Bogusław Linda: Kierowała nim miłość czy wyrachowanie?
Dziś uchodzi za jednego z największych twardzieli w polskim kinie. W przeszłości był jednak chuderlawym chłopcem, który zbierał cięgi od rówieśników. Jego rodzice klepali biedę, przez co kilkuletni Bogusław Linda miał poważne problemy zdrowotne. I to one zmotywowały go do ćwiczeń i pracy nad sobą.
Dziś uchodzi za jednego z największych twardzieli w polskim kinie. W przeszłości był jednak chuderlawym chłopcem, który zbierał cięgi od rówieśników. Jego rodzice klepali biedę, przez co kilkuletni Bogusław Linda miał poważne problemy zdrowotne. I to one zmotywowały go do ćwiczeń i pracy nad sobą.
Potem los się odmienił: Linda nabrał siły i odwagi, przez lata „trzymał szkołę w garści” - choć wciąż nie radził sobie w sprawach damsko-męskich. Ale w końcu uporał się i z tym problemem. Z nieśmiałka stał się podrywaczem, który nie przepuścił niemal żadnej dziewczynie. Przyznawał, że w młodości liczyły się dla niego „przygody i kobiety”.
Panie miały do niego prawdziwą słabość, co Linda chętnie wykorzystywał. Do dziś nie wiadomo, czy kiedy nawiązywał romans z Polą Raksą, kierowało nim uczucie czy wyrachowanie. Dopiero po wielu latach, po „pokomplikowaniu” życia sobie i innym, ustatkował się u boku „tej jedynej”kobiety.
Bieda aż piszczy
W książce „Zły chłopiec” Bogusław Linda szczerze opowiedział o swoim dzieciństwie. A to wcale nie należało do najprzyjemniejszych. Jego rodzice ledwo wiązali koniec z końcem.
– Nie miałem obiadów w szkole. W domu też nie, ponieważ mama pracowała na uniwersytecie i nie miała czasu. No więc mieszkałem w bloku i miałem bardzo mały pokoik, może dwa na cztery metry. Mieściła się w nim wąska leżanka i taki segment biurkowy, w którym otwierało się klapę* – wspominał. *- Czy byliśmy biedni? Tak. Ale wtedy nie zdawałem sobie z tego sprawy. Z tamtych lat pamiętam smak placków ziemniaczanych z cukrem. Na mięso nie było nikogo stać.
Kilka lat później jego rodzice się rozstali. Mały Bogusław mieszkał to u ojca, to u matki. Być może to spowodowało, że szybciej postanowił się usamodzielnić.
- Jak miałem 16 lat, to sam odszedłem z domu – wyznawał.
''Nie byłem tchórzem''
Pierwsze walki toczył już w dzieciństwie – kiedy przyjeżdżał do rodziny na wsi na wakacje, miejscowe dzieciaki nie dawały mu żyć.
– Tam nikogo nie było do grania w piłkę. Czasami trzeba było się przedrzeć do spółdzielni, do GS-u, dwa kilometry szosą, czyli rowerami. Wtedy zwykle atakowały nas watahy miejscowych* – wspominał w biografii „Zły chłopiec”. *- Myśmy byli letniskowi, czyli obcy. Bili nas po prostu. Napier... Nie za bardzo byłem dzielnym i silnym chłopcem. Ale nie byłem tchórzem. Biłem się.
Lecz nie było mu łatwo.
- Miałem krzywicę klatki piersiowej, z biedy – dodawał. To właśnie spowodowało, że zainteresował się sportem - zaczął trenować judo i boks.
- Musiałem dużo ćwiczyć. Trenowałem przez całe dzieciństwo i młodość – tłumaczył.
Nieśmiały w towarzystwie kobiet
W szkole średniej znacznie zmężniał. Wraz z kolegą dawali się nauczycielom we znaki.
- Wydawało nam się, że trzymamy tę szkołę w garści. To był czas władzy hormonów i młodzieńczej głupoty – opowiadał na łamach książki.
Nie radził sobie tylko w kontaktach z dziewczynami.
- Przy zakochiwaniu się byłem taki nieśmiały, że traciłem wiele szans na zdobycie dziewczyny– wyznawał, dodając, że koledzy bez trudu podrywali te fajniejsze koleżanki, a on stał z boku. Wkrótce jednak miało się to zmienić.
''Byłem kochliwy. Wierny niestety nie''
Z czasem Linda nabrał odwagi i stał się prawdziwym kobieciarzem. Zniknęła dawna nieśmiałość.
- Wtedy tylko dwie rzeczy widziałem w tych swoich durnych gałach: w jednym oku kwiaty („w celach handlowych. W zamian za seks i uczucia”), a w drugim kobiety – mówił.
Aktorstwo go pociągało, ale wyznawał, że poszedł do szkoły aktorskiej głównie po to, by podrywać piękne dziewczyny. W tym czasie był nieustannie zakochany.
- Czasem nawet w paru naraz, bo ja byłem bardzo kochliwy. Wierny niestety nie. Ale to był czas hipisów, wolna miłość, dzieci kwiaty – tłumaczył.
W szkole teatralnej po raz pierwszy zapalił marihuanę. Jak wspominał:
- Przywiózł ją mój daleki kuzyn z Nowego Jorku. Paliliśmy ją w akademiku i w kinach. Nikt nas nie karał, bo milicja nie znała tego zapachu.
Miłość czy wyrachowanie?
Po dyplomie dostał etat w Starym Teatrze i pomieszkiwał w małym pokoiku, w bardzo skromnym warunkach.
- Siennik na podłodze, bo wtedy nie było jeszcze materaca – opisywał.
Po dwóch latach odszedł z teatru na własne życzenie, czym wywołał konsternację w środowisku, bo wówczas mało kto rezygnował z własnej woli z etatu. Tym samym aktor stracił pokoik w teatrze i nie miał gdzie mieszkać. Z pomocą przyszła mu Pola Raksa (na zdjęciu).
Propozycja ponętnej i w dodatku starszej koleżanki, która od pewnego czasu borykała się z samotnością, spadła mu z nieba. Aktorzy zamieszkali razem, choć nie wiadomo, czy Lindą kierowało uczucie, czy wyrachowanie. Jak pisze „Na żywo”, 40-letnia aktorka była dla niego w tamtym okresie „matką, żoną i kochanką”, a on dom traktował „jak hotel”. Rozstali się, gdy na jaw wyszły kolejne romanse Lindy.
''Kobieta mojego życia''
Kariera filmowa Lindy nabierała w tym czasie rozpędu, a on cieszył się z towarzystwa urodziwych aktorek.
- To, co najbardziej ciągnęło mnie do filmu, to możliwość spotkania wielu pięknych kobiet. I za każdym razem innych, a nie ciągle tych samych koleżanek z teatru* – wspominał. Ale wszystkie romanse kończyły się przykrymi rozstaniami. *– To była reguła, że jak się za bardzo zakochiwałem, to nigdy nie kończyło się dobrze. I nie dawało żyć i spać. I piłem.
Dopiero spotkanie z Lidią Popiel (na zdjęciu) odmieniło jego życie. Chociaż ona miała męża, a on kilkuletnie bliźnięta, nic nie mogło powstrzymać ich uczucia.
– Pokomplikowaliśmy sobie trochę losy. Sobie i innym... Ale nie było na to rady – przyznawał. - Marzyłem zawsze o wielkiej miłości. I jak spotkałem Lidkę, kobietę mojego życia, to odtąd ona już była najważniejsza. (sm/gk)