Gdzie kończą się Nowe Horyzonty? Nasze podsumowanie festiwalu
W niedzielę 31 lipca premierowym pokazem filmu "Skóra, w której żyję" w reżyserii *Pedro Almodóvara, zakończył się 11. Międzynarodowy Festiwal Filmowy Nowe Horyzonty we Wrocławiu. W trakcie 11 festiwalowych dni zaprezentowano 483 filmy, pochodzące z 44 krajów (w tym 228 filmów pełnometrażowych).*
01.08.2011 17:20
Filmy otwierające tegoroczny Festiwal – Irańskie „Rozstanie” i Tureckie „Pewnego razu w Anatolii” zachwyciły nawet najbardziej wymagających krytyków. Fahradiemu udało się stworzyć obraz dwuznaczny i przejmujący, który daje jednocześnie świadectwo współczesnego życia w Iranie. Z kolei Ceylan w swoich bezbłędnych, wysmakowanych kadrach ujął historię o poszukiwaniu prawdy i pytanie o jej wartość.
Zamkniecie 11 MFF Nowe Horyzonty miał uświetnić pokaz najnowszego filmu Pedro Almodóvara „Skóra, w której żyję". Sformułowanie „miał” nie jest bynajmniej przypadkowe – mimo że pokaz się odbył, obraz okazał się ogromnym rozczarowaniem. „Skóra...” to niewątpliwie najgorszy film Almodóvara od czasu „Pepi, Luci, Bom i innych dziewczyn z dzielnicy” - czyli najgorszy ze wszystkich jego pełnych metraży. Hiszpan igra z konwencją horroru i thrillera medycznego, jednak stawiając na grozę i akcję traci swój ujmujący dar kreowania (melo)dramatu. Granica pomiędzy kampem a kiczem zostaje przekroczona. Zwykle kokieteryjne i chwytliwe dialogi mają jakość kwestii z taniej opery mydlanej; obraz być może autoironiczny w zamierzeniu (ciągle powtarzające się cytaty z poprzednich filmów, w nagromadzeniu trudnym do zniesienia) zakrawa raczej na bezkrytyczne „taplanie się” w samouwielbieniu. Sromotna porażka stawia pytanie o granice - dotychczas zdawałoby się niewyczerpanej – Almodovarowskiej formuły autorskiej.
Międzynarodowy Konkurs Nowe Horyzonty był w tym roku zdecydowanie bardziej lekkostrawny niż to bywało w latach poprzednich. Nie jest to bynajmniej zarzut – pośród tegorocznych konkursowych pozycji nie brakowało wcale filmów rzucających widzowi wyzwanie, wymagających, eksperymentalnie traktujących filmowe tworzywo; Zabrakło jednak tytułów tak ekstrawaganckich jak w latach poprzednich np. „Nokturny dla króla Rzymu” Jeana-Charlesa Fitoussiego nakręcone telefonem komórkowym, (konkurs z 2006 roku) wykorzystujący technike found footage „Mock Up On Mu” Craiga Baldwina czy skrajnie minimalistyczne „Jezioro” Philippe Grandieux (2009). Ten rodzaj wodnego akwenu musi się zresztą nowohoryzontowym widzom specyficznie kojarzyć – oprócz francuskiej produkcji, będącej apoteozą całkowitego braku akcji pamiętają zapewne także „Trzynaście jezior” Jamesa Benninga pokazywane w Cieszynie w 2004 roku; film składa się z trzynastu ujęć jezior i jest to pełen opis fabuły. Na szczęście zabrakło w tym roku pozycji które w irytujący
sposób sprawdzałyby wytrzymałość widza (Być może stało się tak ponieważ nowy film Bruno Dumonta „Poza diabłem” pokazywany był poza konkursem w ramach retrospektywy jaką w tym roku wyróżniono autora).
Zwycięstwo fabularnego debiutu greckiej reżyserki Athiny Rachel Tsangari – filmu „Attenberg” - doskonale podsumowuje tegoroczny konkurs. Wygrał film świeży, na wskroś współczesny, odważnie mieszający konwencje a jednocześnie przyswajalny i... przyjemny. Autorka wykorzystuje archetypiczną strukturę zaczerpniętą z greckiej tragedii by opowiedzieć o tym, jak w codziennych sytuacjach zderzają się nieustannie przeciwieństwa. Historia niezwykłej relacji ojca i córki jest metaforyczną ilustracją starcia młodości i dojrzałości, pierwiastka kobiecego i męskiego, życia i smierci. Sama Tsangari mówi, że „Attenberg” to „buddy movie” o rytach przejścia. Jury należą się gratulacje: wygrał wspaniała produkcja, jaśniejący dowód na to, że (często pokazywane na NH) tzw. filmy filozoficzne, często afabularne, czasami przeintelektualizowane, przeważnie dość hermetyczne nie mają monopolu na opowiadanie o rzeczach ważnych i kwestiach ostatecznych. W filmie greczynki czuć radość płynącą z jego tworzenia. Tsangari skleja swoją
opowieść z niezwykłą inteligencją i humorem a także z ogromnym wyczuciem - i osiąga spektakularny efekt.
Wynik Konkursu Nowe Filmy Polskie to chyba najczęściej komentowany tegoroczny wybór. Film Anki i Wilhema Sasnal „Z daleka widok jest piękny” jest bardzo nierówny: zachwycającej kompozycji, wybijającej wszystkie zalety minimalizmu i warstwie wizualnej o niespotykanej w polskim kinie jakości (kłania się artystyczne zaplecze twórców), towarzyszy wątpliwe przesłanie i płytki poziom refleksji. W trakcie Festiwalu często w lekturę filmu wiele wniosły spotkania z twórcami po projekcjach; w trakcie Q&A po „Z daleka...” dość szybko okazało się, jak bardzo rozmijają się autorskie założenia twórczego tandemu z interpretacją widzów – w stopniu, który według mnie jest już problematyczny.
Film, odczytywany najczęściej jako diagnoza moralnej kondycji współczesnej polskiej wsi, dokumentalny z ducha, minimalistyczny ekwiwalent „Domu Złego”, przez autorów był zamierzony jako uniwersalna opowieść, „wcale nie dziejąca się we współczesnej Polsce”. Jak sami twierdzili, chcieli przyjrzeć się ludzkiej naturze w ogóle, zamierzali też nawiązać do wojennych relacji między grupami etnicznymi (wątek bez pozafilmowej sugestii niemal niezauważalny). Film kręcony był na przełomie czerwca i lipca 2010 we wsi Zielona pod Krakowem, z której mieszkańcami Sasnalowie, jak sami twierdzą, bardzo się zbliżyli. Często padało pytanie, czy ich „przyjaciele” ze wsi widzieli ten film; okazało się, że autorom do tej pory nie udało się go im pokazać, ale są głęboko przekonani, ze zostałby „zrozumiany”. Myślę, że nie tylko ja mam ogromne wątpliwości co do powodzenia takiej projekcji. Przedstawiona w „Z daleka...” wieś to królestwo brudu, ohydy, głupoty i zezwierzęcenia; jej bohaterowie są pozbawionymi jakiegokolwiek kręgosłupa
moralnego kreaturami, które, wiedzione jedynie popędem łamią kolejno wszelkie przykazania dekalogu i budzą głęboką odrazę. Moralna dwuznaczność całego projektu jest trochę niesmaczna, jego intelektualna podbudowa – wątpliwa; werdykt międzynarodowego jury podzielił widownię.
W międzynarodowym Konkursie Filmów o Sztuce wygrała para-autobiografia autorstwa Koreańskiego reżysera Kim Ki-Duka, film „Arirang”. To dobra decyzja, bo choć projekt wzbudza wiele wątpliwości, zdecydowanie wyróżniał się na tle zestawienia. „Arirang” to szalony autoportret – wielu dywagowało czy aby do końca szczery. Jednak szczerość nie wydaje się być właściwym pryzmatem analizy; bowiem ten w dużej części odgrywany, przekoloryzowany spektakl właśnie poprzez jawną teatralizację pewnych zachowań bezlitośnie obnaża fasadowość i zakłamanie świata filmu (i świata w ogóle). Kim Ki-Duk, reżyser i aktor, odgrywający trzy role jednocześnie ( „autentyczny Kim-Ki Duk”, „Kim Ki-Duk-postać/bohater filmu” i cień Kim Ki-Duka – narrator i głos zadający pytania) często popada w patos, narcyzm, przesadę. „Arirang” z jednej strony jest zachwycającym doświadczeniem o narkotycznej mocy - z drugiej to propozycja ideologicznie nieco naiwna.
„Głębokie prawdy” które odkrył autor w trakcie trzyletniej separacji z cywilizacją (Ki-Duk zaszył się w oddalonej od miasta pustelni po wypadku na planie jego ostatniego filmu, w którym niemal zginęła aktorka) brzmią niekiedy banalnie; ze wcześniejszych filmów Koreańczyka wynikało, że prostota i prawda uczuć to temat dawno obłaskawiony przez twórcę – dlatego tez zaskakujące jest odkrycie, że musiał on zniknąć, żeby zrozumieć je jako człowiek. Trudno wyrobić o „Arirang” zdanie, bo nie można mu zaufać – o czym widzów informuje sam reżyser. Interesujące wydaje się pytanie „co dalej?”; w pewnym sensie ten film obnażył bowiem niepewność światopoglądową, która kryła się za poprzednimi projektami. Czy Kim Ki-Duk nie boi się teraz siebie samego?
- MFF Nowe Horyzonty odbędzie się w dniach 19 – 29 lipca 2012. Podczas 12. edycji festiwalu zostanie zaprezentowany przegląd kinematografii meksykańskiej oraz retrospektywa twórczości jej znakomitego przedstawiciela Carlosa Reygadasa. Bohaterami innych retrospektyw będą legendarny serbski reżyser Dušan Makavejev, austriacki twórca Ulrich Seidl oraz autor filmów awangardowych Peter Tscherkassky. Już na przykładzie zarysu przyszłorocznego programu widać, jaką pozycję wypracował sobie Festiwal, który właściwie w ramach retrospektyw może pokazywać już wyłącznie twórców, których sam odkrył i spopularyzował (Reygadas i Seidl do nich należą). Miejmy nadzieję, że mimo tej komfortowej sytuacji organizatorzy nie spoczną na laurach i zamiast odcinać kupony od osiągniętego sukcesu będą pamiętać o swojej nadrzędnej misji – czyli odkrywaniu nowych horyzontów.
_**Anna Tatarska**_
ZOBACZ TAKŻE:
**[
Niedaleko pada jabłko od jabłoni ]( http://film.wp.pl/najseksowniejsze-matki-i-corki-duzego-ekranu-6025273914229377g )*
*[
Dołącz do nas na Facebooku! ]( http://www.facebook.com/filmwppl )*
*[
Emmanuelle - ikona erotyki po latach ]( http://film.wp.pl/pamietacie-czarna-emanuelle-zobaczcie-jak-sie-zmienila-6025274286928513g )*
*[
Co się stało ze słodkimi bliźniaczkami? ]( http://teleshow.wp.pl/blizniaczki-olsen-skonczyly-25-lat-6026604625773185g )*
*[
Prawdziwe nazwiska polskich gwiazd! Wstyd? ]( http://film.wp.pl/prawdziwe-nazwiska-polskich-gwiazd-6025274598372481g )*
*[
Spis grzechów Kuby Wojewódzkiego ]( http://teleshow.wp.pl/spis-grzechow-kuby-wojewodzkiego-6021644374000769g )**