Bajka Disneya pomogła rozwiązać wielką zagadkę. Chodzi o tragiczne zdarzenie w ZSRR sprzed lat
Tragedia na Przełęczy Diatłowa od wielu dekad fascynuje media, dziennikarzy, a nawet naukowców. Na temat tego, co wydarzyło się feralnej nocy w 1959 roku powstało już wiele teorii. W rozwiązaniu zagadki pomogła najmniej oczekiwana rzecz – hitowa animacja "Kraina lodu" od Disneya.
23 stycznia 1959 roku grupa dziewięciu studentów i absolwentów Uralskiego Instytutu Politechnicznego w Swierdłowsku (obecnie Jekaterynburg) wraz z przewodnikiem wyruszyła na narciarską wyprawę w północną część Uralu. W nocy z 1 na 2 lutego doszło do tragedii. Poza jedną osobą, która wcześniej z powodu choroby musiała zawrócić, wszyscy zginęli.
Ich śmierć od początku była ogromną zagadką, co sprawiło, że wydarzenia na Przełęczy Diatłowa stały się prawdziwą pożywką dla wszystkich osób zakochanych w snuciu teorii spiskowych. W ciągu następnych lat mówiono m.in. o eksperymentach radzieckich naukowców, ataku Yeti czy kosmitów. Nie było końca różnym domysłom i mitom.
Okazuje się, że prawda jest mniej filmowa niż scenariusze rodem ze "Starożytnych kosmitów". National Geographic napisał o artykule opublikowanym na łamach magazynu naukowego "Communications Earth and Environment", w którym naukowcy przedstawili dane wskazujące na prawdopodobieństwo, że zadziwiająco mała lawina mogła być odpowiedzialna za makabryczne obrażenia i śmierć ośmiu studentów i przewodnika.
To, co jest szczególnie interesujące w przeprowadzonym badaniu, które zresztą potwierdza hipotezę o lawinie, jest to, że jeden z naukowców, John Gaume, oparł się na niecodziennym źródle inspiracji. Gaume wyjawił, że kilka lat temu był pod wielkim wrażeniem tego, jak dobrze oddano ruch śniegu w wielkim przeboju Disneya, animacji "Kraina lodu" z 2013 roku. Z tego powodu postanowił zapytać animatorów, jak to zrobili.
Po spotkaniu w Hollywood specjalisty, który pracował nad efektami w bajce, Gaume zmodyfikował kod animacji śniegu, by wykorzystać go w swoich modelach symulacji lawiny. Jego cel był zdecydowanie mniej rozrywkowy, ale pomysł okazał się trafiony, bo symulacja była w stanie oddać to, jaki wpływ może mieć nawet najmniejsza lawina na ludzkie ciało. Tym samym badacze dowiedli, że bryły lodu, który powstały w przypadku lawiny, bez wątpienia mogły doprowadzić do złamań żeber i urazów czaszki u człowieka.
W przypadku tego, co się wydarzyło po lawinie, wciąż istnieje wiele spekulacji, ale dziwne rozmieszczenie ciał studentów mogło być efektem tego, że niektórzy uczestnicy wyprawy, zamiast udać się natychmiast w bezpieczne miejsce, próbowali ratować jeszcze swoich kolegów. Był to niezwykły akt odwagi i przyjaźni.
Rzecz jasna autorzy badania nie twierdzą, że znaleźli wyjaśnienie na każdy zagadkowy element związany z tragedią na Przełęczy Diatłowa, ale są przekonani, że odkryli najważniejszą rzecz – za śmierć członków ekspedycji odpowiedzialna była lawina. Kto by pomyślał, że pomoże im w tym animacja "Kraina lodu".