Festiwal "Dwa brzegi": Mały wielki sukces Grażyny Torbickiej [PODSUMOWANIE]
Po tym, gdy długoletnia współpraca Grażyny Torbickiej z TVP dobiegła końca, czarne chmury zaczęły się zbierać również nad jej ukochanym projektem – Festiwalem Filmu i Sztuki „Dwa Brzegi”, który od dziewięciu lat odbywał się w Kazimierzu Dolnym i Janowcu nad Wisłą. Nie minęło wiele czasu i potwierdziły się najgorsze obawy - Telewizja Polska, wcześniej jeden z najważniejszych podmiotów zaangażowanych w organizację imprezy, zapowiedziała, że nie będzie w żaden sposób wspierała kolejnej edycji. W dyskusji, która przetoczyła się wtedy przez media skupiano się przede wszystkim na politycznych aspektach całej sprawy zapominając o tym, co najważniejsze - kinie.
W tym zamieszaniu na drugi plan zeszło to, czy mimo niesprzyjających okoliczności, uda się zorganizować kolejną edycję jednej z najważniejszych imprez kulturalnych w naszym kraju, a jeśli tak, to czy nie będzie odstawać ona pod względem artystycznym lub organizacyjnym od poprzednich, przygotowanych w pokojowych warunkach, odsłon.
Pojawili się jednak sponsorzy gotowi dofinansować całe przedsięwzięcie. 10. edycja festiwalu okazała się ostatecznie wielkim sukcesem Grażyny Torbickiej. Mimo nieprzewidzianych okoliczności i niepewnej sytuacji dyrektor artystyczna zdołała na czas dopiąć wszystkie elementy i zorganizować naprawdę dobrą imprezę, podczas której praktycznie nie dało się odczuć, że po drodze wystąpiły jakiekolwiek trudności.
Misz masz, ale z sensem
Torbickiej jak co roku udało się sprowadzić do Kazimierza Dolnego szereg najgłośniejszych festiwalowych premier ostatnich miesięcy, spośród których zdecydowana większość nie została jeszcze wprowadzona do polskich kin. Publiczność miała okazję obejrzeć m.in. nagrodzony Złotą Palmą w Cannes film Kena Loacha „Ja, Daniel Blake”, uhonorowane Srebrnym Niedźwiedziem podczas festiwalu filmowego w Berlinie „Zjednoczone Stany Miłości” Tomasza Wasilewskiego, najnowszy film braci Dardenne, będących ulubieńcami festiwalowych jurorów, pt. „Nieznajoma dziewczyna”, czy wreszcie długo oczekiwany film twórcy „Oldboya”, „Służące” Park Chan-wooka zamykały festiwal. Kazimierz Dolny nigdy nie był miejscem, gdzie prezentowane są filmy będące absolutnymi światowymi premierami, zawsze pełnił rolę raczej swojego rodzaju podsumowania ostatnich miesięcy w światowym kinie. Taka formuła sprawdza się doskonale, gdyż daje możliwość zobaczenia w jednym miejscu szeregu głośnych i - co zdecydowanie ważniejsze - naprawdę dobrych filmów.
Na „Dwóch Brzegach” tyle samo miejsca co nowościom, poświęca się filmom starszym, często zapomnianym lub zupełnie nieznanym w Polsce. W ramach różnorodnych cykli tematycznych można nierzadko zobaczyć prawdziwie perełki, które jakością wykonania i poziomem artystycznym zostawiają daleko w tyle filmy mające być w zamierzeniu daniem głównym. W tym roku w programie była m.in. retrospektywa zmarłego w lutym br. Andrzeja Żuławskiego (na czele z jego ostatnim filmem pt. „Kosmos” na podstawie prozy Witolda Gombrowicza), szereg często bardzo mało znanych filmów zaliczanych do nurtu polskiej szkoły dokumentu. Moim zdaniem najciekawsze były jednak cykle poświęcone dwóm wybitnym – zdaniem Grażyny Torbickiej równorzędnym – aktorom: Bogusławowi Lindzie i Marcello Mastroianniemu. Obaj są bardzo znani, ale cały ich bogaty dorobek sprowadzany jest jedynie do kilku wybranych pozycji, które często niesłusznie przyćmiewają resztę filmografii.
Mastroianni zapisał się w historii kina przede wszystkim jako filmowe alter ego Federico Felliniego w filmach „Słodkie życie” oraz „Osiem i pół”. W Kazimierzu Dolnym zaprezentowano odrobinę mniej znane, ale nie mniej doskonałe filmy z jego udziałem. Były to m.in. osadzony w realiach faszystowskich Włoch „Szczególny dzień” (1977) Ettore Scoli i nagrodzony Oscarem za scenariusz „Rozwód po włosku (1961) Pietro Germiego poruszający temat honorowych morderstw na Sycylii. Obie pozycje doskonale przetrwały próbę czasu i nic nie straciły na aktualności. Warto o nich przypominać.
Bogusław Linda kojarzony jest przede wszystkim z filmami Władysława Pasikowskiego. Na festiwalu nie mogło zabraknąć oczywiście „Psów”, które spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem widowni, ale przypomniano też role Lindy w filmach zaliczanych do kina moralnego niepokoju na czele z „Przypadkiem” Krzysztofa Kieślowskiego. Publiczność miała możliwość zobaczenia tego jednego z najwybitniejszych filmów lat 80. w wersji ze scenami usuniętymi swojego czasu przez cenzurę.
fot. AKPA
Jedyne w swoim rodzaju miasteczko festiwalowe
Tym, co oprócz dopracowanego i nieoczywistego repertuaru, stanowi o wyjątkowości Festiwalu Filmu i Sztuki Dwa Brzegi jest jego lokalizacja. Większość atrakcji skoncentrowanych jest w Kazimierzu Dolnym (w reprezentującym drugi brzeg Janowcu nad Wisłą w tym roku pokazywano głównie filmy dla młodszych widzów). Na każdym kroku można było spotkać festiwalową publiczność, która dyskutowała o obejrzanych filmach lub z programami w rękach planowała kolejne seanse. Nic więc dziwnego, że na większości pokazów dopisywała frekwencja – nawet podczas odbywających się o dziesiątej rano projekcji liczących ponad 50 lat klasyków z Mastroiannim. Nie zabrakło też chętnie odwiedzanych spotkań z twórcami jakimi jak Janusz Głowacki czy Filip Bajon i licznych imprez towarzyszących, w tym koncertów czy wernisaży, które odbywały się w różnych punktach miasta. Na Małym Rynku miały miejsce też niebiletowane pokazy, w ramach których szersza publiczność miała okazje zapoznać się m.in. z nietuzinkową perełką, jaką są „Córki Dancingu”
Agnieszki Smoczyńskiej.
Cały Kazimierz Dolny sprawiał wrażenie, jakby był jednym wielkim, bardzo urokliwym miasteczkiem festiwalowym. Jest to wartość, której większe i dysponujące znacznie wyższym budżetem imprezy tego rodzaju zwyczajnie nie mają szansy przebić. O niepowtarzalnym klimacie festiwalu niech świadczy fakt, że mimo konkurencji w postaci wielu głośnych nowości i szeregu uznanych klasyków chyba największy aplauz wywołało pojawienie się na scenie Bogusława Lindy zapowiadającego pokaz zrekonstruowanej cyfrowo kopii „Psów” Władysława Pasikowskiego. „Dwa Brzegi” to festiwal, który mimo relatywnie małej skali pod pewnymi względami pozostawia konkurencję daleko w tyle i bardzo dobrze się stało, że ostatecznie nie stał się ofiarą politycznych zawirowań na szczytach władzy.
Piotr Han