RecenzjeEx Machina: Debiut marzenie [RECENZJA]

Ex Machina: Debiut marzenie [RECENZJA]

Do tej pory *Alex Garland dał się poznać jako solidny scenarzysta – miał momenty lepsze ("28 dni później" Danny’ego Boyle’a) i nieco gorsze ("Nie opuszczaj mnie" Marka Romaneka). Jak to zwykle jednak bywa, przyszedł czas na stanięcie za kamerą. W efekcie powstał jeden z najlepszych i najciekawszych debiutów reżyserskich ostatnich lat.*

Ex Machina: Debiut marzenie [RECENZJA]
Źródło zdjęć: © East

19.03.2015 14:37

Caleb jest młodym informatykiem w firmie należącej do niejakiego Nathana, multimiliardera, który jest w stanie sfinansować dosłownie wszystko. I oto pewnego dnia chłopak dostaje maila, że wygrał w konkursie, a nagrodą jest tygodniowy pobyt w sekretnej placówce pracodawcy. Na miejscu okaże się, że zadaniem Caleba będzie sprawdzenie, czy skonstruowaną przez Nathana sztuczną inteligencję, Avę, można pomylić z człowiekiem.

Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się, iż "Ex Machina" będzie tak dobrym filmem. Alex Garland skonstruował znakomite dzieło science-fiction, które jest nie tylko bezpretensjonalne, trzymające w napięciu, ale rzeczywiście logiczne i sensowne. Bardzo podoba mi się, że nie stawia on wielkich pytań o to, czy człowiek może stworzyć sztuczną inteligencję, o związaną z tym moralność, sens istnienia, zabawy w Boga, etc. Zamiast tego pokazuje po prostu, co się z tym tematem wiąże, jakie nadzieje, ale też zagrożenia. Garland podchodzi więc do sprawy tak samo jak jego bohater, Nathan. Naukowiec ma świadomość, że stworzenie myślącej maszyny to tylko kwestia czasu, co jednocześnie może się najprawdopodobniej przełożyć na zagładę ludzkości. Skoro jednak i tak to się stanie, to równie dobrze on może się do tego przyczynić.

Dochodzimy w ten sposób do kolejnej zalety „Ex Machiny”, którą są właśnie postacie. Garland ogranicza się w zasadzie do trójki bohaterów i każdy z nich jest mocno niejednoznaczny w odbiorze. Czy Nathan to zwariowany i niebezpieczny naukowiec? Czy Caleb to potulny, naiwny młodzieniec? A może on również umie manipulować (to jeden z głównych tematów filmu)? A Ava to w rzeczywistości groźna intrygantka, czy urocza maszyna, marząca o wolności? Odpowiedzi na te pytania wcale nie są proste. Wzmocnione jest to dzięki świetnej grze aktorskiej wszystkich wykonawców, ze szczególnym uwzględnieniem Oscara Isaaca, który od dłuższego czasu jest w znakomitej formie i staje się coraz większą gwiazdą.

„Ex Machina” jest bardzo dobrze zrealizowana pod każdym względem. O ciekawym, sensownym i mylącym tropy scenariuszu już było. Dodajmy tu jeszcze rewelacyjne, zupełnie niehollywoodzkie zakończenie. Garland jest konsekwentnie minimalistyczny również w warstwie technicznej. Zamiast stawiać na to, by było efektownie, oszczędnie dawkuje wizualne fajerwerki, koncentrując się na atmosferze wszechobecnego zagrożenia. Same zdjęcia zaś dają wrażenie, jakby to widz oglądał bohaterów w terrarium, przez szybę. I poniekąd tak jest, każdy film wiąże się przecież w jakimś sensie z podglądaniem.

„Ex Machinę” można rozpatrywać na wiele różnych sposobów. Niektórzy będą czytać ten film jako wypowiedź o sztucznej inteligencji, inni zwrócą uwagę na kwestię manipulacji, jeszcze inni doszukają się opowieści o kryzysie męskości. A to zapewne nie wszystkie możliwe tropy interpretacyjne. Swoim debiutem Alex Garland dał się poznać jako zdolny reżyser, mający zadatki na wielką karierę. Nawet jeśli w jego dziele można doszukać się jakichś wad, udaje mu się, niczym wytrawnemu magikowi, odwrócić od nich uwagę widza.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (33)