Gdy zdesperowana nastolatka spotyka uchodźcę. Film "Do Raju" zdobywa rozgłos
Co może mieć ze sobą wspólnego polska nastolatka i syryjski uchodźca? Twórcy "Do Raju", który znalazł się w konkursie filmów krótkometrażowych Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, przekonują, że całkiem sporo. - Zależało mi na tym, by pokazać, że mając bardzo różne nastawienia do życia, można znaleźć płaszczyznę porozumienia i usłyszeć od kogoś "to nie jest koniec, to dopiero początek" - mówi WP reżyserka Marta Szymanek.
Z pozoru może się wydawać, że świat polskich nastolatków jest bardzo odległy od sytuacji uchodźców na polsko-białoruskiej granicy. Ale właśnie na sile tego kontrastu oparto pomysł na scenariusz filmu.
- Bardzo lubię, gdy kino opowiada historię zderzenia dwóch odległych biegunów. Czułam, że dla dziewczyny, która nie widzi sensu swojego życia i jest na etapie poddania się, spotkanie osoby za wszelką cenę walczącej o przetrwanie, obudzi w niej coś wyjątkowego i być może obudzi też podobne odczucia u widowni - tłumaczy pomysłodawczyni produkcji.
DO RAJU (2023) | reż. MARTA SZYMANEK | TRAILER
Dotychczas Marta Szymanek znana była jako autorka scenariuszy m.in. "Watahy" czy "Odwilży". Jak przyznaje, pisanie otworzyło ją na marzenie o podjęciu się reżyserii. Nie oznacza to jednak, że definitywnie zrywa ze scenopisarstwem. Chciałaby świadomie podążać za tym, co przyniesie jej zawodowy los.
- Gdy kończyłam studia psychologiczne, słyszałam "a po co ci to pisanie scenariuszy?". Potem już dostałam łatkę scenarzystki i teraz słyszę "a po co ci to reżyserowanie?". Mam wrażenie, że to przyklejanie etykietek typu "jesteś matką, to już ci nie wypada", "jesteś nastolatkiem, nie możesz mieć żadnych problemów" jest typowo nasze, wschodnioeuropejskie i to nas niewoli, ale i tych, którzy je nadają. Doszłam do momentu, kiedy już nie chciałam oddawać tego, co piszę w ręce reżyserów, bo doświadczyłam sytuacji, gdy nasze wizje artystyczne się nie pokrywały. Postanowiłam wziąć pełną odpowiedzialność za to, co zobaczy widz "Do Raju" - mówi.
Główna bohaterka jej reżyserskiego debiutu to 17-latka, która ironizuje, że ma wspierającą matkę, masę przyjaciół i wiedzie idealne życie pełne przygód. Jej wizja nie odbiega od kreowanej w mediach społecznościowych nastoletniej beztroski, jednak jest fałszywa. Z badań fundacji UNAWEZA Martyny Wojciechowskiej wynika, że co czwarty nastolatek myślał o samobójstwie, a co dziesiąty próbował odebrać sobie życie. Tak jak bohaterka "Do Raju".
- Jako matka z niepokojem obserwuję doniesienia o depresjach, tendencjach samobójczych i ogromnej samotności młodych ludzi. Problemy najmłodszego pokolenia często są deprecjonowane. Robiąc research do filmu, czytałam o tym, jak nastolatki słyszą od rodziców czy nauczycieli, że mają masę możliwości, nikt wcześniej nie miał tak łatwo jak oni. Takie komunikaty po pierwsze są nieprawdziwe, po drugie wywołują ogromne poczucie winy... - ocenia Marta Szymanek.
Nie bez znaczenia jest więc fakt, że bohaterka w beznadziejnym położeniu spotyka mężczyznę, którego sytuacja jest jeszcze trudniejsza. Tyle że jego wiara w sens życia jest o wiele silniejsza. - Na mnie samą onieśmielająco zadziałała ta energia i wola do życia ludzi przekraczających granicę. Zależało mi na tym, by w filmie pokazać, że mając bardzo różne nastawienia do życia, można znaleźć płaszczyznę porozumienia i usłyszeć od kogoś "to nie jest koniec, to dopiero początek" - mówi reżyserka, której mąż, producent "Do Raju" Piotr Szymanek osobiście zaangażował się w pomoc uchodźcom na polsko-białoruskiej granicy.
Produkcja nie była jednak kręcona na Podlasiu, a w odległych zakątkach mazowieckich lasów. Aura sprzyjała jednak filmowcom, ponieważ udało się im spełnić założenia i przemycić nieco zieleni, czyli kolorystycznej nadziei, skrytej pomiędzy szarościami jesieni. Nad 23-minutowym filmem, jak zapewnia reżyserka, pracowała ekipa ludzi, którzy robią to z serca i pasji.
- Za zdjęcia był odpowiedzialny Konrad Bloch, którego nominowana do Oscara "Sukienka" oczarowała mnie wizualnie i bardzo chciałam z nim współpracować przy moim filmie. Bardzo jestem też dumna z wyboru Natalii Jędruś do zagrania głównej bohaterki, ponieważ od początku dostrzegałam w niej siłę i mam nadzieję, że widzowie też to dostrzegą i zrozumieją, że siła bez wsparcia otoczenia kieruje się w autodestrukcję - wyjaśnia Marta Szymanek.
Z kolei w roli uchodźcy widzimy Nadima Suleimana, znanego już widzom filmu "Chleb i sól" Damiana Kocura. - Nadim zarzekał się, że nie zagra ponownie, bo tak naprawdę jest reżyserem, ale gdy przeczytał scenariusz, zgodził się i włożył w tę rolę dużo siebie - wspomina reżyserka i scenarzystka.
W kontekście ciężaru opowiadanej historii intryguje jej tytuł. Czy dla nastolatki, która ma nikłe szanse na uzyskanie pomocy od psychiatry dziecięcego na NFZ życie w Polsce może być rajem? A dla uchodźcy?
- Dla mnie rajem bohaterki filmu jest szukanie ulgi w tym ciężarze, o którym nie potrafi mówić, z którym czuje się samotna. Śmierć jest dla niej pokusą, wizją ucieczki od wszystkich problemów. Gdy jesteśmy w takich ostatecznych momentach, ciężko szukać sensownych rozwiązań, myśli się o tym, co doraźnie może przynieść ulgę. Uchodźca też szuka raju, czyli miejsca, w którym będzie bezpieczny. Wszyscy potrzebujemy poczucia bezpieczeństwa, czy to w formie organicznej, by mieć dach nad głową, jedzenie i picie, czy w postaci wsparcia emocjonalnego.
Finalnie raj jest tam, gdzie dwoje ludzi widzi się ze wszystkimi słabościami. Bo w najgorszych momentach najważniejsze bywa to, żeby ktoś nas zauważył, samo to potrafi dodać skrzydeł, tchnąć nadzieję, że za przysłowiowym zakrętem może czekać nas coś lepszego. To właśnie zadaniem dorosłych jest wysyłanie komunikatu dzieciom i młodzieży "widzimy was, jesteśmy dla was". Oczywiście nie zmieni to systemu, który jest pogrążony w głębokim kryzysie, skoro nastolatek ma czekać na wizytę z NFZ do psychiatry do 2030 r., ale najważniejsze to nie ignorować czyichś problemów, zauważyć je i uznać - twierdzi reżyserka "Do Raju".
Nie da się jednak ukryć, że poruszanie tematu sytuacji uchodźców u polskich granic wywołuje silne, negatywne emocje wśród odbiorców. Ostatnio pokazały to komentarze zarówno internautów, jak i wpływowych polityków pod adresem Agnieszki Holland i jej filmu "Zielona granica". Mimo że za granicą spotkał się z ciepłym przyjęciem i został wyróżniony specjalnymi nagrodami jury na festiwalu w Wenecji.
- Wiedziałam, że muszę liczyć się z tym, że podobne reakcje w Polsce może wywołać mój film. Byłam świadoma tego, że może się nie dostać na polskie festiwale i godziłam się z tym. Dlatego też postanowiłam najpierw pokazać "Do Raju" zagranicznej publiczności. Zaczęliśmy od HollyShorts Film Festival w Los Angeles, gdzie wygraliśmy i to udowodniło mi, że opowiadana przez nas historia jest uniwersalna. Przecież ludzie zawsze szukali lepszych miejsc do życia i zawsze mieli do tego prawo, ale już to, jak my na to reagujemy i jak tym procesem należy zarządzać to już osobna kwestia. My mierzymy się z tym na granicy z Białorusią, ale to samo dzieje się na granicy USA z Meksykiem czy w innych miejscach Europy, gdzie kończy się teren UE - mówi Marta Szymanek.
Choć początkowo projekt "Do Raju" napotykał problemy, ostatecznie "okazało się, że wciąż jest wielu ludzi, którzy nie boją się ryzyka i zmierzenia się z tak trudnym tematem". Dlatego reżyserka już myśli nad rozbudowaniem tej historii. - Dla mnie ten krótki metraż kończy się w pierwszym punkcie zwrotnym i czeka aż do rozwinięcia pełnometrażowej historii. To jest mój cel - podsumowuje.
Marta Ossowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
WP Film na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski