Wbrew tytułowi filmu osiągnąć sukces kolejną częścią przygód Ethana Hunta wcale nie jest rzeczą niemożliwą. Wręcz przeciwnie. Seria *"Mission: Impossible" to pewniak. Swoje musi zarobić...*
Misja Toma Cruise’a trwa już prawie dwadzieścia lat. Po raz pierwszy aktor wyruszył w nią w 1996 roku (wraz ze słynnym reżyserem Brianem De Palmą). Wato zwrócić uwagę, że „Mission: Impossible” jest kinową adaptacją serialu emitowanego w amerykańskiej telewizji w latach 1966 – 1973. W 1968 roku produkcja została nagrodzona Złotym Globem i szybko zyskała status dzieła kultowego. Tymczasem wytwórnia Paramount dość swobodnie podeszła do tematu przeniesienia serialu na duży ekran i pozwoliła sobie na bardzo daleko idące odstępstwa od oryginału (np. jeden z głównych bohaterów serialu stał się przeciwnikiem Ethana Hunta). To nie spodobało się krytykom. Jednak widzowie, w większości niepamiętający telewizyjnej serii, byli zachwyceni. „Mission: Impossible” stał się trzecią najpopularniejszą produkcją sezonu. W Stanach Zjednoczonych zarobił 181 milionów dolarów. Na rynku zewnętrznym blisko 280 milionów.
Druga część filmu („Mission: Impossible 2”) wyreżyserowana przez Johna Woo, choć uważana za najsłabszą z cyklu, odniosła jeszcze większy komercyjny sukces. W Ameryce zgromadziła 215,4 miliona dolarów (3. rezultat w sezonie), zaś na rynku zewnętrznym zebrała ponad 330 milionów dolarów, co było najlepszym wynikiem w 2000 roku. Seria dostała „zadyszki” przy trzeciej części (2006). Był to jednak okres, w którym więcej pisało się o powiązaniach Toma Cruise’a z kościołem scejntologicznym niż o jego filmach. I to był chyba główny powód mniejszej popularności „Mission: Impossible III” w Stanach (134 miliony dolarów) i na świecie (264 miliony dolarów).
Spadek zainteresowania widzów serią sprawił, że realizacja czwartej części przebiegała w dość nerwowej atmosferze. Dla Toma Cruise’a „Mission: Impossible – Ghost Protocol” (2011) był priorytetowym projektem, który miał mu umożliwić powrót na hollywoodzki Olimp. Lata pomiędzy trzecią a czwartą częścią „Mission: Impossible” nie były bowiem zbyt udane dla Cruise’a. Żaden z jego trzech projektów („Ukryta strategia”, „Walkiria” oraz „Wybuchowa para”) nie stał się przebojem i aktor powoli zaczął wypadać z ekstraklasy. „Ghost Protocol” okazał się jednak świetnym filmem sensacyjnym przynosząc w Stanach wpływy sięgające 209,4 miliona dolarów. Poza Ameryką obraz zgromadził blisko pół miliarda dolarów. Rekord serii.
W sumie cztery części „Mission: Impossible” na całym świecie zarobiły niemal 2,1 miliarda dolarów. Z tak pewnego i obfitego źródła dochodu nikt nie zrezygnuje. A gdy jeszcze widzowie otrzymają w zamian kawał świetnego kina (na Rotten Tomatoes najnowsza część cyklu otrzymała aż 93% pozytywnych ocen), to czego chcieć więcej…
„Mission: Impossible – Rogue Nation” w ciągu trzech pierwszych dni wyświetlania zgromadził w amerykańskich kinach 56 milionów dolarów (pierwsza pozycja w tym tygodniu). Wynik bliski rekordowego dla serii otwarcia drugiej części (57,8 miliona dolarów). Można się więc spodziewać w Stanach końcowego wyniku w granicach 200 milionów dolarów. Jak przystało na „Mission: Impossible”. Poza Ameryką wpływy na pewno przekroczą magiczny pułap 500 milionów dolarów. Czas zacząć przygotowywać kolejną misję…
Drugą nowością minionego weekendu była komedia „W nowym zwierciadle: Wakacje”. Próba wskrzeszenie popularnego w latach osiemdziesiątych cyklu nie powiodła się. Obraz z gwiazdą „Kac Vegas” Edem Helmsem w ciągu pierwszych pięciu dni wyświetlania (film miał premierę w środę) zgromadził jedynie 21,2 miliona dolarów. Podczas weekendu 14,8 miliona dolarów (druga pozycja). Nie pomógł gościnny występ bohaterów oryginalnej serii granych przez Chevy Chase’a oraz Beverly D’Angelo. Bardzo słabe recenzje zapowiadają duże spadki frekwencji w kolejnych tygodniach wyświetlania. A przypomnijmy, że pierwsze trzy części „W krzywym zwierciadle” znalazły się w gronie najpopularniejszych komedii lat osiemdziesiątych.
Na trzeciej pozycji sklasyfikowany został „Ant-Man” – 12,6 miliona dolarów. W ciągu dziesięciu dni ekranizacja komiksu zarobiła 132,1 miliona dolarów. Najnowsza produkcja Marvela wciąż znajduje się w bliskim kontakcie z pierwszą częścią „Kapitana Ameryki”, która podczas trzeciego weekendu wyświetlania zebrała 13 milionów dolarów. Spadek popularności w obu przypadkach wyniósł 49 proc. A przecież Kapitan Ameryka jest dużo popularniejszym komiksowym bohaterem niż Ant-Man…
Czwarta pozycja dla „Minionków”. Dobra informacja dla tych widzów, którzy zdecydowanie bardziej cenią produkcję Pixara „W głowie się nie mieści”. Wszystko wskazuje na to, że mimo dużo lepszego wyniku otwarcia (o ponad 25 milionów dolarów), „Minionki” przegrają rywalizację o miano najpopularniejszej animacji 2015 roku w Stanach Zjednoczonych. Po 28 dniach wyświetlania produkcja wytwórni Universal utrzymuje jeszcze niewielką przewagę nad konkurentem (287,4 miliona do 284,2 miliona dolarów), ale już w czasie czwartego weekendu większymi wpływami może się pochwalić film Pixara (17,7 miliona dolarów po 41 proc. spadku / 12,2 miliona po 47 proc. spadku frekwencji). Sprawiedliwości stanie się zadość… Po minionym weekendzie „W głowie się nie mieści” mają na koncie 329,6 miliona dolarów.
Premiery następnego weekendu: „Fantastyczna Czwórka” – restart komiksowej opowieści; „Dar” – thriller science-fiction; „Baranek Shaun” – brytyjska animacja poklatkowa (znana już polskim widzom); „Nigdy nie jest za późno” – komediodramat z Meryl Streep.