Recenzje''Bang Gang'': Dzieciaki chcą tylko się bawić [RECENZJA]

''Bang Gang'': Dzieciaki chcą tylko się bawić [RECENZJA]

Dla bohaterów “Bang Gang” - grupy nastolatków urządzających po szkole seksimprezy - monogamia, poczucie wstydu i przyzwoitości to przeżytki, które przystają do ich świata, tak jak telegraf do Tindera i Snapchata. Ale debiutująca reżyserka Eva Husson zrobiła wszystko, żeby jej film nie stał się pożywką dla moralistów. “Bang Gang” jest hymnem o miłości i dojrzewaniu w czasach Facebooka, przypominającym w stylu wizyjny “Piknik pod wiszącą skałą” i ekstatyczny “Spring Breakers”skrzyżowany z realistycznymi “Dzieciakami”. Takie połączenie daje mieszankę wybuchową, która uderza widza po głowie i długo nie daje o sobie zapomnieć.

''Bang Gang'': Dzieciaki chcą tylko się bawić [RECENZJA]

Największe zaskoczenie w “Bang Gang”? To, że nastolatki chyba nigdy nie miały takiej wolności w okazywaniu uczuć, mówieniu o swojej seksualności, a wreszcie jej okazywania, tak jak zostało to pokazane w tym filmie. Bohaterowie mają po 16 lub 17 lat i kilku lub kilkunastu “zaliczonych” partnerów seksualnych. Takie rzeczy tylko w filmie? Niezupełnie. “Bang Gang” może wydawać się filmem-wykrzyknikiem, ale nie da się go zignorować, bo dotyka istotnych przemian w zachodniej obyczajowości.

Reżyserka napisała scenariusz w oparciu o prawdziwe wydarzenia. W 1996 roku w małym amerykańskim mieście w hrabstwie Rockdale zdiagnozowano syfilis u ponad 200 uczniów. Większość z nich miała średnio pięćdziesięciu partnerów seksualnych. Husson wychowała się na francuskiej prowincji, sama przyznaje, że wcześnie zaczęła uprawiać seks, ale jej eksperymenty nigdy nie zbliżyły się do wielkich seksimprez urządzanych przez bohaterów jej filmu. Ale cała sprawa dała jej do myślenia. Co stało się w naszej kulturze, że puściły im hamulce i poczuły, że mogą wszystko?

“Bang Gang” nie odpowiada na to pytanie. Skupia się raczej na pokazaniu skutków erupcji wolności seksualnej, idącej w parze z piciem alkoholu i używkami. Bohaterowie filmu żyją właściwie bez opieki rodziców, którzy mają kumpelskie relacje ze swoimi dziećmi, są w delegacji bądź pracują za granicą. Orgie w pewnym sensie wypełniają dzieciakom brak bliskości w domu, ale Husson nie rzuca oskarżeń. Jej kamera nie sądzi, tylko się przygląda. W tym filmie czuć dużo empatii, zrozumienia i ciepła, wynikającego z przeświadczenia, że seks - choćby najbardziej wyuzdany - jest wyrazem poszukiwania bliskości.

Bohaterowie płacą cenę za wolność seksualną. Ale to nie powód do lamentowania. Może pokolenie współczesnych nastolatków wydaje się zagubione, ale nie jest bezmyślne. Bawi się z ogniem, ale kto się nim chociaż raz nie sparzył?

Ocena 7/10

Łukasz Knap

nastolatkiseksrecenzja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (128)