Polskie kino grozy tak naprawdę nigdy nie istniało. Rodzimi filmowcy horroru unikają jak ognia, a jeśli już wykorzystują taką formułę, to tylko w sposób pretekstowy. Trudno się dziwić - filmy gatunkowe praktycznie nigdy nie miały u nas racji bytu. Wszelkie próby zaszczepienia ich na naszym gruncie, kończyły się zazwyczaj artystyczną katastrofą. Niestety, podobnie jest z samą teorią – opracowania o najstarszym gatunku kina można policzyć na palcach jednej ręki. Dlatego książkę Krzysztofa Gonerskiego traktujmy jako przełom i najprawdziwszą sensację polskiego rynku wydawniczego.
„Strach ma skośne oczy” to pierwsza w historii polskiej wiedzy filmowej, tak drobiazgowa i obszerna monografia azjatyckiego kina grozy. Piszę azjatyckiego, ponieważ autor nie skupia się tylko i wyłącznie na kinie japońskim i długowłosych niewiastach wypełzających z telewizora. W swoim kilkusetstronicowym opracowaniu Gonerski z fanatycznym entuzjazmem przybliża również kinematografię Korei, Tajwanu, Chin, jak i Tajlandii, Wietnamu oraz Hongkongu. Tym samym jest on pierwszym polskim badaczem, który zmierzył się z tym zagadnieniem.
Autor zdecydował się na klasyczny, a jednocześnie bardzo przejrzysty, porządek monografii, często spotykany w zachodnich wydawnictwach, na których, nie ma co ukrywać, Gonerski się wzoruje. Książkę podzielono na osiem obszernych rozdziałów, odpowiadających poszczególnym rynkom filmowym. W każdym znajdziecie ten sam układ – wnikliwy wstęp, zawierający rys historyczno-kulturowy omawianego obszaru oraz analizy najbardziej reprezentatywnych filmów danego regionu.
Dlaczego opracowanie jest ewenementem? „Strach ma skośne oczy” to nie tylko ogromne źródło wiedzy stricte filmowej, ale, co paradoksalne, w dużej mierze społeczno-obyczajowej. Dzięki lekturze czytelnik pozna nie tylko charakterystykę azjatyckiego gore, ale także nabędzie wiedzę o genezie japońskiego gatunku będącego mariażem pornografii i sadyzmu (nawiasem mówiąc, wymyślonego przez ichniejszych terrorystów) oraz uświadomiony zostanie w fakcie, że Godzilla to zaledwie czubeczek góry lodowej, zwanej kaiju eiga. Książka Gonerskiego będzie pomocna również w zrozumieniu ludowej symboliki wszechobecnej w anime i mangach oraz przybliży prawidła rządzące współczesną azjatycką popkulturą, która mimo przenikania na nasz grunt, nadal pozostaje dla wielu czymś zagadkowym i egzotycznym. Przy okazji czytelnik ma okazję nadrobić zaległości
w sferze wiedzy o mainstreamowym kinie azjatyckim (Kurosawa) oraz kinie jako takim (bracia Lumiere) – z tego przedmiotu autor również świetnie odrobił lekcje.
Gonerski jest pierwszym, któremu udało się w oficjalnym wydawnictwie i na taką skalę, dogłębnie i rzeczowo przestawić zagadnienia filmowego horroru, które przez większość badaczy uchodzą za niewarte wspominania wstydliwe peryferia lub zostały zdawkowo opisane w akademickich periodykach skierowanych do wąskiego grona odbiorców. Autor opisuje zjawiska znane szerokiej widowni (ghost story), jak i podgatunki filmowe, które w Polsce nie mają racji bytu z racji ignorancji dystrybutorów bądź bariery kulturowej. Pod tym względem „Strach ma skośne oczy” będzie fascynującą lekturą zarówno dla laika obgryzającego paznokcie na „Kręgu”, jak i miłośnika wizualnie pornograficznych, ociekających przemocą produkcji Takashiego Miike czy Teruo Ishii. Jeśli chodzi o sferę językową, to Gonerski nie przesadza z używaniem specjalistycznej terminologii, co wbrew pozorom wyszło publikacji tylko na dobre.
Jeśli myślicie, że macie jakiekolwiek pojęcie o kinie grozy, to lektura książki „Strach ma skośne oczy” bardzo szybko i boleśnie sprowadzi was na ziemię. Autor nie ma dyplomu filmoznawcy. To z zawodu prawnik, który od paru dobrych lat, hobbystycznie po godzinach zajmuje się horrorem, piastując stanowiska redaktorskie w kilku internetowych periodykach. Przygotujcie się - swoją gigantyczną wiedzą o gatunku oraz erudycją rzuci was na kolana. Czytając to swoiste kompendium, poczujecie, że Gonerski jest fanatykiem kina (być może takim, jak wy), dla którego nie ma tematów tabu, pogardliwie pomijanych przez „znawców”. On omawiane przez siebie filmy (ponad 300!) po prostu widział, co niestety jest coraz większą rzadkością wśród jemu podobnych badaczy. Ba! Jestem przekonany, że jego półki uginają się od wydań DVD omawianych w książce produkcji.
„Strach ma skośne oczy” jest pierwszą (i niestety jedyną) monografią filmowego horroru, która merytorycznie w prawie niczym nie ustępuje opracowaniom zachodnim. Prawie, ponieważ wydanie pozbawione jest praktycznie zdjęć i ilustracji. W przypadku gatunku tak graficznego i dosłownego, jak azjatycka makabra, decyzja wydawnictwa Kwiaty Orientu była bardzo nieprzemyślana. Abstrahując od tego mankamentu - gdyby Gonerski był autorem zachodnim, jego książka z całą pewnością ukazałaby się nakładem specjalistycznego wydawnictwa pokroju Fangorii czy FAB Press – marek znanych każdemu fanowi filmowej makabry na całym świecie. Myślę, że to jest najlepsza tej monografii rekomendacja.
* Grzegorz Kłos, serwis film.wp.pl*