Jacek Fedorowicz: prześmiewca PRLu kończy 80 lat
Człowiek wielu talentów. Malarz, karykaturzysta, aktor, reżyser, scenarzysta, satyryk i zapalony maratończyk. Twórca kultowego już „Dziennika Telewizyjnego” i jeden z największych prześmiewców PRL-u.
Człowiek wielu talentów. Malarz, karykaturzysta, aktor, reżyser, scenarzysta, satyryk i zapalony maratończyk. Twórca kultowego już "Dziennika Telewizyjnego” i jeden z największych prześmiewców PRL-u.
Ale zanim osiągnął sławę, musiał odcierpieć swoje. Najmłodszy w klasie, a przy tym piekielnie inteligentny, syn „wroga ludu”, długo był obiektem kpin kolegów.
Los wynagrodził mu jednak te cierpienia. Już jako student Jacek Fedorowicz zaprzyjaźnił się z dwoma wybitnymi osobowościami – Bogumiłem Kobielą i Zbigniewem Cybulskim. Później poznał Stanisława Bareję, z którym pracował na planie uwielbianych do dziś komedii.
W lipcu Fedorowicz obchodził 80. urodziny. Lecz choć nadal jest w doskonałej formie i ani myśli o emeryturze, na stałe do telewizji wracać nie zamierza.
Szkolny koszmar
Był dzieckiem inteligentnym, bystrym i żądnym wiedzy – nic dziwnego, że rodzice postanowili wysłać syna do szkoły dwa lata wcześniej.
- Kiedy tuż po wojnie wedle wieku miałem iść do klasy drugiej, okazało się, że z domu wiem już co trzeba i nudziłbym się – opowiadał w Twoim Stylu. - Poszedłem od razu do czwartej i stąd matura w wieku lat 15 z hakiem.
Lat szkolnych nie wspomina jednak najlepiej, twierdząc, że były raczej „przykre”. - Młodzież szkolna jest w swej masie dość głupia i reagująca prymitywnie– tłumaczył. - Dwa lata młodszy, a więc wyraźnie słabszy, jest zbyt łatwym obiektem do wyładowywania agresji, by z tego nie skorzystać.
Syn wroga ludu
Dzieciństwo było dla niego koszmarem również z innego powodu – szybko przyklejono mu etykietkę "syna wroga ludu", a jego rodzina, która wcześniej radziła sobie całkiem nieźle, niespodziewanie straciła niemal wszystko.
Ojciec Fedorowicza pracował w Gdyni w ubezpieczeniach morskich.
- To było najpierw mile widziane, a potem, gdy zaczął się stalinizm, nagle zrobiło się przestępstwem– opowiadał w Twoim Stylu. - Mojemu ojcu "tylko" zabrali przedsiębiorstwo, wyrzucili z Wybrzeża.
16-letni Jacek, pozbawiony wsparcia rodziców, sam musiał zarabiać na swoje utrzymanie.
Studenckie inicjatywy
Po maturze Fedorowicz chciał iść na studia – początkowo myślał o dziennikarstwie, ale uznał, że będą one zbyt propagandowe.
- Nie chciałem brać udziału w chwaleniu socjalizmu i zdałem na wydział malarstwa – mówił w Twoim Stylu. Ale nie wiązał swojej przyszłości z tym kierunkiem. - Malarstwem się nie zajmowałem, bo dość wcześnie doszedłem do wniosku, że jest tylu zdolniejszych ode mnie, że i tak się nie przebiję – tłumaczył w portalu PoloniaInfo.
Zaczął rysować karykatury. W 1954 roku założył wraz ze Zbigniewem Cybulskim i Bogumiłem Kobielą studencki teatr Bim-Bom.
Mistrz aluzji
Fedorowicz szybko zaczął się spełniać jako twórca programów satyrycznych, zmagając się z cenzurą i stając się mistrzem aluzji.* Jego program „60 minut na godzinę" był jedną z najpopularniejszych audycji radiowych.*
Chętnie też występował na ekranie, zwłaszcza u Stanisława Berei – miał zresztą otrzymać główną rolę w filmie „Poszukiwany, poszukiwana”; ostatecznie jednak otrzymał ją Wojciech Pokora.
- Charakteryzatorki się poddały... Nie można było ze mnie zrobić kobiety, chociaż trochę nieodrażającej, już nie mówię, atrakcyjnej – śmiał się aktor w wywiadzie dla portalu PoloniaInfo.
Współpraca z Bareją
Współpracę z Bareją Fedorowicz wspominał z prawdziwą nostalgią – zwłaszcza czas pisania scenariuszy do „Poszukiwany, poszukiwana” czy „Nie ma róży bez ognia”.
- Mieliśmy ściśle ustalony podział ról. Staszek rzucał pomysł ogólny, organizujący fabułę. Potem dorzucał jeszcze śmieszne sytuacje, bez rozpisania ich na głosy. Był naprawdę bardzo dowcipnym człowiekiem. Umiał wyłapywać z życia takie scenki. Moją rolą było ubieranie tego wszystkiego w słowa, precyzyjne ustalanie kolejności oraz zakresu tego, co widz w danym momencie powinien wiedzieć, a co powinno mu się pokazać potem. To trudne zadanie, ale lubiłem takie łamigłówki – opowiadał w Gazecie Wyborczej.
Sposób na formę
Fedorowicz, mimo upływu lat, wciąż zachwyca doskonałym poczuciem humoru – i świetną formą.Niemały wpływ na to mają ćwiczenia fizyczne; jak wyznawał, od lat 70. biega, biorąc udział w rozmaitych maratonach.
- Trzeba się katować i fizycznie, i psychicznie. Psychicznie – pracując, a fizycznie – ćwicząc i biegając – mówił w Życiu na gorąco. - Ja od lat regularnie biegam, choć przyznam, że już nie potrafię zejść poniżej dwóch godzin w półmaratonie. Ale ciągle półmaraton przebiegam.
Na emeryturę mu się nie spieszy, ale przyznaje też, że wracać do telewizji nie ma zamieru.
- Sądzę, że telewizja znalazła się w stadium zstępującym – tłumaczył w Twoim Stylu. - Taka, którą znamy w każdym razie. Niesłychanie trudno w tej chwili jest wymyślić coś dla telewizji, bo w telewizji właściwie wszystko już było. I to odgrzewane po wiele razy.
(sm/gol.)