Cannes obiecuje: będzie ogień!
Dziś rozpoczyna się 67. Festiwal Filmowy w Cannes – największe filmowe targowisko próżności, w którym o kino chodzi niemniej niż o gwiazdy na czerwonym dywanie.
Glamour, wielkie gwiazdy, rozmach i prawdziwe święto kina. Tego możemy się spodziewać na *, miejscu, które na dwanaście dni przenosi swoich gości w zupełnie inny świat. A raczej światy, bo tych na ekranie oglądamy każdego dnia po kilka, wybierając pośród licznych filmowych propozycji. Produkcje przyjeżdżają tu z każdego zakątka globu, *od Chin po Hollywood. Reżyserzy również nadciągają tu różni – od wybitnych klasyków, takich jak Jean-Luc Godard, po kompletnych debiutantów, jak mający tu w tym roku premierę swojego pierwszego filmu Ryan Gosling.
14.05.2014 10:31
Akurat ** film równie mocno oczekiwany, co później wygwizdany – „Tylko Bóg wybacza”. Niezbadane są wyroki canneńskiej publiczności, ale pewne jest jedno. Patrząc na listę nazwisk już w samym konkursie głównym widać, że emocji, wzruszeń i wstrząsów raczej nie zabraknie. Grunt, żeby wystarczyło sił, bo wśród osiemnastu startujących w nim tytułów mało który trwa mniej niż dwie godziny.
Nowi i starzy bywalcy
W tym roku, selekcja festiwalu postawiła raczej na sprawdzone nazwiska i przyciągające uwagę gwiazdy. Festiwal otworzy „* już triumfowali, w tym Jean – Pierre i Luc Dardenne („Deux Jours, une nuit”), Michel Hazanavicius („The Search”), Ken Loach („Jimmy’s Hall”), Naomi Kawase („Futatsume no mado”), Mike Leigh („Mr.
Turner”) i Andriej Zwiagincew („Leviathan”). *W zestawie konkursowym znalazły się także filmy artystów nieodmiennie budzących skrajne uczucia, jak „Winter Sleep” Nuri Bilge Ceylana, „Mommy” *Xaviera Dolana, a także „Adieu au langage” 83-letniego Jean-Luca Godarda*.
Mimo tak silnej reprezentacji utytułowanych nazwisk wciąż jednak niewykluczone, że na festiwalu dla któregoś z reżyserów zacznie się nowa era. Na taką mają szansę mniej jeszcze popularni twórcy pokroju Bertranda Bonello („Saint Laurent”), Oliver Assayas („Clouds of Sils Maria”), Damian Szifron („Relatos Salvajes”), Abderrahmane Sissako („Timbuktu”) czy Alice Rohrwacher („Le Meraviglie”). Przynajmniej dwaj pierwsi reżyserzy na liście już dawno zasłużyli sobie na uznanie, choć każdy z nich z innego powodu. Bonello, miłośnik prowokacji równie wysmakowanych jak kompozycje kadrów w jego filmach, trzy lata temu przykuł uwagę całego Cannes swoim „Apollonide – zza okien domu publicznego”. Assayas z kolei ostatnio został niesłusznie pominięty na Festiwalu Filmowym w Wenecji, gdzie pokazywał przepiękne pastelowe wspomnienie z rewolucyjnego 1968 roku w „Apres Mai”.
Atmosferę wyścigu o tegoroczną Złotą Palmę skutecznie podkręca barwny zestaw osobowości w jury. Filmy zgromadzone w konkursie głównym ocenią w tym roku: Carole Bouquet, Sofia Coppola, Leila Hatami, Jeon Do-yeon, Willem Dafoe, Gael Garcia Bernal, Jia Zhangke oraz Nicolas Winding Refn. Obradami pokieruje przewodnicząca składu Jane Campion.
Nie mniejsze podniecenie budzi program innych sekcji, zwłaszcza dużo bardziej otwartej na debiutantów Un Certain Regard. Tu, poza wspomnianym pierwszym filmem Ryana Goslinga („Lost River”), zobaczymy m.in. „Jauja” Lisandro Alonso, „Incompresa” Asii Argento, „La chambre Bleue” Mathieu Amalrica, „Amour Fou” Jessiki Hausner, „The Salt of the Earth” Wima Wendersa i Juliano Ribeiro Salgado.
Półtora tysiąca filmów
Stali bywalcy festiwalu wiedzą jednak, że prawdziwych perełek i unikatowych odkryć szuka się z dala od zgiełku otaczającego pałac festiwalowy. Tam, gdzie gwiazdy nie odciągają uwagi od kina, czerwone dywany są znacznie krótsze, a na projekcje nie czekają aż takie tłumy. W sekcjach The Directors’ Fortnight i Tydzień Krytyki nie znajdziemy wielkich nazwisk, ale to właśnie w tym miejscu zaczęły się często kariery reżyserów, którzy dziś pokazują swoje filmy w konkursie głównym. W tym roku, ten niezwykły start ma pierwsza w historii koprodukcja polsko-argentyńska „Refugiado” Diego Lermana ze zdjęciami Wojciecha Staronia oraz krótki metraż „Fragmenty” autorstwa Agnieszki Woszczyńskiej. Poza tym, polskim akcentem będzie także pokaz specjalny „Przypadku” Krzysztofa Kieślowskiego.
Niezależnie od tego, jakim szaleństwem, fantazją, wyobraźnią czy odwagą wykażą się twórcy, Cannes z pewnością zadba o podniosłą atmosferę również mnogością pozafilmowych wydarzeń. Każdy dzień to dziesiątki bankietów, spotkań, konferencji, projekcji specjalnych, premier z gośćmi, przyjęć mniejszych i większych. Na nich rozgrywa się osobne, drugie życie festiwalu, którym będą żyć ci niezamknięci na całe dnie w kinowej sali. Do obejrzenia jest sporo, bo razem z pokazami na towarzyszących festiwalowi targach filmowych to ok. 1500 tytułów. Wydarzenie będzie równocześnie relacjonowane do ponad osiemdziesięciu krajów przez blisko 3000 dziennikarzy akredytowanych przy festiwalu.
To oni za dwanaście dni spróbują podsumować festiwal i poszukać z nim barometru emocji, którymi żyje współczesne kino. Kilka tendencji już widać na selekcyjnej liście. Zaskakująco dużo jej na niej kobiet - reżyserek (we wszystkich konkursach startuje ich w sumie aż piętnaście). Dostrzegalna jest również drobna zmiana zainteresowań geograficznych festiwalu, który w tym roku wybrał mniej filmów z Ameryki Południowej, kontynentu zwykle hołubionego przez tutejszych dyrektorów. Niespecjalnie mocno reprezentowane będzie również amerykańskie kino niezależne. Organizatorzy zapewniają jednak, że ich decyzje nie mają podłoża politycznego, a jedynie artystyczne. Według nich, w tym roku na mapie kina pulsują aktualnie inne lokalizacje. Prócz filmów z konkursu głównego, opisu współczesnego świata podejmą się także tytuły zgromadzone na pokazach specjalnych. Tu szczególną uwagę zwraca gorący dokument Siergieja Łoźnicy „Majdan” oraz złożony z nowelek różnych autorów „Bridges of Sarajevo”. Podpisali się pod nim
m.in. Ursula Meier, Jean-Luc Godard, Cristi Puiu i Teresa Villaverde. O tym, czy którykolwiek z tych wyborów da festiwalowi w Cannes prestiż odkrywcy – tak jak kilka lat temu odkryto tu kino rumuńskie – przekonamy się już niebawem.
Zeszłoroczna edycja festiwalu zostawiła po sobie dwie rzeczy. Nie najlepsze wrażenie o poziomie najważniejszych sekcji oraz iskrę kontrowersji rozpaloną wokół zdobywcy Złotej Palmy, czyli „Życia Adeli – Rozdział I i II” Abdellatifa Kechiche’a.
Czy to pierwsze będzie należało do przeszłości i było tylko jednorazowym potknięciem, okaże się na gali zamykającej 67. Edycje festiwalu, która odbędzie się wieczorem 24 maja. Natomiast, co do tego drugiego, to dyrektor artystyczny festiwalu, Thierry Fremaux, obiecuje, że w ** pod względem wstrząsów nie będzie nudno. Jeśli w zeszłym roku tematem przewodnim wielu filmów była krucha ludzka intymność, tak w tym wiele produkcji traktuje o realiach, w których relacje trudno nawiązać, strefa intymności jest wyłączona z życia bohaterów. „Nie tracimy kontaktu z rzeczywistością. Staramy się nadążać za tym, czym żyje świat i czym oddycha kino” – przekonywał w jednym z wywiadów udzielonych po ogłoszeniu tegorocznej selekcji. „Wybraliśmy filmy uniwersalne, ale wierzę, że oglądając je przez pryzmat bieżących wydarzeń, wielu dziennikarzy dostrzeże w nich znamiona kontrowersji, odważnych, osobistych ocen otaczającego nas świata” – dodawał Fremaux.
Urszula Lipińska