Już w pierwszym zdaniu swojej recenzji dziennikarz prestiżowego magazynu The New Yorker zauważa jak wiele różni "Idę" *Pawła Pawlikowskiego od amerykańskich produkcji. A później nazywa ją arcydziełem.*
"Jesteśmy tak przyzwyczajeni do ciągłego ruchu i dynamicznego montażu amerykańskich filmów, że bezruch wspaniałego polskiego filmu jest wręcz szokujący", pisze David Denby. "Nie przypominam sobie filmu, który w tak ekspresyjny sposób użyłby ciszy i portretowości; od samego początku film ujął mnie pełną namiętności surowością i prostotą", zachwyca się autor, zupełnie nieświadomie udowadniając, że polscy widzowie wiele stracili ignorując "Idę", gdy była wyświetlana w naszych kinach.
Dość powiedzieć, że nie było w ostatnim dziesięcioleciu polskiego filmu, który zgromadziłby w europejskich kinach tak wielką widownię, jest zdobywca gdyńskich Złotych Lwów. To największy sukces naszej kinematografii od 65 lat. W samej tylko Francji produkcję zobaczyło do tej pory (dane z kwietnia 2014) ponad pół miliona widzów. Wynik imponujący, zwłaszcza, że nad Wisłą film Pawlikowskiego obejrzało „tylko” 100 tys. kinomanów.
Teraz produkcja ma ogromną szansę podbić serca widzów za oceanem, gdyż pozytywna recenzja w New Yorkerze nie tylko zwróci uwagę czytelników na małe arcydzieło Pawlikowskiego, ale też zachęci innych recenzentów do przyjrzenia się jego dokonaniu.
"*Pawlikowski i początkujący operator Łukasz Żal kręcąc film w czerni i bieli, stworzyli obrazy tak silne i wyraziste, że wyostrzają nasze zmysły", analizuje film Denby. "'Idę' moglibyśmy nazwać statyczną, gdyby nie strumienie emocji wylewające się z każdego kadru, elektryzujące relację głównych bohaterek*", kontynuuje.
"Ida" opowiada historię dwóch kobiet, które wyruszają w podróż, by odkryć tragiczną historię rodziny. Jedną z nich jest wychowana w zakonie sierota Anna (debiutancka rola Agaty Trzebuchowskiej), która przed złożeniem ślubów otrzymuje od siostry przełożonej polecenie odwiedzenia swojej jedynej żyjącej krewnej, ciotki Wandy (Agata Kulesza). Była stalinowska prokuratorka wyznaje siostrzenicy, że obie są żydówkami, więc wspólna wyprawa w rodzime strony będzie też dla nich próbą poznania prawdy o tym, kim są naprawdę.
W recenzji opublikowanej w New Yorkerze David Denby zachwyca się też kreacją Agaty Kuleszy. Weterankę polskiej sceny porównuje do samej Grety Garbo, która, podobnie jak Kulesza, gestem czy pauzą potrafiła wyrazić więcej, niż najlepiej napisanym dialogiem. "Samym swoim spojrzeniem mogłaby zrywać zderzaki z samochodów", pisze polskiej aktorce recenzent.
Nieco mniej sympatii krytyk czuje do debiutującej Trzebuchowskiej, którą jeden z przyjaciół Pawlikowskiego zauważył w warszawskiej kawiarni i namówił do udziału w filmie. "Rezultaty uporu reżysera, by w tej roli osadzić *Trzebuchowską są dość mieszane: dostaliśmy nadzwyczajnej urody kobietę, ale straciliśmy umiejętności, które mogła pokazać bardziej doświadczona aktorka**", zauważa. "**Z drugiej strony, mętność jej postaci dodaje filmowi sporo tajemniczości*", dodaje.
"*Pawlikowski nakręcił film, w każdy kadr którego tchnął ducha burzliwej polskiej historii", kończy swoją recenzję Denby, pytając też *"co zrobić z przeszłością w momencie, kiedy odkrywamy ją na nowo? Czy nas to motywuje, każe odkupić winy, zabija, wywołuje tęsknotę za życiem czy pragnienie ucieczki? Odpowiedzi na te pytania są zdumiewające".