Cztery bohaterki i cztery historie pokazujące różne wymiary dorastania. Jessica, Aino, Taru i Jenny zmagają się z problemami, które mają wyjątkowo intensywny przebieg w latach młodości. “Dziewczynom innym niż wszystkie” jest daleko do “Galerianek”. Łatwiej byłoby im dogadać się z koleżankami z “Mustanga”. Są ciekawe świata, odważne i mądrzejsze od chłopców.
Te dziewczyny nie są znowu takie inne. To żadne gwiazdy emanujące magnetyzmem, raczej sympatyczne dziewczyny z sąsiedztwa, które chciałoby się poznać bliżej. Ich problemy też nie są jakieś wyjątkowe, bo umówmy się, niechciana ciąża czy zawiedziona nastoletnia miłość, to są tematy, na których filmowcy zjedli zęby. Ale paradoksalnie siła “Dziewczyny innych niż wszystkie” bierze się z poczucia świeżości i autentyzmu.Ten film dobrze oddaje gorączkę emocji towarzyszących pierwszym miłosnym uniesieniom, porażkom, które są jak drzwi, przez które trzeba przejść do świata dorosłych. Czasami bywa tak, że trzeba w tych drzwiach stłuc szybę i się skaleczyć.
Poczucie realizmu mocno opiera się na scenariuszu. Nie dziwi, że powstał on w oparciu o wideo-pamiętniki nagrane przez fińskie nastolatki na warsztatach filmowych. Dzięki nieoczywistym scenom i dialogach znajdujemy drogę do uniknięcia klisz w opowiadaniu o dorastaniu i dziewczęcej przyjaźni, silniejszej od wszystkich innych więzów.
Każda bohaterka przeżywa swój własny dramat, ale na szczęście nie wyczuwa się w tym filmie wykalkulowania. Nieszczęśliwe zakochanie czy wpadka z chłopakiem wydają się najbardziej oklepanymi motywami, opisującymi zagrożenia związane z wchodzeniem w dorosłość, ale fiński reżyser Esa Illi uniknął klisz. Świeże podejście do tematu w połączeniu z dobrym aktorstwem są wystarczającym argumentem, aby zwrócić uwagę na ten film w kinowym repertuarze.
Łukasz Knap