Ian McKellen bronił Spaceya i Signera. Aktor przeprasza za swoje słowa
Ian McKellen zasugerował w ostatnim wywiadzie, że Kevin Spacey i Bryan Singer dopuszczali się molestowania, ponieważ nie mogli mówić otwarcie o swojej seksualności. Teraz się wycofuje i przeprasza.
Rozmowa Iana McKellena w podcaście "QueerAF" odbiła się szerokim echem w mediach. Gwiazdor odpowiadając na pytanie, co sądzi o zarzutach napaści seksualnych ciążących na Kevinie Spacey i Bryanie Singerze, zasugerował, że dopuszczali się molestowania, ponieważ nie mogli otwarcie mówić o swojej seksualności.
- Większość z nich "siedziała w szafie". Stąd wszystkie ich problemy w relacjach międzyludzkich - stwierdził. - Gdyby mogli otwarcie mówić o swoich potrzebach, nie molestowaliby innych - dodał. Dyskusję na temat problemu nadużyć seksualnych skwitował dość niezręcznym żartem: "Szczerze, czekam aż ktoś mnie o coś oskarży i będę się zastanawiał, czy to oni kłamią, czy ja zapomniałem".
Kontrowersyjna wypowiedź aktora spotkała się z ostrą reakcją. McKellen przeprosił za nią w mediach społecznościowych. Aktor przyznał, że jego słowa były bardzo niewłaściwe i zamieścił na Twitterze stosowne oświadczenie.
- Moją intencją było zachęcenie społeczności LGBT do bycia dumną i otwartą w kwestii seksualności. Wyraziłem to jednak w nieporadny sposób. Nigdy nie trywializowałbym w ten sposób jakiegokolwiek molestowania - napisał.
McKellen przepraszając za swoje stanowisko w sprawie, zaznaczył, że jeśli nadużyć dopuszczają się ludzie o takiej pozycji, "reakcja powinna być jasna". Podkreślił jednak, że należy wysłuchać osób, którym stawiane są podobne zarzuty.
- Bardzo żałuję moich lekkomyślnych uwag - podkreślił. - Oskarżający muszą zostać wysłuchani, a oskarżeni muszą mieć szansę udowodnić swoją niewinność. Jeśli oskarżenia się potwierdzają, dostęp oskarżonego do władzy musi mu zostać odebrany - podsumował w oświadczeniu.