Box office USA: falstart "Dnia Niepodległości"

Nie tak to miało wyglądać. Sequel wielkiego przeboju z lat dziewięćdziesiątych zawiódł. *"Dzień Niepodległości: Odrodzenie" zbiera słabe recenzje, a podczas premierowego weekendu zgromadził w Stanach ponad dwa razy mniej widzów niż oryginał.*

Box office USA: falstart "Dnia Niepodległości"
Źródło zdjęć: © getty

27.06.2016 11:43

Zaskoczeniem i rozczarowaniem jest już sama data amerykańskiej premiery filmu Rolanda Emmericha. Wydawać się mogło, że dla tej produkcji w tym roku możliwa była tylko jedna data wejścia na ekrany kin – 1 lipca, czyli w piątek poprzedzający święto państwowe Independence Day (Dzień Niepodległości) obchodzone corocznie 4 lipca. Tymczasem "Dzień Niepodległości: Odrodzenie" pojawił się w kinach tydzień wcześniej. O tydzień za wcześnie...

Co skłoniło wytwórnię 20th Century Fox do "popełniania" falstartu? Patrząc na premiery nadchodzących 2-3 tygodni trudno znaleźć tytuł, który mógłby tak bardzo wystraszyć producentów „Dnia Niepodległości”. Owszem znajdziemy tam filmy z bardzo dużym potencjałem, ale są to wyłącznie familijne produkcje. Zresztą i tak obraz Rolanda Emmericha musiał się dzisiaj zmierzyć z tytułem dla młodych widzów, na dodatek chyba najmocniejszym w letnim sezonie. I został przez niego nakryty czapką...

Podczas premierowego weekendu "Dzień Niepodległości: Odrodzenie" zgromadził w amerykańskich kinach 41,6 miliona dolarów (druga pozycja w tym tygodniu). Przed dwudziestu laty pierwsza część filmu zarobiła na starcie 50,2 miliona dolarów. A to oznacza, że oryginał w ciągu trzech pierwszych dni wyświetlania zebrał ponad dwa razy więcej widzów. Uwzględniając inflację „Dzień Niepodległości” z 1996 roku zgromadziłby dzisiaj około 100 milionów dolarów.

Warto dodać, że pierwsza część „Dnia Niepodległości” nie jest jedynym filmem w dorobku Rolanda Emmericha, który – po uwzględnieniu inflacji – w czasie premierowego weekendu legitymuje się wpływami w granicach 100 milionów dolarów. Do tych tytułów można zaliczyć: „Godzillę” z 1998 roku (otwarcie – 44 miliony dolarów), „Pojutrze” z 2004 roku (68,7 miliona dolarów) oraz „2012” sprzed siedmiu lat (65,2 miliona dolarów). Jak widać, także w tym zestawieniu „Dzień Niepodległości: Odrodzenie” nie prezentuje się zbyt dobrze.

Najnowsza superprodukcja Rolanda Emmericha (budżet 165 milionów dolarów) na pewno rozczarowała, choć nie można tu mówić o klęsce. Jak można się było spodziewać, „Dzień Niepodległości: Odrodzenie” dużo lepiej radzi sobie poza granicami Stanów Zjednoczonych (otwarcie – 101,5 miliona dolarów), tak więc powstanie kolejnej części cyklu – zapowiadane przez Emmericha – jest wciąż możliwe...

Żadnych rozbieżności nie ma natomiast w ocenie sukcesu „Gdzie jest Dory?”. Komputerowa animacja w ciągu dziesięciu dni wyświetlania zgromadziła bowiem w Stanach aż 286,6 miliona dolarów. W tym roku tylko „Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów” w analogicznym czasie legitymował się wyższymi wpływami (296 milionów dolarów). Można jednak założyć, że produkcja dla młodych widzów w kolejnych tygodniach wyświetlania będzie notować znacznie mniejsze spadki frekwencji (podczas minionego weekendu spadek sięgnął 46 proc.) i w końcowym rozrachunku wyraźnie pokona ekranizację komiksu. A „Wojna bohaterów” w amerykańskich kinach zgromadziła 403,9 miliona dolarów (w tym tygodniu – 1,4 miliona dolarów wpływów).

Dodajmy jeszcze, że w czasie drugiego weekendu „Gdzie jest Dory?” zarobił 73,2 miliona dolarów (obroniona pozycja lidera amerykańskiego box office’u), co jest najlepszych wynikiem w historii uzyskanym przez animację podczas drugiego weekendu wyświetlania i ósmym pośród wszystkich filmów.

Dużą niespodziankę (bardzo miłą dla producentów) sprawił thriller „183 metry strachu”. Stosunkowo skromna, jak na hollywoodzkie warunki, produkcja (budżet 17 milionów dolarów) w ciągu trzech dni zarobiła 16,7 miliona dolarów (czwarta pozycja w tym tygodniu). Spodziewano się znacznie skromniejszego otwarcia (w granicach 10 milionów dolarów). Mają Amerykanie słabość do rekinów na dużym ekranie...

Natomiast nie poradził sobie w kinach wojenny dramat z czasów wojny secesyjnej „Free State of Jones”. Obraz z Matthew McConaughey’em zebrał na starcie raptem 7,8 miliona dolarów. Film kosztował 50 milionów dolarów.

Premiery następnego weekendu: „BFG: Bardzo Fajny Gigant” – produkcja fantasy w reżyserii Stevena Spielberga (w tytułowej roli nagrodzony Oscarem za drugoplanową rolę w „Mieście szpiegów” – Mark Rylance); „Tarzan: Legenda” – kolejna ekranizacja słynnej powieści Edgara Rice’a Burroughsa; „Noc oczyszczenia: Czas wyboru” – futurystyczny thriller.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)