Jan Kobuszewski: Los nie oszczędzał wybitnego aktora
20.10.2015 | aktual.: 22.03.2017 11:21
Choć dziś mówi, ze jest szczęśliwy mimo przeciwności losu, to prawda jest taka, że życie nie oszczędzało Jana Kobuszewskiego.
Dziś jest uznawany za jednego z najwybitniejszych aktorów w dziejach sceny i srebrnego ekranu, a role w kabarecie „Dudek” czy „Wojna domowa” przeszły do historii. Jednak niewiele brakowało, a polscy widzowie nigdy nie poznaliby jego talentu.
Choć dziś mówi, ze jest szczęśliwy mimo przeciwności losu, to prawda jest taka, że życie nie oszczędzało Jana Kobuszewskiego.
Najpierw koszmar wojny na zawsze odcisnął na nim swoje piętno. Później choroba brutalnie wkroczyła w jego życie. Na szczęście aktor mógł liczyć na nieocenione wsparcie żony i ukochanej córki, choć nie było łatwo.
Cudowne narodziny
Przyszedł na świat 18 kwietnia 1934 roku w Warszawie, z którą związał całe swoje życie – zarówno zawodowe jak i prywatne. Stolica była świadkiem scenicznych sukcesów, ale i zgryzot, jakich przez lata doświadczył Kobuszewski.
We wspomnieniach siostry aktora, Hanny, zatytułowanych „Humor w genach”, można znaleźć informację, że mało brakowało, a Kobuszewski mógł się w ogóle nie urodzić.
- Raczej sama umrę, niż miałabym własne dziecko zgładzić - odpowiedziała matka aktora na sugestie, że powinna poddać się aborcji ze względu na wiek i stan zdrowia.
Nic więc dziwnego, że narodziny Jana uznano za cud.
Prawie ksiądz
Choć dziś jest uznawany za aktora wybitnego, mało brakowało, a Kobuszewski nigdy nie stanąłby na scenie.
Wszystko przez matkę, która nie chciała nawet nie dopuszczała możliwości, że jej syn może być artystą. Marzył jej się za to duchowny.
- Zawsze śmieję się, że jestem odwrotnością Jana Pawła II. Był aktorem który został księdzem. Ja miałem być księdzem, a zostałem… wiadomo - przytacza słowa artysty tygodnik „Na żywo”.
Nie oznacza to jednak, że Kobuszewski wyparł się duchowości. Wręcz przeciwnie – do dzisiaj religia odgrywa w jego życiu arcyważną rolę.
Trupy pod chodnikami
Sam o sobie mówi, że musiał szybko dorosnąć i tak naprawdę nigdy nie miał prawdziwego dzieciństwa.
Kiedy miał zaledwie pięć lat wybuchło Powstanie Warszawskie. Mały Jan, podobnie jak inni mieszkańcy stolicy, był naocznym świadkiem przerażających wydarzeń.
- Pamiętam różne obrazy z okupowanej Warszawy – pamiętam, jak zrywają chodniki – nie żeby posadzić kartofle, tylko pochować zmarłych- mówił kilka lat temu na łamach „Zwierciadła”. Od tamtego czasu nic już nie było takie samo.
- Byłem dzieckiem, patrzyłem na zabawy kolegów, ale nie umiałem być tak beztroski jak oni. Ale potem mnie wciągnęli w swój świat – w siatkówkę, w jakieś gry. Bardzo mi pomogła YMCA. Ale te doświadczenia nie wyparowały - dodał w rozmowie z Remigiuszem Grzelą.
Odznaczeni przez Lecha Kaczyńskiego
- Moja pierwsza żona, i ostatnia - tak mówi o ukochanej Hannie Zembrzuskiej (na zdjęciu).
Poznali się jeszcze w czasie studiów na stołecznej PWST. Śliczna blondynka od razu wpadła mu w oko. Ślub odbył się w październiku 1956 roku.
Podczas uroczystości na Jasnej Górze z okazji 50-lecia ich ślub, na której para została odznaczona medalami za długie pożycie małżeńskie przez Lecha Kaczyńskiego, aktorzy zdradzili receptę na długi i szczęśliwy związek.
- Najważniejsze są tolerancja i cierpliwość - mówiła Zembrzuska, a Kobuszewski zażartował:
- Dobrze jest też mieć dzieci. Dzieci godzą. A potem dobrze jest mieć wnuki - bo to wielka frajda, bez żadnej odpowiedzialności.
Bał się powiedzieć córce
W 1987 roku los postanowił wystawiać ich na próbę. U Kobuszewskiego wykryto nowotwór jelita grubego.
Jak po latach wspominał aktor, najtrudniej było mu poinformować o swoim stanie zdrowia córkę Marynę, która, jak się okazało, wszystkiego się domyślała.
- Doskonale wiedziała, co się ze mną dzieje. Bardzo to przeżyła - wracał pamięcią do tamtych chwil na łamach „Zwierciadła” Kobuszewski.
Swojego zwycięstwa z rakiem aktor upatruje we wsparciu małżonki.
- Miłość czyni cuda! Gdyby nie Hania, nie pokonałbym choroby. Była przy mnie w najcięższych chwilach.
Wyznanie wiary na Jasnej Górze
Ze wspomnianą Jasną Górą aktor związany jest od dzieciństwa. To tam, w wieku 12 lat, odbył swoją pielgrzymkę. To także w Częstochowie aktor udzielił wywiadu-rzeki, który został wydany pod tytułem „Patrzę w przyszłość i przeszłość z uśmiechem na ustach”, będącym swoistym wyznaniem wiary Kobuszewskiego.
Po raz ostatni mogliśmy zobaczyć go na wielkim ekranie w „Małej maturze 1947” Lecha Majewskiego z 2010 roku. Sam o sobie mówi, że czuje się szczęśliwy i spełniony.
- Najważniejsza jest rodzina i przyjaciele. Oni są największym sukcesem. (gk/mf)