Urodzona 29 maja 1958 roku Annette Bening jest jedną z bardziej cenionych i poważanych hollywoodzkich aktorek. Wielokrotnie nagradzana (m.in. BAFTA, dwa Złote Globy), nigdy nie dała się oszołomić sławie, jest skromną, acz świadomą własnej wartości, piękną, dojrzałą kobietą. Nic dziwnego, że głowę stracił dla niej jeden z największych playboyów w Fabryce Snów - i pod jej wpływem całkowicie zmienił swój styl życia.
Przełamując stereotypy
Aktorstwem zafascynowała się w liceum - tam też stawiała pierwsze kroki na scenie, zdobywając uznanie publiczności. Potem zaczęła pobierać lekcje aktorstwa i tak trafiła do teatru, a później i przed kamery. Na dużym ekranie zadebiutowała w 1988 roku rolą w filmie "Na łonie natury", rok później wystąpiła u boku Colina Firtha w "Valmont", a za "Naciągaczy" z 1990 roku zdobyła swoją pierwszą nominację do Oscara. Od tamtej pory regularnie pojawia się na ekranie.
Jej koleżanka po fachu, Lesley Manville, stawiała ją sobie za wzór podkreślając, że Bening, tak jak i Meryl Streep czy Helen Mirren, "nie ma problemu z portretowaniem aktywnych seksualnie, atrakcyjnych, dojrzałych kobiet i wyłamuje się ze stereotypu robiąc rzeczy, których, jak twierdzą niektórzy, nie wypada robić kobietom po 50. roku życia".
Wzór do naśladowania
Chociaż cieszyła się ogromnym uznaniem krytyki i sympatią widzów, nigdy nie pozwoliła, by woda sodowa uderzyła jej do głowy. Sławę traktuje wyłącznie jako dodatek do aktorstwa i dba o to, by praca nie przysłoniła jej życia. Chętnie pomaga też młodszym koleżankom i udziela im ważnych rad.
- Pracowałyśmy razem na planie filmu „Ginger i Rosa”. Bening chciała mieć pewność, że wiodę życie normalnej nastolatki. Powiedziała mi: „Upewnij się, że masz czas dla siebie, że nie pracujesz zbyt dużo i że pójdziesz na swój bal” - wspominała młoda gwiazda, Elle Fanning. - Dopilnowałam tego. I do dziś mam w pamięci jej słowa, bo to jest właśnie to, czego chcę.
Poskromienie playboya
Na planie filmu "Bugsy" Bening spotkała się z Warrenem Beattym - ulubieńcem kobiet, hollywoodzkim amantem, który romansował z największymi gwiazdami; łączono go między innymi z Madonną, Cher, Christine Kaufmann, Diane Keaton, Joan Collins, Isabelle Adjani, Goldie Hawn, Joni Mitchell, Marią Callas, Claudią Cardinale czy Brigitte Bardot. Beatty wcześniej wielokrotnie podkreślał, że nie ma zamiaru ślubować wierności jednej kobiecie - kiedy dziennikarze pytali, dlaczego się wreszcie nie ożeni, odpowiadał, że przecież jeśli człowiek chce się napić mleka, nie musi kupować całej krowy. Ale kiedy poznał Bening, od razu zmienił zdanie.
- Miałem naprawdę ogromne szczęście - wspominał. - Zobaczyłem ją i od razu wiedziałem, dokąd to wszystko zmierza.
Pełnia szczęścia
Bening (mająca już za sobą nieudane małżeństwo z choreografem J. Stevenem Whitem), wbrew ostrzeżeniom znajomych, którzy przestrzegali ją przed uzależnionym od romansów Beattym, poślubiła aktora w 1992 roku i urodziła mu czworo dzieci. Do dziś są szczęśliwym małżeństwem, a zakochany Beatty całkowicie zmienił swój światopogląd - i stale podkreśla, że monogamia jest najbardziej ekscytującym poziomem seksualności, a poligamia to tylko głupia zabawa.
Bening wspiera męża w zawodowych planach i to dzięki niej Beatty postanowił wrócić do pracy - dwa lata temu swoją premierę miał wyreżyserowany przez niego film "Zasady nie obowiązują". Bening naturalnie również nie zaniedbuje swojej kariery - ostatnio pojawiła się w serialu "American Crime Story" i "The Seagull", a na swoją premierę czekają kolejne filmy z jej udziałem, w tym "Captain Marvel" i "Georgetown".