Każda dziedzina życia ma swojego wielkiego przedstawiciela, którego ewentualna strata jest bardzo dotkliwa. Nikt i nic nie trwa wiecznie, jednak raz rozpoczęty proceder powinien być kontynuowany przez jego spadkobierców, aby ciężko włożona praca nie poszła na marne.
Za ojca i legendę filmu animowanego uznaje się Walta Disneya. Ten, uhonorowany łącznie 26 nagrodami Amerykańskiej Akademii Filmowej zwanymi Oskarami, filmowiec swoją pomysłowością doprowadził do spopularyzowania bajek. Stworzył postacie, które znane są na całym świecie. Myszka Miki, Kaczor Donald czy pies Pluto bawiły, bawią i będą bawić zawsze, a produkcje korporacji The Walt Disney Company przyciągają tłumy zwolenników. Uniwersalność ich treści powoduje, że skierowane są do każdego widza, bez względu na jego wiek. Zarówno dzieci jak i dorośli bawią się wyśmienicie, bo Walt Disney jest mistrzem kina rodzinnego i żadna z istniejących wytwórni nie jest w stanie mu dorównać.
W disnejowskim dorobku znajduje się wiele genialnych, wiekopomnych animacji, wśród których możemy wymienić np.: „Królewnę Śnieżkę i 7 krasnoludków”, „Piękną i Bestię”, czy „Śpiącą Królewnę”. Filmy te przez wielu uznawane są za arcydzieła sztuki filmowej, a tej ostatniej przyjrzymy się bardziej wnikliwie.
Autorem baśni „Śpiąca Królewna” jest Charles Perrault – francuski pisarz epoki baroku, spod pióra którego wyszły takie znakomite bajki jak „Kot w butach”, „Kopciuszek”, „Czerwony Kapturek” czy „Tomcio Paluch”. Każda z tych pozycji jest wszystkim bardzo dobrze znana. Ich popularność wzrosła kiedy do głosu doszła kinematografia, a właśnie dzięki Disneyowi postacie zagościły na stałe w życiu widzów. Reżyserem filmu jest nieżyjący już Clyde Geronimi, który w swoim dorobku ma wiele znanych i lubianych opowieści. Uczestnictwo przy takich produkcjach jak „Zakochany kundel”, „Piotruś Pan” przyniosło mu szerokie uznanie wśród krytyków i co najważniejsze miłośników animacji.
Historia przedstawiona w „Śpiącej Królewnie” jest powszechnie znana, jednak pokrótce ją przytoczę. Na świat przychodzi potomek rodziny królewskiej, niebiańsko śliczna córeczka o imieniu Aurora. Narodzenie dziecka przyniosło Królestwu… wielkie szczęście, którym nie przyszło się zbyt długo cieszyć. Zła wiedźma rzuca czar na księżniczkę, która w swoje szesnaste urodziny ukłuje się wrzecionem i na zawsze zapadnie w sen. Na straży bezpieczeństwa Aurory stanęły trzy wróżki, które nie do końca wywiązały się z powierzonego im zadania. To, co miało się zdarzyć okazało się być nieuniknione.
Księżniczkę dopadła klątwa, lecz dzięki swoim aniołom stróżom pojawia się szansa na pozbycie się czaru. Aby obudzić Aurorę musi pocałować ją młody książę Filip, który na nieszczęście zostaje uwięziony w lochu przez tę sama, wredną wiedźmę. Trzy wróżki będą musiały zrobić wszystko, aby uratować swoją podopieczną.
„Śpiącą królewnę” ciężko jest porównać do współczesnych bajek. Nie chodzi tylko o ich sposób realizacji, a głównie o treść. Obecnie nie ekranizuje się baśni, które kiedyś były idealnym materiałem na film animowany. Na szczęście ich magia przetrwała do dziś i czaruje swoją oryginalnością i ponadczasowością. Walt Disney był wielkim magikiem, a „Śpiąca królewna” to jeden z jego najlepszych pokazów. Rewelacyjna oprawa muzyczna, z wykorzystaniem utworów Czajkowskiego, nadzwyczajna, pełna kolorów scenografia, przenosi widzów w bajkowy świat fantazji.
Polski dystrybutor – Imperial, niedawno wydał wersje rozszerzoną (limitowaną), do której oprócz filmu, dołączył drugą płytę pełną interesujących dodatków (gry i zabawy m.in.: zwiedzanie zamku Śpiącej Królewny w Disneylandzie - wirtualna wycieczka, czarodziejska gra taneczna). Ten typ wydania powinien zachęcić miłośników starego, dobrego disnejowskiego kunsztu animacji, która dla mnie jest arcydziełem tego gatunku filmowego.