Do tej pory kojarzyli ją głównie fani serialu "Dom nad rozlewiskiem" i jego kontynuacji - teraz usłyszał o niej cały świat. W udzielonym kilka lat temu wywiadzie mówiła, że wciąż czeka na rolę życia i wszystko wskazuje na to, że właśnie się doczekała.
Film "Pokot" zrobił furorę na festiwalu Berlinale, krytyka zachwycała się, oczywiście, reżyserką Agnieszką Holland, ale nie szczędziła też słów uznania wcielającej się w główną rolę Agnieszce Mandat.
I choć aktorka wspominała, że aby zagrać Janinę Duszejko musiała „zbrzydnąć”, na premierze prezentowała się świetnie. Zobaczie, jak artystka zmieniała się przez lata.
Aktorska metamorfoza
- To jest rola życia. Takich ról dla aktorek w moim wieku właściwie nie ma – mówiła Agnieszka Mandat pytana o "Pokot".
Nic więc dziwnego, że na planie była gotowa do wielu poświęceń - by upodobnić się do swojej bohaterki, zdecydowała się przejść wielką metamorfozę.
- Wiedziałam, że Agnieszce zależy, żeby to była zaniedbana kobieta, która ma te kłopoty, które mają kobiety w naszym wieku, czyli nadwagę - śmiała się. Pytana, jak to zrobiła, odpowiadała: - Po prostu więcej jadłam, co było przyjemne. Nie bałam się tego, że wyglądam inaczej.
Mandat przytyła do roli 7 kg, zmieniła też kolor włosów na mniej twarzowy.
Dreszcz emocji
Mandat przyznaje, że rola u Holland to dla niej ogromne wyróżnienie - już wcześniej pracowały razem i aktorka niezwykle ceniła sobie ich wspólne projekty. Pytana, co czuła, kiedy okazało się, że wygrała przesłuchanie, odpowiadała:
- Oczywiście radość i dreszcz emocji w związku z możliwością zmierzenia się z ciekawym zadaniem. Przed zaproszeniem do tej współpracy brałam udział w dwóch castingach do „Pokotu”, a wcześniej pracowałam już z Agnieszką Holland - dodawała w "Dzienniku Polskim".
- Pierwszy raz w jej debiucie „Aktorzy prowincjonalni”. Drugi raz w serialu „Ekipa” grałam rolę żony Nowasza, którego kreował Janusz Gajos.
Walka o rolę
Sama Holland wyznawała, że niewiele brakowało, a Janinę Duszejko zagrałaby zupełnie inna aktorka.
- Agnieszka Mandat była zdecydowanie najlepsza, ale wydała mi się zbyt młoda; zależało mi, żeby ta kobieta przeszła już „smugę cienia” - mówiła w jednym z wywiadów.
- Dłuższy czas przygotowywaliśmy się z inną aktorką, która zrezygnowała w ostatniej chwili i wtedy wróciłam do Agnieszki. Na szczęście była wolna, dwa lata, które upłynęły od zdjęć próbnych, przydały jej trochę zmarszczek i od razu, z rozbiegu, wskoczyła w tę rolę. Dziś nie mogłabym sobie wyobrazić innej Duszejko.
Niesforne zwierzęta
Mandat pracę na planie wspominała niezwykle dobrze, choć przyznawała, że nierzadko problemy sprawiały zwierzęta - które wcale nie były takimi posłusznymi aktorami.
- Moje dwa psy to międzynarodowi aktorzy rodem z Czech. Jeden z nich, starszy, nie robił sobie zbyt wiele ze swoich zawodowych obowiązków, więc musieliśmy brać go nieraz sposobem - opowiadała w "Wysokich Obcasach".
- Nasmarowaliśmy więc mnie w jednej ze scen pasztetową, a gdy ta nie zadziałała – smalcem. Wtedy oba psy mnie pokochały, choć nie do końca w taki sposób, o jaki nam chodziło. Z dzikiem też nie było łatwo, bo zamiast wejść i wyjść z szopy, w której Duszejko rzeźbi w drewnie, postanowił nie tylko zostać, ale także skonsumować jej dzieło, a trudno się sprzeczać o sztukę z kimś, kto ma kły.
Kobiece role
Agnieszka Mandat przyznaje, że polskie kino nie jest łaskawe dla starszych aktorek. Ma nadzieję, że "Pokot" otworzy innym reżyserom oczy i chętniej zaczną tworzyć filmy, w których głównymi bohaterami będą właśnie kobiety.
- Takich ról dla kobiet nie ma wiele, choć zawsze mnie to dziwiło, przecież widzami są według statystyk w większości kobiety. Wydaje się, że jest wiele nurtujących je rzeczy, nad którymi chciałyby się pochylić. Film, zarówno historyczny, jak i współczesny, mógłby to umożliwić – dodawała.
„Mogłam zagrać więcej”
Mandat, choć mało znana, jest artystką niezwykle doświadczoną i żywo zaangażowaną w branżę aktorską. W 1976 ukończyła studia w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie - i od lat sama wykłada na tej uczelni. Rok przed otrzymanie dyplomu zdobyła zaszczytny tytuł Najlepszej Studentki Krakowa.
Grała w teatrze u wybitnych reżyserów, takich jak Jerzy Jarocki, Krystian Lupa czy Andrzej Wajda. Na ekranie nie miała już takiego szczęścia - mało który twórca potrafił odkryć jej potencjał, toteż pojawiała się głównie w serialach. Ona jednak na karierę nie narzeka - i z nadzieją patrzy w przyszłość.
- Jak każdy aktor, także i ja uważam, że mogłam zagrać więcej ról. To taka nasza zawodowa zachłanność. Nigdy nie liczyłam zagranych ról, ale sądzę, że jak na przeciętną aktorkę, było ich całkiem sporo - kwitowała.