W krematorium
Film Juraja Herza wraca do kin po 42 latach od swojej właściwej premiery. Czarno-biały, posępny film czeskiego mistrza awangardy wdziera się gdzieś pomiędzy zgrzebne produkcyjniaki i wakacyjne hity, przypominając, że sezon ogórkowy nie musi być w kinie równoznaczny z miłościwym panowaniem kolejnych blockbusterów.
Herz wymierza prosty cios. Przedstawiając nam historię Karla Koprfingla, korpulentnego pracownika krematorium, snuje rozważania nad – jakkolwiek banalnie to zabrzmi – ludzką naturą. Co nami kieruje? Co nas pobudza do takich, a nie innych działań? Nie jest tajemnicą, że codzienne zajęcie pana Koprfingla odkłada się na jego psychicznej kondycji: lubi palić zwłoki, lubi czyścić ziemski padół ze zbędnych dusz.
Czy jest to choroba własna, czy może nabyta? Jak się nią zarazić, jak się rozprzestrzenia? Analogia do Hitlera i jego zbrodni wydaje się aż nadto oczywista, zwłaszcza, że akcja filmu toczy się na kilka lat przed wybuchem Drugiej Wojny Światowej, gdzieś na bezludnej, rodzącej skrzywione ideologicznie potwory prowincji.
Michael Haneke musiał obejrzeć „Palacza…” przed realizacją „Białej wstążki” – jego film wydaje się chirurgicznie wykrojoną pozostałością po ciemnym, przerażającym tworze Herza. Obejrzyjcie, jeśli chcecie zobaczyć prawdziwe oblicze potwora.