1z8
Clint Eastwood: żywa legenda kina nie myśli o emeryturze
Aktor skończył 86 lat. Nic dziwnego, że tak dobrze się trzyma
Sam mówi, że to przesada i duby smalone wygadywane przez jego matkę, ale ponoć od razu po narodzinach ważył sześć i pół kilo, przez co pielęgniarki na oddziale położniczym jednego ze szpitali w San Francisco ochrzciły go „Samsonem”.
Problem z Clintem Eastwoodem polega na tym, jak tłumaczył ponoć Burt Reynolds, że legenda kina nawet nie zdaje sobie sprawy ze swojego ikonicznego statusu. Sam zainteresowany powtarza, że obchodzi go nie gwiazdorstwo, a aktorstwo. I, naturalnie, reżyseria. Bo o ile krytycy często krzywili się, patrząc na niego na ekranie (nawet Sergio Leone powiedział, że Eastwood dysponuje wachlarzem jedynie dwóch min: w kapeluszu i bez), tak odkąd na dobre rozsiadł się po drugiej stronie kamery, chętnie ściskają mu dłoń.
Z czterema oscarowymi statuetkami, kilkudziesięcioma znakomitymi filmami na koncie i paroma kultowymi już rolami jest jedną z najwybitniejszych postaci kina.
Kowboj, polityk i nieprzeciętna osobowość, ale również ogarnięty obsesją na punkcie wyglądu playboy, któremu z taką samą łatwością przychodziło uwodzenie publiczności, co pięknych kobiet.