"Anatomia zła": Krzysztof Stroiński dołącza do Jeana Reno i killerów z "Pulp Fiction"
Nie każdy zabójca musi mieć twarz *Mickeya Rourke’a i tatuaże Danny’ego Trejo. Wystarczy rzut oka na bohatera "Anatomii zła" – thrillera w reżyserii Jacka Bromskiego.*
"Przeciętniakiem robiącym grzecznie zakupy w warzywniaku jest tylko do momentu pierwszego strzału” – napisał jeden z recenzentów o postaci wykreowanej przez Krzysztofa Stroińskiego. Rolą płatnego killera „Lulka” aktor nie tylko zapewnił sobie Nagrodę dla Najlepszego Aktora 40. Festiwalu Filmowego w Gdyni, ale i zasłużone miejsce u boku gwiazd takich filmów, jak „Pulp Fiction”, „Leon zawodowiec”, „Ghost Dog: Droga samuraja” czy „To nie jest kraj dla starych ludzi".
W „Anatomii zła” Krzysztof Stroiński wciela się w płatnego zabójcę o pseudonimie „Lulek”, który zostaje warunkowo zwolniony z więzienia. Prokurator, który kilka lat wcześniej doprowadził do jego aresztowania, składa mu propozycję nie do odrzucenia. W zamian za duże pieniądze, wymazanie kartoteki i możliwość dyskretnego opuszczenia kraju, „Lulek” ma zlikwidować komendanta Centralnego Biura Śledczego. „Na potrzeby roli obróciliśmy cechy osobowości Stroińskiego o 180 stopni, niejako przeciwko niemu samemu. Było to bardzo intrygujące i zachęcające do pracy” – mówi reżyser, Jacek Bromski.
Proces transformacji wypadł doskonale. „Krzysztof Stroiński gra kapitalnie” – pisał Jacek Szczerba, który w „Anatomii zła” dostrzegł podobieństwa do „Dnia szakala”, nie mogąc przy okazji nadziwić się, że ogląda „uosobienie poczciwości i szlachetności w roli mordercy”. A przecież przypadek Stroińskiego to nie pierwsza sytuacja, gdy filmowy killer mami widza i ofiary niepozornym wyglądem i temperamentem.
Przed „Lulkiem” był już „Leon zawodowiec”. Miał złote serce, pielęgnował aglaonemę, a bez mrugnięcia okiem detonował ładunki i pociągał na spust Beretty 92F. Forest Whitaker jako „Ghost Dog” dekapitował wrogów samurajskim mieczem, zaś w wolnym czasie dzielił hobby z Marianem Dziędzielem z „Piątej pory roku”. Hodował gołębie. Jules Winnfield z „Pulp Fiction” wyglądał na bankiera. Posyłając ofiary na łono Abrahama recytował Biblię. Natomiast Ray z „Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj” sam wyglądał na ofiarę losu.
Mr. Wint and Mr. Kidd z „Diamenty są wieczne” – podobnie – wrogowie Bonda, truciciele i bezwzględni mordercy, a z wyglądu poczciwi krewni „Mr. Magoo”. A na tym nie koniec. Biada temu, kto wyśmiał niemodną fryzurę Antona Chigurha z „To nie jest kraj dla starych ludzi”, znieważył filigranową „Nikitę” lub próbował poderwać Cataleyę Restrepo z „Columbiany”. Długo można wymieniać, ale jedno jest pewne. Czas przestać oceniać killera po tym, co nosi w siatce z zakupami. W końcu idąc tropem „Anatomii zła”, sprytny morderca „przeciętniakiem robiącym zakupy w warzywniaku jest tylko do momentu pierwszego strzału”.