu, autor takich klasyków różowego kina jak „Zranione anioły”, „Sekretów zza ściany” czy „Mrocznej historii japońskiego gwałciciela”.
- Jego filmy stanowią przykład japońskiej awangardy, częstokroć pokazują rewolucyjną twarz polityki i jednocześnie krytykują represyjne społeczeństwo Nipponu. Po 1968 roku twórczość Wakamatsu nabrała wyraźnie politycznego odcienia – od momentu, gdy jego scenarzysta Masao Adachi związał się z wojującymi lewicowcami. Adachi, reżyser siedmiu pinku, wstąpił w szeregi Japońskiej Armii Czerwonej i w 1973 roku wyleciał do Libanu, gdzie trafił za kratki za działalność terrorystyczną. Zwolniono go dopiero w 2000 roku – pisze Bartłomiej Krawczyk.
Tytuły
Pinku to nie tylko fantazyjne fabuły – to także niezwykle pomysłowe i zachęcające do seansu tytuły.
„Przewodniczka bez majtek: pragnę cię ściskać”, „Uciekając w szaleństwo, umierając z rozkoszy”, „Miasto sekretnych gorących źródeł: Nocna rozgwiazda”, „Tryskająca modlitwa: Piętnastoletnia prostytutka”, „Piekło kobiet: Wilgotne lasy”, „Trzewia anioła: Czerwona klasa”, „Wagonowy prześladowca: Inspekcja bielizny”, „Panna Brzoskwinka: Brzoskwiniowa słodycz ogromnych piersi”, „Delikatne pulsowanie zmierzchu” to zaledwie kilka przykładów z szalonego świata różowego kina.
- Reżyserzy i aktorzy wymyślają tytuł roboczy, który funkcjonuje tylko i wyłącznie na etapie produkcji. Tytuły wymyślają firmy producenckie. Biorą one pod uwagę samą historię, tudzież jakieś szczególne właściwości aktorek albo samych bohaterek, tak jak to miało miejsce w filmie „Panna Brzoskwinka”, gdzie wzięto pod uwagę duży biust jednej z aktorek – tłumaczy Yumi Yoshiyuki, reżyserka i aktorka pinku.
Produkcja
O popularności wśród widzów pisać nie trzeba (nurt ma też wielu fanów poza granicami Japonii), ale skąd zainteresowanie wielu twórców – również tych ambitnych, którzy po flircie z pinku kręcili filmy dla dużych wytwórni?
Odpowiedź jest prosta: pieniądze. Koszt jednego pinku to kwota rzędu 30 mln jenów (ok. 35 tys. dolarów). Filmy kręci się średnio trzy dni, potem kolejne 3-4 trwa postprodukcja, czyli montaż i zgrywanie dźwięku.
- Ze względu na hałas kamery Arriflec dźwięk jest dogrywany w postprodukcji, włącznie z nieodzownymi mlaskami, jękami, westchnieniami, łkaniem i okrzykami wzmocnionymi tak, że nadają one nieco groteskowy wymiar widocznym na ekranie zmaganiom – pisze Sharp.
Praktycznie gotowy materiał ląduje jeszcze na ostatnie obróbki w wytwórni, skąd szybko trafia do dystrybucji. Co ciekawe, sporo różowych filmów kręci się wciąż na taśmie 35 mm – wytwórnie mają swoje sieci kin, gdzie pokazują filmy w tradycyjnym formacie.
Ale od lat 60. zmieniły się obyczaje i struktury w firmach produkcyjnych – na stołku reżyserskim coraz częściej siadają kobiety.
Femino-pinku
Japońskie produkcje softcorowe kręcone przez kobiety różnią się znacznie od tych realizowanych przez mężczyzn. Bohaterki są tam w większym stopniu podmiotami, nie tylko obiektem fantazji i tortur mężczyzn.
Nie brak oczywiście kobiecych pinku, w których mroczny klimat i przemoc wypełniają niemal każdy kadr (patrz: filmy Sachi Hamano), ale perspektywa feministyczna daje się we znaki w filmach np. cytowanej Yumi Yoshiuki. Po jej filmy sięgają nie tylko mężczyźni, interesują się nimi też kobiety, pisze się o nich w magazynach dla dziewcząt.
Być może właśnie dzieła pokroju tych kręconych przez autorkę „Apartamentów wdowy: Noc wielkich bolesnych cycków” wyznaczają nową erę w historii różowych filmów? Mimo tego, że boom na pinku już minął, w Kraju Kwitnącej Wiśni wciąż produkuje się ich rocznie kilkadziesiąt.
Jacek Dziduszko< br /> (gk/mn)