Dorota Stalińska: jej wystąpienie wywołało burzę. Zawsze była harda i zaangażowana
- Żyjemy w świecie, w którym garstka ludzi opętanych paranoidalną żądzą władzy od lat systematycznie i konsekwentnie wpycha nas w otchłanie średniowiecza i totalitaryzmu – grzmiała Dorota Stalińska ze sceny podczas niedzielnej manifestacji przeciwników PiS-u. - Proszę państwa, my to już przerabialiśmy. Pamiętacie? To komuniści zrobili z sądów swoje narzędzie władzy – dodała ostro. Komentatorzy sympatyzujący z opozycją są zgodni, że Stalińska miała najmocniejsze i najbardziej wyraziste wystąpienie. Co wcale nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę styl wcześniejszych wypowiedzi i zaangażowanie aktorki w różne aspekty życia społecznego.
17.07.2017 | aktual.: 17.07.2017 14:50
Stalińska młodość spędziła w Gdańsku, gdzie jej ojciec, Janusz Staliński, pełnił funkcję rektora Politechniki Gdańskiej. To właśnie on w grudniu 1970 roku wraz z I sekretarzem KC PZPR Zdzisławem Przewłóckim wyszedł do grupy demonstrantów szturmujących bramy uczelni i apelował o powrót do pracy.
- Właśnie wtedy, gdy zatrzymałem się na schodach, przyjechała delegacja strajkujących *- wspominał tę sytuację na swoim blogu Adam Jezierski. - Ludzie siedzący w Nysce zaczęli wzywać studentów do rozpoczęcia strajku solidarnościowego. Wtedy krzyknąłem: "NIE PRZYŁĄCZAĆ SIĘ!!! ONI NIE POMOGLI NAM W 1968. MY IM TEŻ NIE POMOŻEMY!!!". Staliński, od razu mnie poparł: "MA RACJĘ!!!", krzyczał.*
Wydaje się, że zaangażowanie społeczne Stalińska ma we krwi, czego nie można powiedzieć o zdolnościach do nauk ścisłych. Na szczęście nie myślała o pójściu w zawodowe ślady ojca, gdyż od dziecka marzyła o aktorstwie. Egzamin do PWST zdała bez problemów, choć członkowie komisji dziwili się, że ta drobna i delikatna blondynka obdarzona jest takim "męskim" głosem.
Wysyłano ją nawet na wizyty do laryngologa, aby upewnić się, że z jej gardłem wszystko w porządku. Lekarz stwierdził, że ta charakterystyczna chrypka bierze się po prostu z nietypowo zbudowanych strun głosowych. I choć początkowo filmowcy wahali się, czy Stalińskiej nie trzeba będzie przypadkiem dubbingować, szybko zrezygnowali z tego pomysłu.
- Z czasem przyzwyczaili się do tej barwy także reżyserzy - mówiła aktorka w "Dzienniku Zachodnim". - Ale na początku pracy było przykro, gdy proponowano mi udział w polskim filmie, ale z dubbingiem!
Stalińska nie ukrywa, że jej głos to ogromny atut, który przydaje się nie tylko w pracy, ale także w rozmaitych sytuacjach w życiu prywatnym: - Przecież mnie po tym głosie nawet psy poznają, o policjantach nie mówiąc. Ilu ja mandatów uniknęłam tylko dlatego, że oni nawet po ciemku rozpoznają mnie i mówią wyrozumiale: pani Stalińska, tym razem się udało.
Przez długie lata Stalińska uprawiała lekkoatletykę, jeździła na rowerze i konno, nurkowała, jednak obecnie nie może sobie pozwolić na wzmożoną aktywność fizyczną. Wszystko przez wypadki, które nie tylko wpłynęły na jej kondycję, ale także zmieniły podejście do życia. Zaczęło się od upadku ze schodów, który tylko cudem przeżyła, choć przez rok musiała chodzić o kulach. Potem, na planie filmowym, kiedy pędziła na koniu, zwierzę spłoszyło się i uderzyło o drzewo. Aktorce nic się nie stało. Szczęście dopisało jej po raz kolejny – kiedy w jej samochód wpadła rozpędzona ciężarówka, Stalińska, choć mocno pokiereszowana, uszła z życiem.
- Po wypadku, który przeżyłam, zrozumiałam, że gdybym zginęła, mój dziewięcioletni wówczas syn trafiłby z całym tym bólem, do policyjnej izby dziecka i siedziałby tam bardzo długo. Do czasu, kiedy ustalono by, kto ma prawo się nim opiekować. To przecież straszne – opowiadała w "Dzienniku Zachodnim" Stalińska, która dopiero wtedy zdała sobie sprawę, jak kruchy jest człowiek.
To właśnie ten wypadek zmienił jej życie. Zaczęli się do niej zwracać ludzie, którzy również zostali poszkodowani, często bardzo poważnie, w wypadkach. Aktorka postanowiła wykorzystać swoje wpływy i założyła fundację. Do dziś wspiera szpitale, kupuje sprzęt i walczy o poprawę warunków na drogach.
O Stalińskiej, która ostatni raz pojawiła się na dużym ekranie w 2016 roku ("Kolekcja sukienek"), znacznie częściej mówi się w nawiązaniu do jej kontrowersyjnych wypowiedzi niż w kontekście aktorstwa. Przypomnijmy, że kilka lat temu otwarcie krytykowała Tomasza Stockingera ("Klan"), który spowodował wypadek pod wpływem alkoholu i zbiegł z miejsca wypadku. Z drugiej strony dołączyła do obrońców Romana Polańskiego, winnego zgwałcenia 13-letniej Samanthy Gailey, wypowiadając pamiętne słowa o "13-latkach, które same pchają się do łóżka dorosłym mężczyznom".
Ostatnimi czasy Dorota Stalińska jest regularną uczestniczką marszów i manifestacji organizowanych przez opozycję i KOD. Aktorka otwarcie krytykuje PiS, powołując się w swoich wypowiedziach na takie autorytety jak św. Jan Paweł II czy Józef Piłsudski. Komentatorzy często chwalą emocjonalne wystąpienia Stalińskiej, oceniając je wyżej niż przemówienia polityków opozycji. Z drugiej strony nie brakuje opinii, iż aktorka posługuje się populistycznymi zagrywkami i wykorzystuje tylko te nauki papieża, które pasują do jej narracji.