Alkohol służy dobrym filmom
*"Gangster" to jeden z najlepszych filmów 2012 roku. Znakomite dzieło w reżyserii Johna Hillcota powstało na bazie scenariusza genialnego Nicka Cave'a, który postanowił przenieść na srebrny ekran książkę Matta Bondurant. Projekt zrealizowany przez tak nietuzinkowych artystów niesie ze sobą obietnicę wyjątkowego przeżycia. Krwiste kino nasączone wysokoprocentowym aromatem zadowoli nawet najwybredniejszych widzów. Film "Gangster" osadzony w czasach prohibicji, zawiera w sobie odpowiednią dozę romansu, komedii oraz kina akcji. A wszystko to zaprezentowane w mroku typowym dla Cave’a, estetyce charakterystycznej dla Hillcota i alkoholowych oparach, które przeniosą widzów w niebezpieczne lata 30. na zapyziałe amerykańskie odludzie.*
14.11.2012 21:54
Produkcja Hillcota przywołuje w pamięci najznakomitsze dzieła legendarnego Edwarda G. Robinsona, Jamesa Cagneya czy prekursora gatunku - Mervyna LeRoya. Pomimo postmodernistycznego zacięcia, "Gangster" zaskakuje nowatorstwem scenariusza i subtelnym acz błyskotliwym dowcipem. Za artystycznym sukcesem filmu przemawia przede wszystkim jego prostota. Jednak nie dajcie się zwieść - dialogi, doskonała narracja, świetne aktorstwo i wykorzystanie najlepszych cech kultowego gatunku, czynią z "Gangstera" jednego z najważniejszych przedstawicieli rewolwerowej historii kina.
W najnowszym filmie autora filmowej „Drogi” na szczególną uwagę zasługuje rewelacyjna kreacja Toma Hardy’ego i jego charakterystyczne mruczenie, które wyróżnia zarówno postać jaki i obraz na tle innych współczesnych produkcji gatunku. Trzeba przyznać, że aktorstwo to zdecydowanie największa zaleta filmu. Oprócz Hardy’ego na ekranie z bimbrem w dłoni zobaczymy znakomitego jak zwykle Gary’ego Oldmana, świetnie dobranego Shia LaBeoufa, boską Jessikę Chastain, którą zawodowe wybory sukcesywnie zbliżają do Oscara oraz rewelacyjnego Guya Pearce'a, który wcielił się w groteskowego, ale i przerażającego Raeksa. Bogaty wachlarz
fenomenalnych kreacji aktorskich sprawi, że "Gangster"na długo pozostanie w pamięci widzów.
John Hillcot za pomocą pięknych kadrów oddających estetykę brudnej, zakurzonej Ameryki lat 30., a także przy wykorzystaniu muzyki, która idealnie wpasowuje się w klimat męskiej rywalizacji i walki o honor, uwodzi odbiorców swoim nietuzinkowym klimatem. Nie ma tu prostej historii gangsterskiej i czarno-białych bohaterów. "Gangster" to prawdziwa poezja filmowego kunsztu. Filmowe upojenie w najlepszym wydaniu.