Ikona polskiej komedii, jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich aktorów i radiowych głosów – komplementy pod adresem Krzysztofa Kowalewskiego można mnożyć bez końca. Jednak aktor nie jest już tak aktywny jak kiedyś. Przestał grać w filmach, publicznie również pokazuje się sporadycznie.
W teatrze Polskim odbył się koncert jubileuszowy "Jak być kochaną, czyli 50 lat historii z Trójką". Wśród zaproszonych znakomitych gości nie mogło zabraknąć kultowego pana Sułka, czyli uwielbianego przez kilka pokoleń widzów i radiosłuchaczy Krzysztofa Kowalewskiego. Odtwórca słynnego Jana Zagłoby nie wyglądał najlepiej.
Ikona polskiej komedii, jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich aktorów i radiowych głosów – komplementy pod adresem Krzysztofa Kowalewskiego można mnożyć bez końca. Jednak aktor nie jest już tak aktywny jak kiedyś. Przestał grać w filmach, publicznie również pokazuje się sporadycznie.
Ona wyglądała kwitnąco, a on...
Na imprezie w stołecznym teatrze Polskim Krzysztof Kowalewski pojawił się w towarzystwie żony Agnieszki Suchory.
I o ile aktorka, którą mieliśmy przyjemność nie tak dawno podziwiać w „Ki” Leszka Dawida, prezentowała się kwitnąco i promiennie, o tyle tego samego nie można było powiedzieć o panu Krzysztofie… Czyżby chciał zamanifestować swoją niechęć do oficjalnych bankietów i rautów?
Ikona polskiej komedii
Aktor, nazywany często ikoną polskiej komedii, wyglądał na zmęczonego i zaniedbanego. Przez bujny siwy zarost Krzysztof Kowalewski zmienił się nie do poznania i w niczym nie przypominał dobrotliwego starszego pana.
W tym roku pamiętny Jan Hochwander, kierownik produkcji filmu "Ostatnia paróweczka hrabiego Barry’ego Kenta", obchodził 75. urodziny.
Ku rozpaczy fanów, jakich zdobył przez 50 lat swojej błyskotliwej kariery, aktor od jakiegoś czasu nie pojawia się na małym i dużym ekranie z taką regularnością jak kiedyś.
''On jest mędrcem prawdziwym''
- Cały naród kocha i kojarzy Krzysztofa z kimś bardzo pogodnym, wesołym, kto rozśmiesza, ale ja muszę dodać coś jeszcze - on jest mędrcem prawdziwym- mówił podczas tegorocznego benefisu Kowalewskiego dyrektor Teatru Polskiego Radia Janusz Kukuła.
Skoro Polacy uwielbiają pana Krzysztofa, to dlaczego artysta tak rzadko pojawia się na ekranie? Powód jest niestety bardzo prozaiczny.
Dajcie mi wreszcie przyzwoity scenariusz!
Dwa lata temu dziennikarze Faktu zapytali się Krzysztofa Kowalewskiego dlaczego nie gra tak często jak kiedyś. Oto, co usłyszeli:
- Teraz nikt nie potrafi zrobić dobrej komedii– wyjaśnił aktor dodając, że sam ma pomysł na film ze swoim udziałem.
– Bohaterami mogliby być polscy politycy, mam o nich jak najgorsze zdanie – mówi aktor. – Oczywiście nie tylko Lepper byłby dobrym materiałem na rolę, bo chama zagrać najłatwiej. Ja mógłbym zagrać prawie każdego. Tylko niech ktoś da mi wreszcie przyzwoity scenariusz!
Reklama i kreskówki
Od tamtej rozmowy minęły dwa lata i niestety niewiele się zmieniło. Wprawdzie charakterystyczny, ciepły głos pana Krzysztofa mieliśmy przyjemność usłyszeć w radiowej reklamie pewnego dyskontu, jednak przecież nie o to chodzi.
Ostatnią rolą, w jakiej mogliśmy go zobaczyć na srebrnym ekranie, był jego występ w komedii Olafa Lubaszenki zatytułowanej „Złoty środek”.
Mistrz drugiego planu
Krzysztof Kowalewski jest znany każdemu miłośnikowi kina i polskiej kultury popularnej. Filmografia tego aktora imponuje rozmiarem. Aktor wystąpił w blisko 120 filmach i serialach, najczęściej w rolach drugoplanowych.
Grał u Janusza Nasfetera (film kryminalny „Zbrodniarz i panna” 1963), Witolda Lesiewicza („Kwiecień” 1961, „Miejsce dla jednego” 1965), Janusza Majewskiego („Urząd”, „Zbrodniarz, który ukradł zbrodnię”1969, „C.K. Dezerterzy” 1985), Janusza Morgensterna („Kolumbowie” 1970).
Wykreował również słynne role komediowe u Stanisława Barei w kultowym „Misiu” czy niemniej kuriozalnym „Nie ma róży bez ognia”.
''Kocham pana, panie Sułku''
Kino to nie wszystko. Kowalewski i zagrał ponad tysiąc ról w Teatrze Polskiego Radia, a za swoje kreacje radiowe został uhonorowany Wielkim Splendorem.
Wykreował również nieśmiertelnego gbura ze słuchowiska Jacka Janczarskiego * "Kocham pana, panie Sułku",* w którym stworzył mistrzowski duet z Martą Lipińską.
Dlatego trudno dziwić się fanom aktora, którzy narzekają na jego nieobecność na scenie i przed kamerą.
Najważniejsza jest rodzina
Obecnie dla Krzysztofa Kowalewskiego najważniejsza jest rodzina. W zeszłym roku tabloidy podały informację, że aktor wziął kredyt i wraz z małżonką kupił kilka hektarów ziemi na Mazurach.
- Szukaliśmy z żoną starego, malowniczego budynku z "duszą". Niekoniecznie mieszkalnego, ale koniecznie z widokiem na jezioro- zaradził aktor.
Wygląda na to, że aktor na dobre zaszył się z dala od Warszawy, pokazując się tam okazjonalnie, jak miało to miejsce na 50-leciu radiowej Trójki. Miejmy nadzieję, że w końcu ktoś napisze dla niego dobrą rolę,* bo ten ogromny talent po prostu się marnuje!* (gk/mn)