"F1". Czerstwe żarty i samochody cię nie interesują? Tak ci się tylko wydaje

"F1" to dosłownie najgłośniejszy film tego roku. Ryk silników ma się w uszach jeszcze długo po wyjściu z kina. Mówicie, że nie interesują was samochody i wyścigi? Nie ma to najmniejszego znaczenia. Magia, jaką na ekranie tworzy Joseph Kosinski sprawia, że na te 2,5 godziny wszyscy w kinie stają się fanami Formuły 1.

Brad Pitt wciela się w rolę Sonny'ego Hayesa w filmie "F1"Brad Pitt wciela się w rolę Sonny'ego Hayesa w filmie "F1"
Źródło zdjęć: © kadr z filmu
Karolina Stankiewicz

Przyznam od razu: jestem jedną z tych osób, które zamiast samochodu wybierają rower lub komunikację miejską i bardzo mi dobrze z tym, że nie muszę nudzić się w korkach, emitować mnóstwo CO2 czy martwić się, gdzie zaparkować auto. Szczerze mówiąc, samochody w ogóle mnie nie interesują, a wyścigi samochodowe tym bardziej. W dodatku krytykowane za elitaryzm, rzeczywiście zdają się być rozrywką dla bogaczy - dziś wielu kierowców pochodzi z majętnych domów, nie wspominając o miliarderach pompujących potężne pieniądze w drużyny. Co zatem robiłam w kinie na "F1"? Otóż... świetnie się bawiłam.

Filmem "Top Gun: Maverick" z Tomem Cruisem Joseph Kosinski pokazał, jak dziś może wyglądać kino pełne akcji, popisów kaskaderskich i epickich scen powietrznych. Realistyczne ujęcia oddawały prędkość, zwinność i siłę, z jaką poruszają się myśliwce, przyprawiając widzów o gęsią skórkę. To oczywiście w dużej mierze zasługa Toma Cruise'a, który wcielił się w główną rolę. Ale to też zasługa utalentowanego i nagradzanego operatora Claudio Mirandy. Dlatego gdy ta sama ekipa zabrała się za "F1", oczekiwania były spore. Tym bardziej, że jedną z głównych ról powierzono tym razem Bradowi Pittowi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rekordziści. Te filmy zarobiły najwięcej, kwoty przyprawiają o zawrót głowy

Film już w pierwszych scenach wciska pedał gazu i zwalnia tylko w tych momentach, gdy trzeba zarysować - przyznajmy to - dość pretekstową fabułę. Sonny Hayes (Brad Pitt) to emerytowany kierowca wyścigowy po przejściach, który na prośbę starego przyjaciela Rubena (Javier Bardem) wraca na tor, by mentorować młodego zawodnika Joshuę Pearce'a (Damson Idris) w zespole APXGP startującym w wyścigach Formuły 1. Zadanie nie jest łatwe, bo Joshua bynajmniej nie ma zamiaru przyjmować rad od podstarzałego typa, który nie ma spektakularnych wygranych na koncie. My jednak od razu wiemy, że Sonny’emu musi się udać. Wszak nikt nie jest w stanie oprzeć się urokowi Brada Pitta.

A tak serio: wiemy, bo "F1" to przewidywalny film zbudowany na kliszach kina sportowego. Nawet dość czerstwe (ale mimo wszystko zabawne) żarty rzucane przez Sonny’ego i Rubena brzmią jak echo filmów, które już dobrze znamy. Ale zanim zdążymy zazgrzytać zębami z żenady na kolejne przejawy "fajności" Sonny’ego, czy doczepiony na taśmę klejącą wątek romantyczny (bez tego przecież nie ma filmu), zostajemy porwani w przejażdżkę po torze wyścigowym.

Sceny wyścigów są tak realistyczne, że widzowie wbijają palce w oparcia i kołyszą się w fotelach na zakrętach. Gdy pędzimy z bohaterami na złamanie karku, emocje są tak silne, że na sali rozlegają się westchnienia ulgi za każdym razem, gdy unikamy zderzenia. Ale to nie tylko sama jazda i sportowa rywalizacja dają widzom potężną dawkę adrenaliny i rozrywki. To właśnie w scenach wyścigów twórcy popisali się największą pomysłowością, każąc Sonny’emu stosować różnego rodzaju tricki i na poły nieuczciwe zagrywki, które mają doprowadzić jego drużynę do zwycięstwa. To w tych scenach Sonny jest postacią buntowniczą i zarazem szlachetną - po prostu fajną. Też w tych scenach najlepiej oddano ducha tego sportu, który - jak bohaterowie podkreślają od początku - jest sportem zespołowym.

Całe szczęście, że drużyna APXGP jest fikcyjna, bo inaczej chyba musiałabym zostać fanką Formuły 1. Tymczasem zadowolę się seansem filmu w kinie i 2,5-godzinną zajawką tym sportem. Wiem jednak na pewno, że jeśli Kosinski postanowi zrobić film o brydżu, bilardzie czy innym równie "ekscytującym" do śledzenia sporcie, będę go wyczekiwać z niecierpliwością i oglądać z wypiekami na twarzy.

Karolina Stankiewicz, dziennikarka Wirtualnej Polski

Fenomen "Dept Q", który widziało pół świata, zaskakująco zabawne "Pod przykrywką" od Prime Video i krwawe, gangsterskie porachunki ze "Strefy interesów" SkyShowtime. O tym w nowym Clickbaicie. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Mountainboard czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Wybrane dla Ciebie
Nigdy nie poznawaj swoich idoli. Przekonał się o tym, gdy spotkał Kevina Spacey'a
Nigdy nie poznawaj swoich idoli. Przekonał się o tym, gdy spotkał Kevina Spacey'a
Vin Diesel wygrywa w sądzie. Oskarżycielka planuje odwołanie
Vin Diesel wygrywa w sądzie. Oskarżycielka planuje odwołanie
Sukces polskiego serialu. Jeden z największych przebojów roku
Sukces polskiego serialu. Jeden z największych przebojów roku
Idzie na rekord? Ponad 200 proc. wzrostu
Idzie na rekord? Ponad 200 proc. wzrostu
Nie zawsze ją poznaje. Córka Bruce'a Willisa mówi, w jakim stanie jest aktor
Nie zawsze ją poznaje. Córka Bruce'a Willisa mówi, w jakim stanie jest aktor
Reżyser przez 12 lat był ministrantem. "Ja tam byłem, wiem, jak to wygląda"
Reżyser przez 12 lat był ministrantem. "Ja tam byłem, wiem, jak to wygląda"
Brendan Fraser wraca do serii "Mumia". "Czekałem na to przez lata"
Brendan Fraser wraca do serii "Mumia". "Czekałem na to przez lata"
Odważny i łamiący tabu. Przełomowy serial HBO dostaje drugie życie
Odważny i łamiący tabu. Przełomowy serial HBO dostaje drugie życie
Rekordowy debiut na Apple TV. "Jedyna" jest hitem serwisu
Rekordowy debiut na Apple TV. "Jedyna" jest hitem serwisu
Panem wraca! Teaser prequela "Igrzysk śmierci" robi furorę
Panem wraca! Teaser prequela "Igrzysk śmierci" robi furorę
Fani oszaleją. HBO dodało właśnie do pieca, co za wieści!
Fani oszaleją. HBO dodało właśnie do pieca, co za wieści!
Spencer Lofranco nie żyje. Aktor zmarł w wieku 33 lat
Spencer Lofranco nie żyje. Aktor zmarł w wieku 33 lat
ZANIM WYJDZIESZ... NIE PRZEGAP TEGO, CO CZYTAJĄ INNI! 👇