Raz jeszcze ktoś postanowił, że najlepsza adaptacja Philipa K. Dicka to taka, w której główny bohater ucieka, a jakaś tajemnicza organizacja go ściga. Nieważny jest materiał źródłowy. Grunt, że daje sposobność, by puścić się sprintem przez korytarze, ulice i dachy wieżowców. Najlepiej z urodziwą i nieświadomą niczego niewiastą za rękę. Robili to już m.in. Ben Affelck („Zapłata”), Nicolas Cage („Next”) i Gary Sinise („Impostor”).
We „Władcach umysłów” schemat pozostaje ten sam. Bohater, w tym wypadku krnąbrny młody polityk, wchodzi w posiadanie informacji, których nie powinien był nigdy poznać. Zaczyna zadawać pytania, staje się niewygodny. Ucieczka jest nieunikniona.
Tymczasem w twórczości Dicka wcale nie o to chodzi. Jako jedyny pojął to Richard Linklater, twórca niskobudżetowego „Przez ciemne zwierciadło”, który nie tylko pozostał wierny literackiemu pierwowzorowi, ale za sprawą specyficznej, rozdygotanej animacji oddał też jej ducha. Dick to paranoja, Dick to samotność, Dick to osaczenie.
Wydanie blu-ray
Wydanie bardzo dobre jakościowo i przyzwoite (a w polskich realiach wręcz dobre!) pod względem dodatków. Obraz (1080p, 1.85:1) przejrzysty i ostry zaś soundtrack (DTS-HD Master Audio 5.1) dobrze zbalansowany.
Najwartościowszym dodatkiem na płycie jest komentarz George’a Nolfiego. Reżyser wyczerpująco opowiada o kulisach realizacji filmu, poświęcając sporo miejsca m.in. okolicznościom, w jakich doszło do adaptacji opowiadania Dicka. Komentarz posiada wprawdzie kilka przerw i nudnawych dłużyzn, ale stanowi ciekawe kompendium wiedzy na temat samego filmu. Ciekawym dodatkiem jest Labirynt drzwi (33:42), wirtualna mapa Manhattanu z zaznaczonymi na niej ikonkami drzwi. Wybierając każde z nich otrzymujemy bezpośredni dostęp do sceny z filmu lub krótki materiał dokumentalny związany tematycznie z daną lokacją.
Wydanie posiada też trzy krótkie reportaże. Szybka zmiana miejsc w Nowym Jorku (7:31) opowiada o realizacji filmu w plenerze, Przeznaczeni do… (4:43) to krótka pogawędka między Mattem Damonem a Emily Blunt na temat wątku miłosnego, zaś Stając się Elise (7:01) przybliża proces przygotowań Blunt do sceny baletu. Na deser zostaje zestaw siedmiu scen usuniętych (6:53), w których zobaczyć możemy m.in. kilka minut z udziałem humorystycznej postaci niejakiego Hendersona, którą ostatecznie wycięto z filmu.
Warto podkreślić, że polskie wydanie „Władców…” jest dokładnie tym samym, które ukazało się na zachodzie. Nie brakuje tu żadnego materiału czy usuniętej sceny.