"Anna i wampir": Morderstwa, które wstrząsnęły całą Polską
02.07.2014 | aktual.: 22.03.2017 09:18
2 lipca 2014 roku mijają 32 lata od premiery filmu „»Anna« i wampir”, opowiadającego o sprawie, którą niegdyś żyła cała Polska. Zbrodnie Wampira z Zagłębia po dziś dzień budzą wielkie emocje – tak samo zresztą jak prawdziwa tożsamość mordercy...
2 lipca 2014 roku mijają 32 lata od premiery filmu „»Anna« i wampir”, opowiadającego o sprawie, którą niegdyś żyła cała Polska. Zbrodnie Wampira z Zagłębia po dziś dzień budzą wielkie emocje – tak samo zresztą jak prawdziwa tożsamość mordercy...
Film kryminalny Janusza Kidawy jest próbą rekonstrukcji wydarzeń z lat 60., choć nie pozostaje obrazem stricte dokumentalnym. Zmieniono imiona i nazwiska ofiar, świadków, policjantów. Morderca jest znany od początku, a reżyser podkreślał, że chciał zrobić film o ludziach, którzy go tropią,* przedstawić szczegółowo metody śledztwa, skupić się na jego przebiegu* (Zobacz też: Koszmar, który wydarzył się naprawdę)
.
Wielu widzów wciąż traktuje „»Annę« i wampira” jako opartą na faktach, prawdziwą historię seryjnego mordercy z Zagłębia. Inni zarzucają Kidawie, że manipuluje widzami, a w dodatku spłaszczył i uprościł całą sprawę, która wcale nie była tak oczywista...
Wampir z Zagłębia
Wszystko zaczęło się 7 listopada 1964 roku, gdy na terenie Zagłębia Śląsko-Dąbrowskiego znaleziono ciało Anny Mycek. Kilka miesięcy później zginęła kolejna kobieta. Zaraz po niej następna. I następna.
Nie ulegało wątpliwości, że wszystkie te sprawy były ze sobą powiązane, a postępowanie mordercy nie ulegało zmianie – śledził ofiarę, ogłuszał ją uderzeniem w głowę, potem zabijał i wykorzystywał seksualnie.
Ofiarami mordercy padło 21 kobiet, 6 z nich udało się przeżyć. Powołana została grupa „Anna”, nazwana tak od imienia pierwszej ofiary, mająca jak najszybciej pochwycić zabójcę.
Krajowa histeria
W kraju wybuchła histeria, kobiety bały się wychodzić z domów. Ujęcie tajemniczego przestępcy stało się priorytetem władz, choć milicja przez lata nie wpadła na żaden trop.
Gdy ofiarą mordercy została nastoletnia Joanna Gierek, bratanica Edwarda Gierka, starania przybrały na sile – sprawa nabrała wymiaru politycznego, wyznaczono nagrodę pieniężną za wskazanie zbrodniarza.
To nakręciło spiralę chciwości i wzajemnych podejrzeń. Policja została zasypana donosami, często pisanymi przez skłócone z mężami kobiety.
Wampir pojmany?
Na podstawie donosów stworzono listę potencjalnych podejrzanych – jednak milicja wciąż nie posiadała żadnych obciążających dowodów. W marcu 1970 roku zginęła Jadwiga Kucia, ostatnia ofiara "wampira".
Dwa lata później, 6 stycznia 1972 roku Polskę zelektryzowała wiadomość o złapaniu mordercy. Miał nim być Zdzisław Marchwicki. Wkrótce aresztowano też jego dwóch braci, siostrę i siostrzeńca.
We wrześniu rozpoczął się proces. Trzy lata później, w lipcu 1975 roku, Zdzisława Marchwickiego i jego brata Jana (na zdjęciu) skazano na karę śmierci. Drugi z braci trafił na 25 lat do więzienia, siostra na 4, a siostrzeniec na 2.
Wielki spisek?
Film Kidawy powstał w czasach, kiedy nikt – a przynajmniej na głos – nie podważał winy Marchwickiego (na zdjęciu). Reżyser nie zawsze trzymał się faktów, wiele z nich zataił i przeinaczył.
Teraz, po latach, wciąż pojawiają się nowe teorie. Wielu ludzi twierdzi, że Marchwicki w rzeczywistości został wrobiony, gdyż władze potrzebowały kozła ofiarnego w pokazowym procesie.
A prosty mężczyzna z patologicznej rodziny, którym dało się manipulować, wydawał się idealnym kandydatem.
''O proszę, nareszcie ście wampira ujęli''
Zwolennicy tej teorii mają na jej poparcie wiele rzeczowych argumentów.
Marchwickiego aresztowano wyłącznie na podstawie oskarżeń żony (jak później miała sama przyznać – częściowo zmyślonych).
Od samego początku manipulowano dowodami i faktami - wystarczy wspomnieć, jak przeinaczono słowa podejrzanego. Na widok chcących go aresztować policjantów, rzucił: „Ile was tu jest, jakbyście co najmniej tego wampira ujęli”, w aktach zaś zapisano jego słowa jako:* „O proszę, nareszcie ście wampira ujęli”* (pisownia oryginalna).
W dodatku ci, którzy wątpili w winę Marchwickiego, byli natychmiastowo odsuwani od sprawy.
(Nie)zbite dowody
Wampir nie zostawił po sobie żadnych śladów, toteż Marchwickiego skazano wyłącznie na podstawie poszlak.
Znalezione przy jednej z ofiar odciski palców nie pasowały ani do podejrzanego, ani do jego braci. Narzędziem zbrodni miał być pejcz – nie odkryto jednak na nim śladów krwi, w dodatku, jak twierdzono, nie pasował do ran zadanych ofiarom.
Oskarżony nie przyznał się do winy. Gdy go przyciskano i zmuszano do zeznań, opowiadał historie niemające nic wspólnego z prawdziwymi morderstwami.
Jeśli nie Marchwicki, to kto?
Niektórzy sugerują, że prawdziwym "wampirem" był Piotr Olszowy, chory psychicznie mężczyzna, który otwarcie przyznał się do wszystkich morderstw. Został jednak zwolniony z powodu braku dowodów.
11 marca 1970 roku policja otrzymała anonim od rzekomego mordercy, który twierdził, że skończył już z mordowaniem i zamierza popełnić samobójstwo.
Trzy dni później Olszowy zabił całą swoją rodzinę i sam odebrał sobie życie. Zabójstwa ustały.
Wymuszone zeznania
Na sali sądowej Marchwicki został obciążony zeznaniami bliskich. Zeznawali przeciwko niemu bracia, znajomi i żona. Ci, którzy przeżyli, po latach twierdzili, że ich zeznania zostały wymuszone, nierzadko groźbami i przemocą.
W więzieniu Marchwicki napisał pamiętnik, w którym przyznawał się do popełnienia zbrodni – jednak miał on powstać za namową towarzysza z celi, któremu obiecano złagodzenie wyroku za „wymuszenie” takich zeznań.
Marchwickiego i jego brata stracono. Drugi, który wyszedł z więzienia i próbował oczyścić brata z zarzutów, również nie żyje. Według oficjalnej wersji spadł ze schodów.
''Chyba tak''
Marchwicki nigdy nie przyznał się do winy.
- No że ja nie, ja nie chcę już po prostu zeznawać, bo nie mam nic do powiedzenia. Wiele zawiniłem, to na pewno, że tak postąpiłem tego żałuję, no ale dzisiaj to już za późno – powiedział na sali sądowej.
- No to ostatnie pytanie: oskarżony się przyznaje, czy nie? - No cóż, że Najwyższy Sądzie, cóż to jest za różnica. - Czy oskarżony jest mordercą ? - No z tego, co słyszałem, co się dowiedziałem, no to chyba tak.(sm/gk)