Filmowy amok. Polskie produkcje, które wywołały dużo więcej emocji niż tylko żarliwe dyskusje na forach
Widzowie szturmują kina, by obejrzeć "Kler" Smarzowskiego. Pojawiają się wciąż informacje o miastach, gdzie obejrzenie filmu jest wręcz niemożliwe. Jeśli myślicie, że to jedyny polski film, który wywołał taką burzę, to jesteście w błędzie.
"Burmistrz Piotr Siniakowicz zabronił projekcji filmu KLER w Siemiatyczach. TAK chadecka Platforma Obywatelska w SIEMIATYCZACH narusza prawo wyboru każdego obywatela do oglądania dowolnego filmu" - czytamy na profilu SLD Siemiatycze. Lewicowi działacze przekonują, że burmistrz obawia się emisji filmu w miejscowym kinie przed wyborami. O sprawie pisaliśmy szczegółowo w WP Wiadomości.
Burmistrz Siemiatycz, który ubiega się o trzecią z rzędu kadencję zaprzecza, by zakazywał pokazu "Kleru" i zapowiada pozew. Przypominamy kilka polskich produkcji, które wywołały kontrowersje. Niektórzy pamiętają te filmy tylko przez głośne afery.
"Amok" (2017)
Dreszczowiec psychologiczny w reżyserii Kasi Adamik, który został w mniejszy lub większy sposób oparty na prawdziwych wydarzeniach sprzed ponad dekady. Głównym wątkiem jest morderstwo Mariusza Roszewskiego. Jest ciało architekta, ale nie udaje się znaleźć sprawcy. Po 4 latach policjanci dostają anonimowy donos, z którego wynika, że morderstwo to zostało opisane w książce "Amok" Krystiana Bali (Mateusz Kościukiewicz). Autentyczność doniesień postanawia zbadać inspektor Jacek Sokolski (Łukasz Simlat), dociekliwy funkcjonariusz z mroczną przeszłością. Policjant szybko odkrywa podobieństwa między zabójstwem a opisaną w książce zbrodnią.
Dystrybutor został pozwany przez rodzinę ofiary sprzed lat o naruszanie dóbr osobistych. Producent filmu domagał się sądownie od tejże rodziny przeprosin za niesłuszny czarny PR. Część kiniarzy stanęła przed dylematem, czy "Amok" w ogóle u siebie wyświetlać. Jednym słowem, panował informacyjny chaos, obie strony miały swoich zwolenników i przeciwników, a cała sprawa odbijała się szerokim echem.
"Big Love" (2012)
O debiucie reżyserskim Barbary Białowąs było już głośno wcześniej, ale prawdziwe kontrowersje pojawiły się w momencie, gdy reżyserka poszła na noże z krytykiem Filmwebu Michałem Walkiewiczem, który przejechał się bezlitośnie po "Big Love" w swojej recenzji. Doszło do słynnego spotkania przed kamerami, które okazało się zupełnie niepotrzebne, bowiem nie tylko nie przyniosło żadnego consensusu, lecz jedynie podkreśliło rozdźwięk pomiędzy sposobem myślenia reżyserki i krytyka. Dało natomiast pożywkę internautom, którzy zaczęli przebijać się w kreatywnej złośliwości wobec Białowąs i "Big Love".
"Chce się żyć" (2013)
Znacznie bardziej gorzkie zakończenie miała sprawa związana z dramatem "Chce się żyć" Macieja Pieprzycy, którego główny bohater został zainspirowany przeżyciami trzech niepełnosprawnych mężczyzn. Jeden z nich, Przemysław Chrzanowski, zareagował już po premierze negatywnymi emocjami. A w zasadzie to zareagowała jego matka, zarzucając twórcom perfidne wykorzystywanie cierpienia syna do celów komercyjnych oraz składanie obietnic bez pokrycia. Reżyser zdementował w wywiadach jej oskarżenia, między innymi pomówienie o blokowanie zaproszeń na premierę, ale przez wszystkie te medialne kontrowersje, sztuczne czy nie, pewien niesmak pozostał.
"Witajcie w życiu" (1997)
Jednak miano najgłośniejszego filmowego skandalu w "wolnej Polsce" przypada zdecydowanie dokumentowi "Witajcie w życiu" Henryka Dederki, który – jako jedyny obraz nakręcony po 1989 roku – został sądownie zakazany. Ostatecznie na prawie dwie dekady. Film ukazywał w zdecydowanie negatywnym świetle niezwykle popularny niegdyś w Polsce (a i dzisiaj cieszący się dużą renomą) koncern Amway. Reżyser udowadniał za pomocą wypowiedzi jej przedstawicieli oraz różnych statystyk i inscenizacji, że firma manipuluje swoimi szeregowymi pracownikami i działa na ich szkodę. Co oczywiste, film stał się wielkim przebojem w internecie.
"Ostatnia rodzina" (2016)
Ze znacznie bardziej skomasowanym atakiem spotkał się reżyser Jan P. Matuszyński, scenarzysta Robert Bolesto i producenci filmu "Ostatnia rodzina", uznawanego przez wielu za najlepszy polski obraz zeszłego roku. Opowieść o Zdzisławie, Tomaszu i Zofii Beksińskich została oparta w dużej mierze na pamiętnikach i materiałach video, natomiast mnóstwo osób, którzy znali Beksińskich, zarzuciło twórcom wypaczanie prawdy. Ostrej krytyce poddali film między innymi dziennikarz Wiesław Weiss oraz Kamil Kuc, kuzyn Zdzisława Beksińskiego. Wtórowali im również liczni internauci, rozpętując w mediach społecznościowych istną ideologiczną wojnę z fanami filmu.
"Różyczka" (2010)
Film Jana Kidawy-Błońskiego, podobnie jak kilka lat później "Ostatnia rodzina" Matuszyńskiego, została nagrodzona Złotymi Lwami festiwalu w Gdyni i promowała polskie kino w różnych miejscach świata. Jednak jeszcze przed premierą w mediach rozgorzała debata nad moralnością posługiwania się prawdziwymi historiami w fikcyjnych filmach. Reżyser przyznał wprawdzie, że opowieść została zainspirowana pewnymi faktami z życia pisarza Pawła Jasienicy i jego romansu z agentką SB, ale podkreślił jednocześnie, że "Różyczka" nie jest niczyją biografią, lecz wytworem fikcji. Dyskusjom o granicach sztuki i odpowiedzialności artystów nie było końca.
"Kac Wawa" (2013)
To była jedna z najgłośniejszych afer w polskim kinie po 1989 roku. Tyle że nie dotyczyła ani żadnych wydarzeń historycznych, ani kwestii biograficznych, ani nawet sporów ideologicznych, lecz rozegrała się na linii krytyk filmowy – producent. Ten pierwszy, Tomasz Raczek, zrównał "Kac Wawa" z ziemią, porównując go na Facebooku do nowotworu. Ten drugi, Jacek Samojłowicz, uznał, że sprawa jest warta pozwu sądowego, ponieważ krytyk nie tylko znacznie przekroczył zakres swoich kompetencji, lecz także był głównym powodem spadku frekwencji filmu w kinach. Z Raczkiem wykłócał się również publicznie scenarzysta Piotr Czaja, ale bez większego powodzenia.
"Ostra randka" (2012)
Wracając jeszcze do coraz częstszych ideologicznych starć pomiędzy filmowcami i krytykami, warto pamiętać o kontrowersjach wynikłych wokół "Ostrej randki" Macieja Odolińskiego. Film zebrał dosyć słabe opinie w obiegu kinowym, ale reżyser postanowił pozwać krytyka Kamila Śmiałkowskiego nie za napisanie negatywnej recenzji "Ostrej randki", lecz za wykorzystanie jej fragmentów w trakcie gali Węży, rodzimych odpowiedników Złotych Malin, na której została uznana najgorszym filmem 2014 roku. Wedle słów Odolińskiego, który wystosował nawet pisemne ostrzeżenie przed galą, naruszyło to jego prawa autorskie i majątkowe.
"Jesteś Bogiem" (2012)
W przypadku filmu Leszka Dawida kontrowersje wynikały nie z kłótni ideologicznych, lecz kwestii typowej dla wielu kinowych produkcji biograficznych – poddano w wątpliwość wiarygodność części ukazywanych zdarzeń, a niektórzy ludzie związani z Paktofoniką stwierdzili, że "Jesteś Bogiem" wypacza prawdę na temat zespołu na rzecz pustej komercji. Krzysztof Kozak, właściciel wytwórni muzycznej RRX Desant, uznał dodatkowo, że został przedstawiony w filmie w tak bardzo negatywnym świetle, że sprawa powinna trafić do sądu. Twórcy podkreślali, że ekranowa postać Krzysztofa Kozy jest zdecydowanie fikcyjna, ale na niewiele się to zdało.
"Matylda" (2016)
Film nie jest produkcji polskiej, ale aktorka odgrywająca główną rolę, Michalina Olszańska, ma spore szanse stać się jedną z najjaśniejszych gwiazd polskiego (a nawet europejskiego) kina. W rosyjskiej "Matyldzie" zagrała kochanicę przyszłego cara Mikołaja II. Film nie wszedł jeszcze do kin, ale – w dużej mierze za sprawą zwiastuna – wywołuje niemałe kontrowersje. Problem polega na tym, że Mikołaj II został po śmierci kanonizowany, więc mimo że romans, o którym opowiada film, został dosyć dobrze udokumentowany, w Rosji zawrzało.