"BFG: Bardzo Fajny Gigant": byliśmy na londyńskiej fecie nowego filmu Spielberga [WIDEO]
Leicester Square, centralny plac rozrywkowego Londynu, skupiający publiczność największych angielskich kin i teatrów, jak za dotknięciem różdżki zamienił się w fantastyczny plan zdjęciowy i park rozrywki. Wszystko za sprawą imprezy promującej „BFG: Bardzo Fajny Gigant”, nowego filmu *Stevena Spielberga. Dla amerykańskiego magika wynajęcie na cały dzień centrum angielskiej metropolii to niewielki kaprys. Jego dniówka wynosi ponad 270 tys. dolarów. Zobaczcie relację z londyńskiej imprezy, na której byliśmy z kamerą.*
„BFG: Bardzo Fajny Gigant” w Anglii to wielka sprawa. Po pierwsze, film powstał na podstawie książki pióra Roalda Dahla, kultowego pisarza, w Londynie być może ważniejszego niż twórczość Andersena. Po drugie, zekranizował ją Spielberg, który nie raz i nie dwa udowodnił, że wie, jak puścić wodze fantazji (i nieźle na tym zarobić). To jego pierwszy film dla wytwórni Walta Disneya. No i zagrali w nim fantastyczni aktorzy, wszyscy pojawili się w Londynie. Czego chcieć więcej?
Film opowiada o mieszkającej w londyńskim sierocińcu Sophie (Ruby Barnhill). Dziewczynka ma 10 lat i cierpi na bezsenność. Pewnej nocy porywa ją gigant (Mark Rylance), przyjacielski olbrzym, który kolekcjonuje sny i przekazuje je tym, którzy na to zasłużyli. Zabiera ją do magicznej Krainy Olbrzymów, ale meandry fabuły porywają nas także do królowej brytyjskiej (Penelope Wilton) i jej asystentki (Rebecca Hall).
W “Bardzo Fajnym Gigancie” nie brakuje emocji. Tego oczekujemy od filmu podpisanego przez Spielberga i to dostajemy. Dostajemy też coś więcej - niezwykle żywy język Dahla - tytułowy wielkolud posługuje się dziwaczną mową, pewną zabawnych błędów i neologizmów. [...] w odróżnieniu od wielu ostatnich produkcji dla dzieci ta wyróżnia się brakiem sztucznego lukru. Zachowało się w niej niewzruszone marzenie o dzieciństwie, którego sensem jest przyjaźń - tak pisał w recenzji Łukasz Knap, krytyk filmowy WP (więcej tu).