Bunt maszyn(y), na jaki czekaliśmy (recenzja filmu "Dziki robot")
Jednym ze stale powracających motywów w popkulturze jest nieubłaganie zbliżający się bunt maszyn. Czy to roboty, czy androidy, czy AI – prędzej czy później każdy z tych wytworów ludzkiej inżynierii obchodzi swoje systemy zabezpieczeń i zyskuje samoświadomość. Wizja ta na ogół przedstawiana jest jako katastrofa, ale jednak po seansie "Dzikiego robota" moje pytanie brzmi: czy na pewno?
Główna bohaterka, robot Rozzum (acz niektórzy mogą mówić do niej Roz), trafia na bezludną wyspę w sposób absolutnie niezaplanowany. Stworzona, by służyć ludziom i ułatwiać im domowe oraz okołodomowe życie, musi poradzić sobie w dziczy, gdzie niebezpieczeństwo czyha nawet na najtwardsze pancerze, a amatorów "robociego mięsa" jest zadziwiająco dużo. Skołowana i nieumiejąca odnaleźć algorytmu, który ułatwiłby jej zrozumienie świata przyrody, przypadkiem staje przed jednym z największych wyzwań swojego życia. Otóż Roz zostaje matką osieroconego gąsiątka, Jasnodzióbka. A ponieważ poznanie języka zwierząt nie oznacza zrozumienia ich świata, jest także wyobcowana i uznawana za potwora. Finalnie jej jedynym wsparciem jest cwaniaczek i samozwańczy gęsiolog Kapuś (opis jasno sugeruje, że mowa tu o lisie). Tylko co robot i lis mogą wiedzieć o pływaniu, lataniu i wychowywaniu pisklęcia?
Siła sąsiedzkiej życzliwości…
Największą siłą "Dzikiego robota" – obok zapierającej dech w piersiach animacji – jest kontrast między tym, co bezduszne, a tym, co życzliwe. I odwrócenie tradycyjnej narracji "zły robot, szlachetne zwierzęta". Świat zwierząt to z jednej strony uniwersum, w którym słabsi padają ofiarą silniejszych, a z drugiej – odpowiednik małego miasteczka, gdzie każdy wie o każdym wszystko i na każdy temat ma zdanie. Czy ktoś go o to prosił, czy nie. A odkąd na wyspę przybyła Roz i założyła swoją dziwną komunę z lisem i gąsiątkiem – tematów do plotek nie brakuje.
I jeśli już, to właśnie ona uczy mieszkańców wyspy, czym jest bezinteresowne poświęcenie (nawet jeśli z początku podyktowane wymaganiami algorytmu). Pokazuje im siłę, jaka drzemie we wspólnocie i zaprzestaniu polowania na siebie nawzajem, oraz moc poświęcenia. A przy okazji uczy tolerancji dla odmienności – nie tylko swojej i Jasnodzióbka – oraz szacunku dla drugiej (zwierzo)osoby.
…i mnóstwo humoru
Ale żeby nie było tak słodko i kolorowo, w bajce nie brakuje humoru. Często bardzo, bardzo czarnego. Wspaniale równoważy on bardziej emocjonalną stronę relacji Roz, Kapusia i Jasnodzióbka. Dzieci na pewno zachwycą urocze szkodniki, szopy pracze czy zadziorne wyderki oraz gagi sytuacyjne, zaś ich rodziców – niezbyt zawoalowane aluzje na temat rozkoszy rodzicielstwa (szczególnie celuje w nich Różokitka – pozbawiona złudzeń matka siedmiorga psotnych i zafascynowanych śmiercią oposiątek). A łatwe ono nie jest! Roz każdego dnia hakuje swoje własne systemy, improwizuje i mierzy się z dylematami, na które jej oprogramowanie nie było przygotowane. I – prawdę mówiąc – my (i Kapuś) też nie…
Robot vs natura?
W toku tej rodzicielskiej improwizacji Roz okazuje się bardziej ludzka niż jej twórcy i udowadnia, że opozycja "robot vs natura" nie ma w zasadzie sensu. Bo gdy przychodzi do konfrontacji między jej macierzystą korporacją a mieszkańcami wyspy, Roz nie ma wątpliwości, po której stronie stanąć. I tym samym sprawia, że buntowi tej maszyny kibicujemy ze wszystkich sił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
The Wild Robot | Official Trailer
Na seanse "Dzikiego robota" zapraszamy do kin już od 11 października!
WP Film na: