Box Office. "Grzeczni chłopcy" są absolutnym hitem. Wszystko dzięki dzieciom
Narkotyki, alkohol, a w głównych rolach dwunastoletnie dzieciaki. Czy z tych elementów można zrobić dobry film, niegłupią komedię? Otóż można. Dowodem tego jest wprowadzona do kin w miniony piątek amerykańska produkcja "Grzeczni chłopcy".
Hollywood potrafi czasami zaskoczyć widzów odważnymi pomysłami. Historia opowiedziana w filmie "Grzeczni chłopcy" - zdaniem instytucji nadającej w Stanach kategorie wiekowe dla filmów - zdecydowanie nie nadaje się dla młodych widzów. Produkcja wytwórni Universal otrzymała kategorię R, co oznacza, że osoby poniżej siedemnastego roku życia mogą obejrzeć film jedynie będąc pod opieką rodzica.
Tym samym "Grzeczni chłopcy" znaleźli się w jednym worku z takimi tytułami jak "Kac Vegas" czy "American Pie". Ograniczenie wiekowe nie przeszkodziło tym tytułom w odniesieniu komercyjnego sukcesu. Różnica pomiędzy tymi filmami jest jednak zasadnicza. W "Grzecznych chłopach" w głównych rolach wystąpiły dzieci.
Pomysł to odważny i bardzo ryzykowny. W czasach wszechobecnej "poprawności" narażony na szczególną krytykę. A jednak w tak wrażliwym na tym punkcie kraju jak Stany Zjednoczone zaakceptowany zarówno przez krytyków, jak i widzów. "Grzeczni chłopcy" zbierają bardzo dobre recenzje, mało komu przeszkadza pewna ilość niewybrednych żartów czy przekleństw.
Najważniejsze w tym filmie są bowiem trafne, dosadne spostrzeżenia dotyczące wieku dojrzewania czy też z dużym wyczuciem i wrażliwością potraktowany temat przyjaźni i tolerancji wśród młodych ludzi. Jest to po prawdzie mądrze przedstawione. A przy tym cały czas film nie przestaje widzów bawić, jak na dobrą komedię przystało.
Wszystkie te elementy złożyły się na bardzo duży komercyjny sukces "Grzecznych chłopców" w amerykańskich kinach. Przy stosunkowo skromnym budżecie (20 mln dol.) wpływy sięgną najprawdopodobniej 80 mln dol. Spośród sierpniowych tytułów bieżącego sezonu większą popularnością cieszyli się tylko "Szybcy i wściekli: Hobbs i Shaw". Tyle, że ten film kosztował aż 200 mln dol.
PRZECZYTAJ TEŻ: "Pewnego razu w… Hollywood": wielki sukces w polskich kinach
Oglądając "Grzecznych chłopców", warto też zwrócić uwagę na świetną grę młodych aktorów. Są szczerzy i naturalni, jak dzieciaki występujące w dawnych czasach w słynnych polskich produkcjach "Wakacje z duchami" czy "Samochodzik i Templariusze". Pośród nich jest już nawet prawdziwa młodociana gwiazda Hollywood - Jacob Tremblay. Urodzony w październiku 2006 roku.
Tremblay już przed czterema laty zachwycił widzów w nominowanym do Oscara dramacie "Pokój". Jeszcze większą porcję komplementów zebrał przed dwoma laty za rolę w filmie "Cudowny chłopak" (tak, to on kryje się pod charakteryzacją), w którym Julia Roberts i Owen Wilson byli dla niego jedynie bezbarwnym tłem.
Innym głośnym tytułem z kategorią wiekową R, w którym bardzo młodzi aktorzy odgrywają ważną rolę, jest horror "To: Rozdział 2" (polska premiera już w najbliższy piątek). W filmie tym nastoletni bohaterowie występują wprawdzie jedynie w retrospekcjach, ale w pierwszej części to na ich barkach spoczywała cała produkcja. Pomysł, aby grupę dzieci obsadzić w głównych rolach w filmie grozy, wcale nie odstraszył widzów. Wręcz przeciwnie.
"To" stał się jednym z najpopularniejszych tytułów w 2017 roku. W Stanach Zjednoczonych zarobił 327,5 mln dol., osiągając wynik na poziomie filmu "Spider-Man: Homecoming". A przecież dysproporcja w budżetach obu produkcji była ogromna. Ekranizacja komiksu kosztowała 175 mln dol., tymczasem na realizację filmu grozy wydano jedynie 35 mln dol. Co więcej, "To" stał się drugim najpopularniejszym horrorem wszech czasów. Większą widownię miał jedynie "Egzorcysta" wprowadzony do kin w 1973 roku.
Wydaje się, że "To" nie stałby się tak ogromnym przebojem, gdyby nie pewien serial internetowej platformy Netflix. Mowa tu oczywiście o produkcji "Stranger Things", której pierwszy sezon wystartował rok przed premierą filmu "To". Niespodziewany, ale w pełni zasłużony sukces tego serialu udowodnił, że dorosła, szeroka widownia (a w przypadku "Stranger Things" jest ona naprawdę "szeroka") na całym świecie jest w stanie zaakceptować produkcję z dzieciakami w głównych rolach.
Mało tego, publiczność będzie sięgać po kolejne odcinki serialu szybciej i częściej niż po produkcje z dorosłymi aktorami. Bardzo sprytnym zabiegiem twórców "Stranger Things" było osadzenie akcji filmu w latach 80. To okres dzieciństwa dużej części widowni serialu, co ułatwia utożsamianie się z młodymi bohaterami. Serial nawiązuje też do niezliczonych elementów popkultury sprzed trzydziestu, czterdziestu lat.
Między innymi do twórczości Stephena Kinga, który jest przecież autorem powieści, na podstawie której zrealizowano przebojowe "To". A właśnie ten pisarz napisał największą liczbę książek (horrorów, thrillerów, dramatów) adresowanych do dorosłych czytelników, której bohaterami były właśnie dzieci. Literatura dawno przyswoiła sobie ten zabieg. Czas na film...