Holland rozlicza PiS. Mówi o potworach w rządach
W poniedziałkowy wieczór, 4 marca miała miejsce 26. ceremonia rozdania nagród Polskiej Akademii Filmowej. Całe wydarzenie było wręcz przesiąknięte polityką. W swoim wystąpieniu nawiązała do niej również Agnieszka Holland.
04.03.2024 | aktual.: 05.03.2024 08:57
Cała masa odniesień do bieżących spraw polityczno-społecznych pojawiła się już w przemówieniu wprowadzającym prezesa Akademii. Dariusz Jabłoński porównywał w nim m.in. Orły do Konstytucji RP, wskazując, że mają tyle samo lat, choć – w przeciwieństwie do najważniejszego dokumentu w państwie, "Orłów nikt nie łamał". Przywitał również obecnych na widowni polityków z marszałkinią Senatu Małgorzatą Kidawą-Błońską na czele. Nawiązał także do transmisji posiedzenia Sejmu w kinie, które to wydarzenie powinno być oceniane w osobnej, 8-gwiazdkowej skali.
Ciągłe dygresje polityczne serwowała też współprowadząca galę Karolina Korwin-Piotrowska. Wraz z Błażejem Hrapkowiczem zadrwiła ona z afery związanej z Pegasusem czy – o czym niedawno dowiedziała się opinia publiczna – Hermesem. – Ja jestem za parytetem, więc może jakaś Afrodyta, Atena? – zwróciła się do przedstawicieli koalicji rządzącej, zajmujących miejsca na balkonie. Wreszcie polityka pojawiła się i w wystąpieniach samych filmowców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Agnieszka Holland o kondycji branży po rządach PiS-u. "Nasze kręgosłupy są miększe"
Reżyserka, której najnowszy film "Zielona granica" był nominowany w trzech kategoriach, a ostatecznie wyjechał z Warszawy z jedną statuetką, została uhonorowana laurem za dokonania życiowe. Na początku Holland podziękowała organizatorom Akademii, po czym pochwaliła ich odwagę, wytrwałość i cierpliwość. Przyznała też, że to jej pierwsze Orły, a "nagrody to fajna rzecz".
Odwołała się również do kwestii tantiem. – Wydaje się, że mamy w tej chwili władzę, która nas słucha i która rozumie nasze potrzeby, a w każdym razie możemy mieć jeszcze taką nadzieję przez kolejne miesiące. Ale nie wydaje mi się, żebyśmy spoczęli na laurach i abyśmy mogli spocząć na laurach – podkreśliła Holland. W kolejnych zdaniach odwołała się do kondycji branży podczas rządów poprzedniej partii.
– Te osiem lat dla polskiego kina mogło być gorsze. Te osiem lat było bardzo złe dla bardzo wielu dziedzin naszego życia. Zrobiliśmy całkiem sporo niezłych filmów, niektórych nawet są bardzo dobre; otrzymaliśmy różne nagrody, nie tylko tutaj, między nami, ale na ważnych festiwalach filmowych; czy nominacje, czy Oscary. Ale to, co liczy się dziś naprawdę dla nas po tych ośmiu latach, to fakt, że nasze kręgosłupy są miększe, nasz strach jest większy – powiedziała artystka.
– Nauczyliśmy się pewnego rodzaju klientelizmu, i to nieważne, czy jest to klientelizm wobec władzy państwowej, wobec tych, którzy dysponują środkami, tych, którzy mogą nas karcić, karać, nagradzać, szantażować, przestraszać, czy wobec wielkich wytwórni czy korporacji, które również mogą robić te same rzeczy. Ważne, że przyzwyczailiśmy się do tego, że taka jest nasza normalność (...) – kontynuowała.
W tym tonie zwróciła się z apelem do branży. – Jeżeli będziemy się na to nadal godzić, jeżeli z tych ośmiu lat wyciągniemy ten wniosek, to nie będziemy robić dobrych filmów, koleżanki i koledzy. Bo dobre filmy można robić tylko wtedy, jeżeli jest się wolnym i jeżeli się nie odczuwa strachu. A jeżeli się nawet odczuwa ten strach, to wie się zarazem, że największym zwycięstwem jest go pokonać – przekonywała.
Agnieszka Holland o sytuacji na granicy. "Straż graniczna torturuje ludzi"
– Żyjemy dzisiaj w świecie, którym zaczynają rządzić potwory. Ogromną częścią świata już rządzą potwory. Naprzeciw tym potworom stają uczciwi i dość przestraszeni politycy, a my nie możemy być takimi poczciwymi, dość przestraszonymi filmowcami, jeżeli chcemy być kimś więcej niż tylko dostarczycielami ucieczkowej rozrywki. Musimy naprawdę mierzyć się z tym światem, my właśnie, jeżeli los wyposażył nas w talent, wyobraźnię, to naprawdę nie mamy prawa tego marnotrawić. Musimy z nich zrobić naprawdę dobry użytek – stwierdziła.
– Nakręciliśmy z moimi przyjaciółmi film "Zielona granica", o którym była tu już kilkukrotnie mowa. To jest film, który odbił się szerokim echem, w Polsce zdobył piękną widownię i to taką, która odbierała nasze przesłanie z prawdziwym zaangażowaniem emocjonalnym, intelektualnym, zadawała sobie pytania i szukała odpowiedzi. Pokazywałam tę produkcję na świecie, na festiwalach i potem premierach filmowych, i wszędzie reakcja była podobna – przypomniała reżyserka.
W końcu podkreśliła, że od czasów kręcenia filmu niewiele się poprawiło. – W międzyczasie zmieniła się władza na taką, na którą głosowałam, więc powinnam być szczęśliwa. Tymczasem na tej granicy, o której opowiadaliśmy, wciąż dzieją się rzeczy, które dziać się nie powinny. Wiem, geopolityka, wiem, wielkie sprawy, bezpieczeństwo granic, ale wiem, że w momencie, w którym straż graniczna torturuje ludzi i okazuje im pogardę, to nie ma zwycięstwa demokracji i człowieczeństwa – zakończyła wystąpienie mocnymi słowami.
W 50. odcinku podcastu "Clickbait" zachwycamy się serialem (!) "Pan i Pani Smith", przeżywamy transformacje aktorskie w "Braciach ze stali" i bierzemy na warsztat… "Netfliksową zdradę". Żeby dowiedzieć się, czym jest, znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: