Bezrobotny kucharz na zasiłku w Korei Północnej. Został "kretem" i poznał sekrety reżimu
Bezrobotny szef kuchni i były legionista-diler kokainą infiltrują środowisko handlarzy bronią z Korei Północnej. Podpisują kontrakt wart miliony dolarów. Brzmi niewiarygodnie? To prawdziwa historia opowiedziana przez naczelnego skandalistę kina dokumentalnego.
Jeśli interesujecie się Koreą Północną, to pewnie kojarzycie film "Idioci w Korei" z 2009 r., w którym niepełnosprawny chłopak z przyjacielem jadą do Korei Północnej wystawić spektakl. Po tym filmie jego reżyser, Mads Brügger, dostał dożywotni zakaz wjazdu do tego kraju. Zgłosił się jednak do niego Ulrich Larsen (były szef kuchni) i zaoferował swoją pomoc przy robieniu następnego filmu.
Mads wykorzystał okazję i stworzył z Ulrichem film "Kret w Korei". To historia o tym, jak dwóch przypadkowych mężczyzn (i reżyser, który wszystkim kierował) przekonało wysoko postawionych urzędników z Korei Północnej do podpisania milionowego kontraktu na handel bronią.
"The Mole" ("Kret w Korei"), kręcony potajemnie przez ponad dekadę, jest niepokojącą historią naszych czasów. Od 18 grudnia dostępny jest na nowo powstałej platformie firmowanej przez dystrybutora Against Gravity. Mieliśmy okazję obejrzeć już "Kreta w Korei" i jest to jeden z najbardziej wstrząsających filmów dokumentalnych ostatnich lat.
Zobacz: Sonia Bohosiewicz o zarobkach aktorek. "Jesteśmy 1/3 niżej"
Towarzystwo Przyjaciół Korei
Brügger przyznaje, że od lat próbuje udowodnić, że Korea Północna to zbrodniczy reżim. Mniej więcej w 2010 r. napisał do niego Ulrich Larsen - były kucharz, mąż i ojciec, który żyje z zasiłku. Zaproponował, by reżyser zrobił tym razem film o nim i jego próbie infiltracji duńskiego Towarzystwa Przyjaciół Korei. Brügger nie był specjalnie zainteresowany, bo TPK to "depresyjna grupa zapaleńców". Nic ciekawego. Zaznaczył, że nie zapłaci Ulrichowi żadnych pieniędzy, ale jeśli ten będzie miał coś interesującego, to ma dać znać.
Larsen wkręcił się w Towarzystwo tak bardzo, że z czasem awansował do zarządu i stał się prawą ręką jej przewodniczącego, Andersa Kristensena – komunisty, który przed laty spotkał się z Kim Ir Senem.
Kret wszystko filmował pod pretekstem tworzenia materiałów na YouTube o swojej działalności w Towarzystwie.
W 2012 r. pierwszy raz udało mu się dostać do Korei Północnej. Dostał tam medal za działanie na rzecz północnokoreańskiego reżimu. Podczas tej wizyty Ulrich poznał Alejandro Cao de Benosa, hiszpańskiego arystokratę, przyjaciela koreańskiego reżimu i prezydenta międzynarodowej organizacji wspierających tamtejszy rząd. - Jest małym dyktatorem w swoim własnym świecie - mówi o nim Larsen.
Kret zdobył zaufanie Alejandro i zaczął z nim ściśle współpracować. Przez 5 lat jeździł na spotkania, podczas których "przyjaciele Korei Północnej" puszczali sobie patriotyczne piosenki, wymieniali się medalami i wygłaszali mowy pochwalne dla Kimów. Wkrótce okazało się, jaki był prawdziwy cel tych stowarzyszeń. Alejandro naciskał na Ulricha, by ten szukał biznesmenów gotowych inwestować w Koreę Północną.
Menu z bronią dostępne ot tak
Tu pojawia się kolejny bohater filmu – Pan James, czyli Jim Mehdi Latrache-Qvortrup. Były żołnierz i handlarz narkotyków, który za nielegalny biznes odsiedział 8 lat w więzieniu. Jim zrehabilitował się i prowadzi legalne biznesy. Jego przeszłość i image idealnie pasowały do roli biznesmena zainteresowanego inwestycjami w niedostępnej Korei Północnej.
Alejandro, Pan James i Kret spotykali się, by ustalić, czy mogą razem pracować. Wystarczyło kilka minut, by de Benos zaczął sypać, jakie nielegalne biznesy można stworzyć w Korei Północnej i nikt nie będzie wyciągał konsekwencji. Od produkcji metamfetaminy po fabryki czołgów i rakiet.
Z każdą kolejną minutą filmu Pan James i Kret wchodzą coraz głębiej w stworzoną przez siebie symulację.
W 2017 r. pojechali razem do Korei Północnej. Po kilku dniach zwiedzania Pjongjangu zorganizowano im spotkanie w podziemnych apartamentach, na którym pojawili się m.in. przedstawiciele reżimu, dyrektor fabryki broni i oficer wywiadu.
Żaden z nich nie domyślił się, że mają do czynienia z byłym kucharzem i z podstawionym aktorem. Koreańczycy zaprezentowali Jamesowi pełen katalog dostępnej broni. Z cenami. 24 mln dol. za rakietę dalekiego zasięgu, nieco mniej za inne pociski. James podpisał z Koreańczykami umowę na wspólną inwestycję.
I tu teoretycznie Mads Brügger mógłby przerwać mistyfikację, wyrwać bohaterów z tej sprawy i zakończyć film, bo już dowiódł, jak łatwo można zmanipulować koreańskich urzędników i ich zauszników z Europy. Poszedł jednak o wiele, wiele dalej.
Fabryka ukryta pod hotelem
Reżyser, Kret i Pan James ciągnęli farsę w sumie 10 lat. W tym czasie dobijali stopniowo kolejnych targów z Koreańczykami z Północy. Ci wyjawili, że chcą, by w biznes zaangażować syryjski reżim, potem pojawił się także handlarz z Jordanii. W sprawę wciągnięto nawet oficjeli z Ugandy.
Plan był taki: James kupi wyspę na Jeziorze Wiktorii w Ugandzie, przesiedlą miejscową ludność, zbudują kompleks turystyczny, który będzie przykrywką dla podziemnej fabryki broni i metamfetaminy. Wszystko to mogło się bez problemu wydarzyć. Były podpisane umowy, wszystko było wycenione. Koreańczycy przygotowali wizualizacje i projekty hotelowego kompleksu. Podpisano umowy z jordańskim biznesmenem. James i Ulrich pojechali nawet do wioski na wspomnianej wyspie, by zobaczyć, w którym dokładnie miejscu stanie hotel.
Pan James i Kret dobrnęli w końcu do finalnego momentu wykładania pieniędzy na stół. Reżyser musiał to przerwać.
Kogo oszukał Mads Brügger?
"Kret w Korei" zadebiutował na świecie w październiku tego roku. Zagraniczni recenzenci piszą, że być może mamy do czynienia z największą i najodważniejszą prowokacją od wielu lat, jeśli nie w historii filmu. Inni dodają, że to jak opowieść o przygodach Jamesa Bonda, tylko "bez szybkich samochodów i gorących blondynek".
Film zdecydowanie pokazuje niewyobrażalną, szokującą historię. Ekspert ONZ poproszony przez BBC o obejrzenie filmu przyznał, że to "wysoce prawdopodobne", że koreańscy oficjele dali się wkręcić aż do tego stopnia. Jego zdaniem film jest dowodem na desperację północnokoreańskiego reżimu, który szuka gdzie może inwestorów do sprzedaży broni i innych nielegalnych na świecie towarów w świetle sankcji, jakie na nich nałożono.
"Kret w Korei" fascynuje tym bardziej, że może być jedną, wielką… ściemą.
Brügger pokazuje dziesiątki nagrań z ukrytych kamer, podpisy na dokumentach, nagrania z podsłuchanych spotkań z prawdziwymi urzędnikami, których można sprawdzić w internecie. Skala przedsięwzięcia jest tak ogromna, że może wydawać się nieprawdopodobna, a część widzów może uznać, że reżyser wszystko to sobie zmyślił. Jakakolwiek nie byłaby prawda, Brügger zakpił przede wszystkim ze zdesperowanego reżimu Korei Północnej. Jak zareagowali tamtejsi politycy?
Warto przekonać się samemu. Dwugodzinny seans "Kreta w Korei" to nieprawdopodobnie wciągająca jazda bez trzymanki. Możliwa od 18 grudnia na platformie vod.mdag.pl, gdzie będą pokazywane też inne filmy dokumentalne festiwalu Millennium Docs Against Gravity.