10 mln zł na film dokumentalny. "To jest postawione na głowie"
Rząd Mateusza Morawieckiego na ostatniej prostej wydaje 10 mln zł na film dokumentalny o Pałacu Saskim. - Niestosownie, nieetycznie, bez sensu. Wszystko jest tu postawione na głowie - mówi ekspertka o projekcie, który realizowany jest bez poszanowania procedur i zasad.
W ostatnich dniach swoich rządów premier Mateusz Morawiecki podjął decyzję o przekazaniu przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego kwoty 10 mln zł na produkcję, dystrybucję i promocję filmu dokumentalnego o Pałacu Saskim. Jego producentem, a zarazem beneficjentem hojnej dotacji ma być spółka zajmująca się odbudową tego budynku.
Kiedy plan ten wyszedł na jaw, Sławomir Kuliński, rzecznik prasowy spółki Pałac Saski sp. z o.o. przekazywał mediom bardzo mało konkretne informacje. Mówił o udziale słynnej zagranicznej gwiazdy i współpracy z "wielkim międzynarodowym koncernem medialnym". Ale nie odpowiadał na pytania o szczegóły: nazwisko gwiazdy, nazwę koncernu, nazwisko reżysera albo reżyserki filmu czy datę premiery filmu. Na żadne z tych pytań nie odpowiedziało też Ministerstwo Kultury - Wirtualna Polska wielokrotnie, także już po zmianie rządu, wysyłała pytania do Centrum Prasowego tej instytucji. Rozmawialiśmy także kilkakrotnie z jego dyrektorką Anną Pawłowską-Pojawą, która konsekwentnie odmawiała odpowiedzi na szczegółowe pytania na temat tego projektu. Na nasze maile z pytaniami w tej sprawie nie odpowiedział także nowy minister Bartłomiej Sienkiewicz.
Postanowiliśmy więc zapytać o sprawę Magdalenę Srokę, menedżerkę specjalizującą się w produkcji filmowej, w latach 2015-17 dyrektorkę Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, zajmującego się wspomaganiem rodzimej produkcji filmowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co dalej z TVP? "Pani Holecka to już relikt"
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski: Czy 10 mln zł to dużo w przypadku filmu dokumentalnego?
Magda Sroka, menedżerka w dziedzinie produkcji filmowej: To nie tyle dużo, co wręcz bardzo dużo. W polskim filmie dokumentalnym nie ma takich budżetów. Z reguły mówimy o kwotach liczonych w setkach tysięcy złotych, w wyjątkowych przypadkach zdarzają się wartości rzędu 1,5-2 mln zł.
Co to za przypadki?
Filmy, w których pojawiają się fabularyzowane rekonstrukcje historyczne, czasem z udziałem aktorów czy aktorek z wysokiej półki. Tak było choćby w przypadku słynnego i bardzo cenionego w Polsce dokumentu o dywizjonie 303 "Bloody Foreigners". Tam latały prawdziwe samoloty, to musiało kosztować. Innym powodem znacznego zwiększenia planowanych kosztów może być użycie materiałów archiwalnych, w przypadku niektórych z nich licencje, zwłaszcza na cały świat, potrafią naprawdę sporo kosztować.
Producenci filmu podają jeszcze inny powód dużego budżetu: koszty dystrybucji, promocji i "wykupienia pasm emisyjnych". Czy to ma sens?
Żadnego! To jest postawione na głowie. Nie ma takiej praktyki, żeby płacić za udostępnianie filmu na różnych kanałach dystrybucyjnych. Powinno być odwrotnie: to dystrybutor przynosi producentowi pieniądze ze sprzedaży filmu. A to czasem potrafią być naprawdę duże kwoty. Zwłaszcza dziś, kiedy filmy dokumentalne są chętnie oglądane przez szeroką publiczność na całym świecie. Można bez żadnego problemu wymienić wiele tytułów, które robiły wielką globalną karierę i przenosiły spore pieniądze, np. "Czego nauczyła mnie ośmiornica".
Może film o Pałacu Saskim też będzie takim sukcesem? A poważniej: czy warto inwestować w ten projekt tyle pieniędzy?
Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie w sytuacji, kiedy właściwie nic o tym filmie nie wiadomo. Żeby ocenić, czy ten projekt ma szansę na wysoką jakość artystyczną, dobre oceny i popularność, trzeba najpierw wiedzieć, kto ma go reżyserować, jak ma wyglądać scenariusz, jaki kształt ma mieć ten film, czy mają być w nim wykorzystane sceny fabularyzowane. Tę listę pytań mogę ciągnąć jeszcze dłużej. Ale jest jeszcze kwestia, która działa na zupełnie innym, fundamentalnym poziomie.
Co masz na myśli?
Trzeba sobie zadać przede wszystkim podstawowe pytania: jakie ma być zadanie tego filmu, jaki obraz Pałacu Saskiego ma on budować, co Pałac ma w nim symbolizować? I czy jest w ogóle jakiekolwiek porozumienie społeczne dotyczące tego miejsca. Czy Polki i Polacy w ogóle chcą, żeby ten gmach został odbudowany i, także za sprawą tego filmu, promował Polskę. Bo ten projekt opiera się na milczącym założeniu, że tak jest. A mam wrażenie, że nikt nigdy nie zapytał o to społeczeństwa.
Co dziś w tej sprawie powinien zrobić nowy minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz?
Bardzo głęboko i skrupulatnie przeanalizować cały ten projekt. Sprawdzić, na jakim jest etapie: czy umowa jest już przygotowana, czy jest podpisana. Jaka jest treść tej umowy. Jaka jest treść - to bardzo ważne - załączników do niej. Bo załączniki mogą zawierać niezwykle istotne postanowienia dotyczące tego projektu. Myślę, że bardzo sensowne byłoby poddać ten projekt ocenie eksperckiej. Jest w Polsce spore grono specjalistek i specjalistów w dziedzinie filmu dokumentalnego i dystrybucji, także zagranicznej. Dopiero po takiej dokładnej analizie można świadomie podjąć decyzję co do dalszych losów tego przedsięwzięcia.
Co sądzisz o całej procedurze, która została zastosowana w tym przypadku: rząd bezpośrednio finansuje film, omijając cały system?
Rodzi mi się w głowie jedno istotne pytanie: gdzie w tym całym procesie jest Polska Fundacja Narodowa? Jak rozumiem, to właśnie ona była powołana specjalnie po to, żeby realizować takie projekty: przedsięwzięcia promujące Polskę na świecie, nawet przedsięwzięcia bardzo kosztowne. W tym przypadku spółka Pałac Saski wchodzi w kompetencje fundacji. Nie powinno tak być.
Czy to jest największy problem z tym projektem?
Gdyby spojrzeć na niego z szerszej perspektywy, tej zahaczającej o myślenie o funkcjonowaniu państwa, trzeba zwrócić uwagę na szereg nieprawidłowości, które się tu pojawiły. Przecież w tym projekcie zostały bardzo mocno naruszone zasady transparentności procedur, zwłaszcza tych dotyczących publicznych pieniędzy. Nie mówiąc już o tym, że podejmowanie przez rząd tego typu decyzji w ostatnich dniach działalności jest nieeleganckie, niestosowne, a wręcz nieetyczne. Tak się po prostu nie robi.
Dzień po przejęciu stanowiska dyrektorki Centrum Informacyjnego do Wirtualnej Polski odezwała się następczyni Pawłowskiej-Pojawy, Agnieszka Wolak. Poinformowała, że w ministerstwie rozpoczyna się przegląd aktualnych spraw. Zadeklarowała, że kiedy zostanie podjęta decyzja dotyczącą filmu o Pałacu Saskim, ministerstwo będzie o tym informować opinię publiczną.
Przemek Gulda, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" rozmawiamy o najlepszych (i najgorszych) reklamach świątecznych, wielkich potworach w "Monarchu" na AppleTV+ i szokującym znęcaniu się na ludźmi w "Special Ops: Lioness" na SkyShowtime. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.