45. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w organizacyjnym chaosie. Nowy termin, nowy dyrektor, nowy konkurs
Wzrost zakażeń koronawirusem stawia pod znakiem zapytania organizację wydarzeń kulturalnych. Jednak organizatorzy festiwalu w Gdyni zabiegają, aby odbył się on jeszcze w tym roku. Mimo że po raz trzeci zmieniają termin festiwalu oraz wprowadzają nieoczekiwane zmiany w programie.
W tym roku Gdynia nie powita filmowców we wrześniu. Najpierw najważniejszy festiwal w kraju z powodu pandemii miał zostać przeniesiony na przyszły rok, ale ugięto się pod prośbami filmowców, aby jednak przeprowadzić go w tym roku. Zaproponowano listopad, jednak ostatecznie Komitet Organizacyjny postawił na termin 8-12 grudnia. Choć wciąż organizatorom trudno zagwarantować, kiedy i w jakiej formule odbędzie się 45. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych.
Zmiana terminu z listopada na grudzień wynikała z faktu, że w tym samym czasie odbędą się wrocławskie festiwale Nowe Horyzonty i American Film Festival. Wiadomo było o tym od czerwca, ale gdyńscy organizatorzy nie zwrócili na to uwagi w połowie lipca, kiedy ogłaszali datę listopadową. Widzowie, którzy co roku odwiedzali wszystkie wspomniane imprezy, oprotestowali datę gdyńskiego festiwalu. Jak widać skutecznie.
- Termin listopadowy okazał się niefortunny, bo pokrywał się z dwoma wydarzeniami filmowymi we Wrocławiu. Po prześledzeniu harmonogramu Teatru Muzycznego w Gdyni jedynym alternatywnym terminem w tym roku jest właśnie okres grudniowy - wyjaśnia Magdalena Jacoń, rzeczniczka Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych.
Kontrowersje wywołuje również fakt, że organizatorzy nie potwierdzają, czy w pokazach festiwalowych będą mogli uczestniczyć zwykli widzowie. Na pewno pokazy dla kilkudziesięciu tysięcy widzów (a tylu odwiedzało festiwal w ostatnich latach) nie wchodzą w grę. Wiadomo, że dostęp do seansów będą mieć przedstawiciele środowiska filmowego oraz dziennikarze.
- Co do szczegółów organizacyjnych np. tego, czy publiczność będzie mogła brać udział w pokazach, to jeszcze wstrzymujemy się z decyzją. Śledzimy rozwój sytuacji epidemiologicznej w kraju. Prezentacja filmów konkursowych jednak odbędzie się w grudniu, ale na razie przyjmujemy, że dla bardzo ograniczonego grona - mówi rzecznik.
Nowy konkurs na festiwalu w Gdyni
Sporym zaskoczeniem jest utworzenie nowego konkursu festiwalu w Gdyni. Oprócz Konkursu Głównego oraz Konkursu Filmów Krótkometrażowych pojawi się sekcja Konkursu Filmów Mikrobudżetowych. Co kryje się pod pojęciem mikrobudżetu filmowego? Ciężko powiedzieć, ponieważ regulamin konkursu jeszcze nie powstał. Wiadomo jednak, komu zależało na utworzeniu nowego konkursu.
- To inicjatywa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, aby taką sekcję konkursową w tym roku powołać. W ten sposób organizatorzy chcą uhonorować wysiłek twórców, którzy skorzystali z Programu Operacyjnego PISF Produkcja filmowa i wyprodukowali ciekawe dzieła, które zapewne do Konkursu Głównego by się nie zakwalifikowały - twierdzi Magdalena Jacoń.
W Konkursie Filmów Mikrobudżetowych mają wziąć udział wszystkie produkcje, które w ostatnim czasie skorzystały z dotacji PISF i zostały ukończone. Ze względu na tymczasowe zatrzymanie produkcji z powodu pandemii mowa o zaledwie kilku tytułach fabularnych. Jakich? Nie wiadomo, ponieważ nabór jeszcze się nie rozpoczął.
W najbliższych dniach mają pojawić się wytyczne dotyczące konkursów Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Lista zakwalifikowanych filmów do poszczególnych sekcji ma zostać ogłoszona 21 października. O dalszych ustaleniach dotyczących formuły wydarzenia będzie decydował też nowo powołany i zatwierdzony już przez ministra kultury dyrektor artystyczny FPFF Tomasz Kolankiewicz. To on powinien decydować w kwestiach spornych, które już dziś trapią młodych filmowców.
Bartosz Kruhlik, reżyser filmu "Supernova", który jako debiut wziął udział w zeszłorocznym Konkursie Głównym, zwrócił uwagę, że nowy konkurs może być krzywdzący dla wielu filmowców.
- Jest to dla mnie to niezrozumiałe, aby już na wstępie, jeszcze przed zapoznaniem się z tytułem, wrzucać go do jakiegoś worka. Na imprezach sportowych mamy dzikie karty dla sportowców przejawiających wielki talent, ale nie spełniających wymogów formalnych. Tu robi się coś wręcz przeciwnego, zamurowuje się Konkurs Główny i otacza się go fosą. Nie rozumiem tego jako twórca i jako widz. Łatwo sobie wyobrazić sytuację, że projekt niskobudżetowy pojawia się przed Gdynią w selekcji znaczącego festiwalu. Ciekawe, co wtedy organizatorzy zrobili by z filmem, który legitymowałby się znaczkiem Cannes czy Wenecji. Jednak najbardziej niezrozumiałe jest dla mnie tworzenie sekcji ze względu na budżet. To jest jakieś zupełne kuriozum. Tak jakby to pieniądze miały decydować o czyjejś kreatywności czy talencie - powiedział Kruhlik w rozmowie z Wirtualną Polską.
Od lat festiwal w Gdyni ma problemy
W ostatnich latach liczba i forma konkursów Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych wciąż ewoluowała. Oprócz stałego punktu w postaci Konkursu Głównego przez kilka lat utrzymywała się formuła Konkursu Kina Niezależnego, później Młodego Kina. Za sprawą Michała Oleszczyka pełniącego funkcję dyrektora artystycznego FPFF w latach 2013-2017 zaistniał Konkurs Inne Spojrzenie skupiający się na nietypowych dziełach artystycznych. Ale w zeszłym roku organizatorzy postanowili ograniczyć się tylko do Konkursu Głównego oraz Konkursu Filmów Krótkometrażowych.
Czy powołanie Konkursu Filmów Mikrobudżetowych ma szansę na dłuższe zagoszczenie w programie gdyńskiego festiwalu? Wątpliwe.
- W tej chwili nikt nie wie, czy ten konkurs będzie kontynuowany w następnych latach. Moim zdaniem to doraźne rozwiązanie, które jest odpowiedzią na tegoroczną sytuację. Wielkich produkcji w tym roku w Gdyni na pewno będzie mniej, dzięki czemu inne tytuły, które skorzystały z programu operacyjnego PISF będą mogły zostać zaprezentowane, tworząc osobną sekcję - twierdzi Magdalena Jacoń, rzeczniczka Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych.
Zeszłoroczny festiwal w Gdyni pokazał, że poziom organizacyjnego chaosu sięgnął zenitu. Tegoroczna edycja będzie sporym wyzwaniem dla organizatorów i nowego dyrektora artystycznego Tomasza Kolankiewicza. Muszą udowodnić, że Gdynia wciąż kocha filmowców, zarówno tych operujących dużymi, jak i małymi budżetami.