Dominik W. zabił, by uwolnić się z patologicznej opresji. Powstanie o nim film
Był bity i zmuszany do oglądania seksu swojej matki. W pewnym momencie pękł i zadał 14 ciosów nożem jej konkubentowi. Mężczyzna zmarł na miejscu. Dominikowi grozi dożywocie. Jego tragiczna historia wkrótce ma trafić na ekrany kin.
Dokładnie rok temu tragedia w Bolesławcu wstrząsnęła Polską. Do tej pory spokojny i uczynny Dominik rzucił się z nożem na swojego ojczyma i matkę. Rafał P. otrzymał kilkanaście ciosów. Zmarł na miejscu. Agnieszka K. z ciężkimi ranami kłutymi brzucha trafiła do szpitala. Udało się jej przeżyć.
Dominik nie uciekł z miejsca zbrodni. Po wszystkim wezwał policję i zadzwonił do babci. 20-latek trafił do aresztu. Szybko okazało się, że od lat był ofiarą przemocy domowej. W jego obronie stanęła lokalna społeczność, rodzina oraz tysiące postronnych osób, które widziały w nim ofiarę, a nie oprawcę. Polskie Towarzystwo Psychopedagogiczne stworzyło nawet petycję, w której apelowało o uwolnienie mężczyzny. Ostatecznie wyszedł z aresztu i przed sądem będzie odpowiadał z wolnej stopy.
Jego proces ma się zakończyć na początku 2019 r. Tymczasem jak dowiedział się "Fakt", tragiczna historia zainspirowała twórców filmowych.
- Jesteśmy teraz w okresie przygotowawczym filmu. Powstaje scenariusz - powiedział gazecie Michał Wiaderek, producent filmu.
Zdjęcia są zaplanowane na przyszły rok. Za scenariusz będzie odpowiadać Ilona Łepkowska. W rolę Dominika ma się wcielić Adam Zdrójkowski, znany z serialu "rodzinka.pl". Jego matkę ma zagrać Małgorzata Kożuchowska, a w rolę ojczyma ma się wcielić Mateusz Kościukiewicz.
Jak w wielu podobnych historiach tragedii można było uniknąć. Jednak co zaważyło ostatecznie na tym, że Dominik posunął się do tak dramatycznego ruchu? Ruchu, który był bezradnym wołaniem o pomoc.
Krótka historia o zabijaniu
Dominik W. zawsze był cichy i lekko wycofany. Często chodził ze spuszczoną głową. Nie przeklinał, alkoholu unikał jak ognia, nie wdawał się w konflikty. Uczęszczał do prywatnego liceum, w którym uczył się w weekendy w trybie zaocznym. Na co dzień ciężko pracował na budowie. Nie miał wyjścia. Jeśli nie dokładałby się matce do czynszu, wyrzuciłaby go z domu. Z domu, który był przesiąknięty zapachem wódki zmieszanej z papierosowym dymem.
Agnieszka K. piła przynajmniej od 18 lat. Po alkoholu była bardzo agresywna, szukała zaczepek i regularnie wszczynała bójki. Była też kilka razy na odwyku. Przed laty straciła ostatnią pracę. Powód? Ciągle była na rauszu. Choć otrzymywała wsparcie z bolesławieckiego MOPS-u oraz alimenty na starszego syna, w domu często brakowało pożywienia. Dominik wielokrotnie niedojadał i chodził w brudnych ubraniach. Mógł liczyć jedynie na wsparcie babci.
Kiedy chłopak miał siedem lat, jego matka związała się z Danielem S. Niedługo na świat przyszedł Dawid, jego młodszy brat. Już wtedy rodzeństwo doświadczało przemocy domowej. Było wyszydzane i głodzone. Bracia często otrzymywali bezpodstawne kary. Kiedy Agnieszka K. rozstała się z partnerem, straciła też prawa do opieki nad młodszym synem. Dawid trafił pod opiekę matki swojego ojca. To właśnie wtedy dla Dominika zaczął się prawdziwy dramat.
W trakcie śledztwa świadkowe zeznali, że kobieta cieszyła się, że pozbyła się "jednego problemu". Nie ukrywała też, że marzy o tym, by Dominik zniknął z jej życia.
Degeneracja i zezwierzęcenie
Coraz częściej słyszał od zwyrodniałej matki, że jest ciężarem u nogi, że nigdy nie powinien był się urodzić. "Sku…, chu…" - wulgaryzmy były rzucane w jego stronę całą dobę. Agnieszka K. wielokrotnie groziła synowi, że jak nie będzie dawał jej pieniędzy, to go zabije.
Jednak przemoc psychiczna była tylko wierzchołkiem góry lodowej. Dominik był bity, szarpany i opluwany. Również Rafał P., jej kolejny konkubent, wyżywał się na chłopcu. Z czasem zaczął pozwalać sobie na więcej. Bił tak, by były widoczne ślady, wyrzucał go z domu. Lepsze dni były wtedy, kiedy matka z konkubentem nie piła. Jednak zdarzało się to nieczęsto.
Choć trudno to sobie wyobrazić, Dominik był również zmuszany do oglądania matki uprawiającej seks z towarzyszami kieliszka. Proceder ten trwał latami. "Fakt" przytoczył zeznania chłopca, który wyznał, że Agnieszka K. często mówiła do niego, że od patrzenia nauczy się w "przyszłości jeb...".
Trudna decyzja
W takich sytuacjach zawsze pojawia się pytanie - dlaczego Dominik nie zgłosił sprawy na policję? Chłopak wielokrotnie miał szansę, by opowiedzieć o tym, co przeżywał. Do jego matki często przychodził sądowy kurator. Niestety, bał się, że Agnieszka K. zemści się na nim i wyrzuci go z domu.
Jednak w pewnym momencie nie wytrzymał i podzielił się swoim dramatem z szefem. Właściciel firmy budowlanej, w której pracował chłopak, był poruszony jego historią.
- Z czasem coraz bardziej było widać po Dominiku, że jest już na granicy wytrzymałości. Przychodził do pracy coraz bardziej cichy - powiedział mężczyzna w rozmowie z "Faktem".
W październiku 2017 r. 20-latek ugodził nożem w brzuch 39-letnią Agnieszkę K. Kobieta trafiła do szpitala. Mniej szczęścia miał jej konkubent. 36-letni Rafał P. po otrzymaniu 14 ciosów, zmarł na miejscu. Po pierwszej rozprawie Dominik W. powiedział przed kamerami, że żałuje swoich czynów. Jednocześnie dodał, że liczy na sprawiedliwy wyrok.
W trakcie śledztwa Agnieszka K. przyznała się do fizycznego i psychicznego znęcania się nad synem w okresie od 2013 do 2017 r. Dobrowolnie poddała się karze i została
skazana na rok więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Na co może liczyć Dominik?
Temida sprawiedliwa?
Choć prokuratura podkreśla, że doszło do poważnego przestępstwa, zapewnia, że weźmie pod uwagę okoliczności łagodzące.
- Rzeczywiście jest wiele okoliczności łagodzących tę odpowiedzialność, niemniej musimy mieć na uwadze to, że nie żyje jedna osoba, a druga została poważnie ranna. Tak jak powiedziałem, wszystkie okoliczności przemawiające na korzyść, a także niekorzyść oskarżonego, będę brał pod uwagę i to będzie miała swoją konkluzję we wnioskach końcowych - powiedział w rozmowie z TVN24 Sebastian Woźniak z Prokuratury Rejonowej w Bolesławcu.
Dominikowi W. grozi dożywocie.