Geniusz, idol, ekscentryk i dziwak
Na ekranie pojawia się rzadko, ale kiedy już przyjmie rolę, daje z siebie wszystko. Pracuje wtedy, kiedy ma na to ochotę; kiedy, jak sam żartuje, scenariusz i postać do niego przemówią. W innym przypadku nie jest go w stanie skusić nawet ogromna gaża.
Po „Ostatnim Mohikaninie” stał się ulubieńcem żeńskiej części publiczności, a Hollywood go pokochało. I choć zasypano go propozycjami, on jednak nie wykorzystał tej okazji, nie dbał o swoją pozycję i chętnie znikał z branży nawet na kilka lat.
Brytyjska klasa średnia
Urodził się w inteligenckiej, dobrze sytuowanej rodzinie (na zdjęciu wraz z rodzicami w 1968 roku) – jego ojciec był odnoszącym sukcesy poetą, który dbał o edukację swojego syna i to na każdym polu. Zapoznawał go z literaturą i filmem, ale też namawiał, by chłopak zdobywał własne doświadczenia i miał otwarty na świat umysł. To dlatego młody Day-Lewis tak wiele czasu spędzał na ulicach, zapuszczając się często w najbardziej niebezpieczne dzielnice Londynu.
- Pochodzę z brytyjskiej klasy średniej, ale tak naprawdę czułem, że przynależę do klasy robotniczej – twierdził. - Kumplowałem się z chłopakami, których rodzice pracowali w stoczniach lub sklepikach.
Fascynacja aktorstwem
Pewnie dlatego Day-Lewis miał taki problem z przystosowaniem się, kiedy rodzice wysłali go do prestiżowej szkoły z internatem.
Przyznawał też, że w młodości był dzieckiem niesfornym; zdarzyło mu się wziąć udział w drobnych sklepowych kradzieżach i innych „niewielkich przestępstwach”. Dopiero później zdołał się ogarnąć.
W szkole Day-Lewis zainteresował się aktorstwem i udało mu się zadebiutować na ekranie niewielką rólką; zagrał młodocianego wandala w „Ta przeklęta niedziela”. Później zahaczył też o teatr.
Szalony ekscentryk
Lecz choć jego koledzy „po fachu” marzyli o karierze na teatralnej scenie, Day-Lewisa od zawsze ciągnęło na plan filmowy; zauroczony amerykańskimi aktorami – Robertem De Niro, Marlonem Brando i Clintem Eastwoodem – postanowił wyjechać do Hollywood.
Karierę zrobił bez większych problemów, choć dziś Day-Lewis ma etykietkę artysty, z którym ciężko pracować, szaleńca, ekscentryka.
Niektórzy filmowcy i aktorzy nie chcą z nim pracować; twierdzą, że wywiera na wszystkich zbyt dużą presję, że do swojej pracy podchodzi zbyt poważnie, że nie wciela się w daną postać – tylko po prostu się nią staje.
Aktorska metoda
O jego metodach aktorskich krążą legendy – Day-Lewis zaczyna przygotowania do roli na długo przed tym, nim wejdzie na plan filmowy. Kiedy grał mężczyznę chorego na porażenie mózgowe w „Mojej lewej stopie”, nie schodził z wózka inwalidzkiego – ekipa musiała go nosić, karmić i ubierać.
Przed „Ostatnim Mohikaninem” nauczył się strzelać i oprawiać zwierzęta; jadł tylko to, co sam upolował. Przygotowując się do „Czarownic z Salem”, żył przez kilka miesięcy w spartańskich warunkach i mieszkał we własnoręcznie zbudowanej chacie. Zanim zagrał w „Bokserze”, przez trzy lata trenował na ringu. A kiedy zgodził się wystąpić w „W imię ojca”, kazał się zamknąć w celi, gdzie budzono go, wylewając na niego wiadra zimnej wody. Nic dziwnego, że krytyka tak docenia jego role – aktor ma koncie trzy Oscary.
Burzliwy romans
Prywatne życie aktora wzbudza podobne emocje co jego praca.* Jednym z jego najgłośniejszych związków był ten z Isabelle Adjani (*). Jak twierdzili złośliwi, „trafił swój na swego” - choć **pojawiły się głosy, że Day-Lewis był nawet „większym psychopatą” od swojej wybranki.
Podobno zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia i na jakiś czas Adjani zniknęła z branży, by „oddać się miłości”. Ich romans był burzliwy – kłócili się, rozstawali, by na koniec stwierdzić, że nie mogą bez siebie żyć. Day-Lewis miał też poważne problemy z wiernością, ale Adjani początkowo przymykała oko na jego skoki w bok.
Mieli wziąć ślub, założyć rodzinę. Tymczasem, gdy aktorka zaszła w ciążę, Day-Lewis oznajmił, że odchodzi.
Nie lubi o sobie mówić
Tym większym szokiem była więc informacja, że łamiący kobiece serca Day-Lewis zamierza się ustatkować.
Jego wybranką została poznana na planie „Czarownic z Salem” Rebecca (na zdjęciu), córka dramaturga Arthura Millera – aktor oświadczył się jej po zaledwie miesiącu znajomości.
O swoim małżeństwie nie mówi wiele, oprócz tego, że jest szczęśliwy. Twierdzi, że jego życie prywatne to tylko i wyłącznie jego sprawa. Jednym z powodów, dlaczego tak rzadko pojawia się na ekranie, jest właśnie rodzina. Drugim – wysiłek, z jakim wiąże się dla niego wejście w rolę.
Wyznawał, że po każdym aktorskim doświadczeniu całymi miesiącami odreagowuje swoją postać. Ostatni raz na ekranie pojawił się w 2012 roku, w filmie „Lincoln”.