Bohater filmu Sekielskiego: znów zostałem upokorzony przez Kościół
Marek Mielewczyk, ofiara księdza pedofila z Kartuz, komentuje dla WP słowa abpa Sławoja Leszka Głódzia: - Znów dostałem w twarz i zostałem upokorzony przez Kościół.
Marek Mielewczyk z Kartuz jest jednym z bohaterów filmu Tomasza Sekielskiego "Tylko nie mówi nikomu". Był molestowany przez kilka lat jako 12, 13, 14- latek przez księdza Andrzeja S. w kościele św. Kazimierza w Kartuzach. W wieku 18 lat Mielewczyk po raz pierwszy próbował popełnić samobójstwo. Gdy opowiedział w szpitalu o gwałtach, lekarka porozmawiała z jego rodzicami i powiadomiła kurię.
Ksiądz Andrzej S. w 2016 roku został wydalony z kapłaństwa. W swoim filmie Sekielski pokazuje jednak, że mimo przestępstw, ksiądz S. bierze w 2017 roku udział w procesji Matki Boskiej Fatimskiej w Mogilnie ubrany w ornat.
Marek Mielewczyk pojawił się w poniedziałkowy wieczór pod domem arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia w Gdańsku. Beata Maciejewska z partii Wiosna zorganizowała tam pokaz filmu Sekielskiego na płocie posesji arcybiskupa. Poniżej nasza rozmowa z Mielewczykiem.
Marek Mielewczyk: Dobrze, że tu jestem..
Sebastian Łupak: Dlaczego?
Od rana wku.. mnie strzelił na Głódzia.
Domyślam się, że za jego wypowiedź o filmie Sekielskiego, że byle ”czego nie ogląda”.
Tak. Znów dostałem w twarz i zostałem upokorzony przez Kościół. To ich pracownik zniszczył przecież moje dzieciństwo, moje życie, a oni mówią, że to jest byle co? Czyli ja jestem dla nich byle co, ja jestem dla nich niczym, nie stanowię dla nich żadnej wartości. Od razu wku… mnie strzelił, jak to usłyszałem. Cały dzień to za mną chodziło.
W filmie Sekielskiego jest scena, gdy dzwoni pan do drzwi kardynała Dziwisza w Krakowie. Bez skutku. Dziś stoimy pod drzwiami abp Głódzia w Gdańsku. Co by Pan powiedział abp. Głódziowi, gdyby do nas wyszedł?
Że zapraszam go do rozmowy w cztery oczy. Chciałbym wreszcie, żeby ktoś z Kościoła spojrzał mi prosto w oczy. Nigdy tego nie doświadczyłem. Nikt nie starał się zrozumieć, co mnie spotkało. Nie usłyszałem nigdy osobiście słowa ”przepraszam” od nikogo z Kościoła.
Były próby kontaktu Kościoła z panem?
Sąd biskupi Diecezji Toruńskiej próbował niby wyznaczyć termin mojego spotkania z abp. Stanisławem Gądeckim, przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski. Ale do spotkania nie doszło. Miało do tego spotkania dojść już 9 lutego, ale 8 lutego napisali mi w mailu, że abp Gądecki ma już tyle spotkań z ofiarami, że nie zdąży i że spotka się ze mną na wiosnę. Jest wiosna, zaraz będzie lato, a ja dalej czekam. Nie wierzę jednak, że abp Gądecki rzeczywiście spotyka się z ofiarami.
Chodzi pan do kościoła?
Nie, bo to przywołuje wspomnienia i zachowania księdza. Zbyt wiele mnie to kosztuje.
Co pan pamięta?
Służyłem jako ministrant w czasie eucharystii. Kiedy spłukiwaliśmy księdzu S. ręce po łamaniu hostii, to on wypowiadał słowa: ”Obmyj panie me winy i oczyść z grzechu mojego”. Patrzył mi głęboko w oczy i śmiał mi się wtedy w twarz.
Dlaczego?
Bo on był oczyszczony, a ja – winny. Ja miałem wtedy 12, 13 lat. Do dziś mnie zatyka, zawieszam się, na to wspomnienie. Chciałbym móc to wykrzyczeć.
Po premierze filmu Kościół poinformował, że księżmi nie są już ani Paweł Kania, ani Dariusz Olejniczak...
To jest dobra reakcja, ale dlaczego trwała tak długo? Dlaczego potrzeba takiego filmu, żeby Kościół zaczął się oczyszczać? Dlaczego potrzebne są filmy i pozwy sądowe, żeby Kościół reagował? Po co w takim szambie tak długo siedzieć? To powinno działać natychmiast, a nie w sposób ślimaczy.
Nie żałuje pan, że wziął udział w tym filmie?
Nie. My to robimy dla ludzi, żeby uchronić kolejne dzieci i wnuki. Poza tym to da odwagę innym ofiarom, że trzeba się z tym zmierzyć, że trzeba to wreszcie wyrzucić z siebie, powiedzieć o tym głośno. Żadne dziecko nie podoła przeciwstawić się dorosłemu. Ja miałem 12, 13 lat, nie potrafiłem oprzeć się presji mojego księdza, duchownego, spowiednika. Ta osoba manipulowała mną.
Film obejrzało 7 mln ludzi…
Mam nadzieję, że będą dzięki temu potrafili uchować swoje dzieci przed pedofilią w Kościele, że zachowają czujność, że nie będą darzyć księży pełnym zaufaniem. Niech rodzice dowiedzą się, jak księża wykorzystują ufność ich i dzieci.
W 2017 roku sąd okręgowy w Gdańsku nakazał księdzu Andrzejowi S. przeprosić pana za naruszenie pana godności i nietykalności cielesnej w czasie pełnienia jego posługi kapłańskiej...
Nie przeprosił mnie do dziś. Złożył apelację od tego wyroku…
Pan też złożył swoją apelację. Dlaczego?
Poza przeprosinami mój pozew dotyczył też rekompensaty finansowej - 10 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz fundacji ”Nie lękajcie się”. Został jednak oddalony przez sąd. Tak samo, jak sprawa odpowiedzialności parafii i kurii za pedofilię S.
Kościół w Kartuzach nie przyznał się przed sądem do współodpowiedzialności?
Nie. Oni – parafia i diecezja - nie przyznali się, że mieli jakąkolwiek wiedzę, żeby ksiądz Andrzej S. był pedofilem. Złożyłem więc apelację. W tym filmie pokazujemy, że proboszcz parafii, ksiądz Tadeusz M., mieszkał wtedy jedynie za drewnianymi drzwiami od pokoju S. i musiał wiedzieć, że kilku chłopców do niego przychodzi. Słyszeć, co się tam działo. Co ciekawe, w najbliższy piątek dowiem się, co dalej z moją apelacją. Dziwne, nie?
Dziwne? Dlaczego?
Po dwóch latach od apelacji, dopiero teraz ktoś wyjął wreszcie te papiery z biurka. To też jest wkurzające. Czekam już dwa lata. To jest chore!
W filmie mówi pan, że pana żona odeszła od pana…
Ona nie chciała być z kimś, kto miał kontakty homoseksualne. Czuła się z tym niesmacznie. Teraz jestem z nową partnerką. Tworzymy luźny związek, ale dobrze się rozumiemy i moja partnerka bardzo mi pomaga.
Konsekwencje traumy z dzieciństwa zostają na całe życie?
Tak. Dziś odezwała się do mnie dziewczyna, która była przez kilkanaście lat gwałcona przez księdza w małej miejscowości na terenie kurii gdańskiej. Ta historia pewnie też wyjdzie niebawem na jaw. Kolejna. Ofiary potrzebują czasu na ujawnienie tych spraw. I rozmowy.
Kościół jest w tej sprawie za mało dociskany przez media?
Za mało. Oni nie idą na układ, ich archiwa pozostają zamknięte. Niech pan pokaże mi jeden przykład, że Kościół w Polsce którąś z ofiar pozwał za pomówienie, oczernienie, znieważenie. My ich oskarżamy, a oni milczą. My nawet w filmie Sekielskiego używamy pełnego nazwiska księdza S., żeby go sprowokować do działania, do pozwu. Czekamy...