Bartosz Żurawiecki: Lalka opuszcza dom

Lipiec to potworny miesiąc dla kinomanów, a i meteorologicznie zachowywał się w tym roku paskudnie. Dobrze więc, że już się skończył. Co ma zrobić ktoś, kto w lipcu chce zobaczyć w kinie jakiś frapujący film? Pojechać na któryś z letnich festiwali, na Nowe Horyzonty chociażby. A jeśli musi zostać w domu? To ma przerąbane! Z tej desperacji chciałem się nawet wybrać na komedię „Druhny”, ale wystarczyło, że przeczytałem tytuły polskich recenzji: „Kobieta też kumpel”, „Kobiety są szalone”, „Kobiety też mają jaja”, „Dziewczyny też wydalają” i od razu mi się odechciało. Nie znoszę wesel, a jeszcze oglądanie na nich wydalających dziewczyn z jajami mogłoby mnie wpędzić w głęboką depresję tej jesieni w środku lata.< br />
Owszem, pierwsza połowa lipca wyglądała zupełnie dobrze, pojawili się wtedy na naszych ekranach np. „Debiutanci”. Ale honor drugiej połowy ratuje jeden tylko film - „Karen płacze w autobusie”. Nie jest to dzieło wybitne, nie przynosi jednak nikomu wstydu. Przede wszystkim warto podkreślić, że pochodzi z Kolumbii. Jeśli bowiem ten kraj z czymś nam się kojarzy, to z narkotykami, porwaniami i morderstwami. No, jeszcze ewentualnie z Marquezem i Shakirą. Tymczasem w debiucie Gabriela Rojas Very nikt do nikogo nie strzela, życie na ulicach Bogoty toczy się zwyczajnie i nawet wieczorami bohaterowie zamiast wciągać kokę piją piwo.

Bartosz Żurawiecki: Lalka opuszcza dom
Źródło zdjęć: © Art House

Jest za to samotność, choć film nie rozstrzyga, czy będzie trwała aż 100 lat. Tytułowa bohaterka opuszcza po dekadzie małżeństwa swojego męża, przy którym spełniała wyłącznie funkcje kuchty i hostessy. Nie ma wykształcenia, nigdy nie pracowała zawodowo, nie posiada własnych pieniędzy. Za ostatni grosz wynajmuje obskurny pokój i rozpoczyna wędrówkę po mieście z CV. Bezskutecznie. Przyjdzie jej żebrać o drobne na ulicy.

Klucz do interpretacji filmu stanowi dialog, w którym Karen wspomina, że właśnie przeczytała „Dom lalki” Ibsena. Rojas Vera pokazuje, co się dzieje, gdy lalka opuszcza dom. Z tym, że to Nora przeniesiona w inne czasy i inne środowisko – najwyraźniej reżyser sugeruje, że współczesne społeczeństwo kolumbijskie jest równie patriarchalne jak społeczeństwo norweskie końca XIX wieku i wiele tam jeszcze trzeba zrobić dla emancypacji kobiet.

„Karen płacze w autobusie” nie odkrywa Ameryki (Południowej). Rzecz zrobiono w solennej realistycznej konwencji. Poszczególne wątki są dość stereotypowe – najlepszą koleżanką bohaterki zostanie dziewczyna o swobodnych obyczajach, które w ten sposób próbuje wyciągnąć dla siebie korzyści z męskiego świata. Ale zarazem to właśnie kobieca solidarność uratuje obie przez upadkiem na dno.

Wiarygodnie wypada jednak w filmie portret Karen (gra ją, także debiutująca, Angela Carrizosa). Stłamszonej, zahamowanej (seks uprawiała tylko z mężem, którego nigdy nie kochała), nieco ofermowatej i nie zawsze budzącej sympatię. Woli np. wyłudzać od ludzi pieniądze na przystanku autobusowym niż uczciwie zarobić rozdawaniem ulotek, bo to praca, która ją poniża. Podobają mi się również powracające motywy – ten z marynarką chociażby. Uświadamia on bohaterce, że kolejny związek, z pozornie liberalnym i otwartym dramaturgiem, wpędzi ją do tej samej klatki, w której tkwiła przez cały czas swego małżeństwa.

Albo tytułowy płacz w autobusie. Jest on klamrą filmu. Na początku płacze właśnie Karen, w epilogu zaś jakaś inna kobieta. Kamera przez chwilę, nim się wyłączy, zatrzymuje na niej swoje spojrzenie. Mógłby się teraz zacząć następny film o następnej kobiecie, równie nieszczęśliwej, zgnębionej i zagubionej. Mamy otwarte zakończenie, bo nie jesteśmy i tego pewni, czy Karen wyjdzie wreszcie na prostą.

Takie proste a dobitne dzieła niezmiennie wywołują we mnie (wiem, będę się powtarzał, ale może za milionową repetycją osiągnę jakiś skutek) żal, że nie robi się ich w Polsce. Że problemy nierównego statusu płci, sytuacji kobiet, uwięzienia w patriarchalnych strukturach oglądamy wyłącznie w wersjach importowanych. No, tak, ale u nas – w przeciwieństwie do krajów latynoskich – nie wypada płakać w autobusach i w ogóle obnosić się z uczuciami innymi niż patriotyczne czy kibolskie. U nas Karen zaciska zęby i nie opuszcza domku dla lalek. Do końca życia udaje, że jest strasznie szczęśliwa.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)