Co to było za show! Koncert Justina Timberlake'a bez chwili wytchnienia [RELACJA]
Kraków dawno nie widział takiego show. Justin Timberlake wystąpił w Tauron Arenie dwa dni z rzędu. Sobotni koncert to 2 godziny tańca, zabawy, świetnego kontaktu z publicznością i niesamowitych wizualizacji. Timberlake rozkręcił imprezę, której fani długo nie zapomną. Organizatorem koncertu było Live Nation.
10 lat polscy fani musieli czekać na powrót światowej gwiazdy, Justina Timberlake'a do naszego kraju. Muzyk, który promuje na świecie album "Everything That I Was", zawitał do Krakowa na 2 koncerty, podczas których pokazał doskonałą formę i zrobił niesamowite show.
W sobotę 27 lipca punktualnie o godzinie 21 Justin pojawił się na scenie Tauron Areny. Kilka dźwięków pierwszego utworu wystarczyło, by fani oszaleli. Timberlake od początku narzucił szybkie tempo. Tańczył, śpiewał i dosłownie "zarządzał" publicznością, która robiła dokładnie to, czego od niej oczekiwał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak skończyły gwiazdy z "Klubu Myszki Miki"? "Justin poradził sobie najlepiej"
Nowe utwory przeplatały się z największymi hitami z dawnych lat. Towarzyszyły im niesamowite, momentami trójwymiarowe wizualizacje, świetny zespół muzyków i tancerzy. Muzyka i show to jednak nie wszystko.
Świetny kontakt z publicznością
Po pierwszych, bardzo intensywnych 15 minutach koncertu Justin przemówił do polskiej publiczności. Dziękował za gorące przyjęcie i za obecność. Śledził co fani powypisywali na transparentach. Szczególnie ujęła go dziewczyna, która na kartonie zdradziła, że ma pierwszy dzień okresu i chciałaby, aby muzyk w związku z tym ją przytulił. Udało się tylko na odległość, ale sam Timberlake przyznał, że nigdy nie przeczytał podobnego wyznania.
Inna fanka miała jeszcze więcej szczęścia. Nie tylko nawiązała dialog z gwiazdorem, ale również została szczęśliwą posiadaczką jego zdjęcia. Justin wziął bowiem jej telefon i zrobił sobie nim fotkę z tłumem. Z kolei parze, która obchodziła 5 rocznicę małżeństwa, zadedykował utwór.
Szczęściarze spod sceny mogli jednak zazdrościć całej reszcie zgromadzonej na płycie obiektu publiczności, gdy Justin z tancerzami i muzykami ruszył specjalnie wyznaczonym korytarzem w kierunku drugiej sceny. Timberlake był dosłownie na wyciągnięcie ręki!
Muzyk wielokrotnie podkreślał, jak bardzo kocha polską publiczność i jest wdzięczny za to, jak na niego reaguje.
Perfekcyjne show
Przez 2 godziny Justin nie dawał sobie i publiczności chwili wytchnienia. Koncert był naszpikowany "momentami". Od 15-minutowych setów największych hitów, przy których nie sposób było nie skakać i tańczyć po niesamowite wizualizacje, przejścia pomiędzy publicznością czy finałowy zjazd na wielkiej bryle do ballady "Mirrors".
Każdy element show był dopracowany do granic możliwości. Każdy gest Justina był w punkt. Timberlake nawet na moment nie zwalniał tempa jeśli chodzi o widowiskowe układy taneczne. Profesjonalizm i perfekcja biły po oczach.
Impreza, której nie da się zapomnieć
Choć Justin nie miał ostatnio najlepszej passy (wystarczy przywołać prowadzenie auta pod wpływem alkoholu czy hejt po wydaniu książki Britney Spears, w której piosenkarka zdradziła niekorzystne dla niego szczegóły z ich dawnego, wspólnego życia), to po koncertach w Krakowie na pewno niewiele osób będzie pamiętało, co działo się w jego życiu prywatnym.
Timberlake rozkręcił bowiem w Polsce fantastyczną imprezę, na której nie brakowało zabawy, ale i wzruszeń. Potrafił podnieść do tańca tysiące ludzi, by chwilę później ścisnąć ich za gardło, grając na gitarze czy fortepianie.
To było show godne króla popu. Timberlake udowodnił, że jest jedną z największych gwiazd tego gatunku w historii. Pozostaje sobie życzyć, by na kolejny jego koncert nie trzeba było czekać dekady.