Jane Fonda jest chora. Mówi, czego żałuje
Jane Fonda robi macierzyński rachunek sumienia. W jesieni życia wyznała bez ogródek, co ma sobie do zarzucenia i co dziś zrobiłaby inaczej.
Jane Fonda to przede wszystkim aktorka. Talent odziedziczyła po swoim sławnym ojcu Henrym. Do jej największych kreacji należy m.in. oscarowa rola prostytutki w "Klute", ale legendarna pozostaje też postać tytułowej Barbarelli w słynnym erotyku, którą sadysta próbuje zabić niekończącymi się orgazmami w maszynie rozkoszy. Jane Fonda to także aktywistka społeczna.
Mama na wojnie
Pod koniec lat 60. Fonda bardzo mocno zaangażowała się w protesty przeciwko wojnie wietnamskiej i łamaniu praw obywatelskich. Wyszła za mąż za lewicowego działacza Toma Haydena, z którym doczekała się syna Troya. Razem wychowywali też Vanessę, córkę aktorki ze związku z Rogerem Vadimem oraz adoptowaną Lulu. Ich syn tak wspominał ten czas w filmie "Jane Fonda in Five Acts": "Czy mama nas kochała? To na pewno, ale w różnych okresach miała różne priorytety. Dość powiedzieć, że imię mam po wietnamskim komuniście (Nguyen Van Troi – red.). Uczyli nas z ojcem wszystkiego, o co walczyli, ale nie byli dla nas rodzicami. To byli kumple, towarzysze. Wychowywaliśmy się poniekąd samopas, bez dyscypliny i typowej czułości".
Toksyczny dom rodzinny
Jane Fonda sama nie miała dobrych wzorców rodzicielskich. Jej ojciec był dla niej bardzo oschły i próbował uformować na swoją modłę. Nie był też najlepszym mężem. Kiedy żona Frances pogrążała się w depresji, zamknął ją w ośrodku psychiatrycznym, a sam bawił się z nową kochanką. Pewnego dnia mama Jane podcięła sobie gardło żyletką. Ojciec powiedział córce, że zmarła na atak serca. Jane dowiedziała się prawdy dopiero po siedmiu latach z gazety. "Może to zabrzmieć dziwnie, ale nigdy nie miałam poczucia straty. Przyjęłam śmierć matki obojętnie, nie płakałam. Pewnie dlatego, że nie było jej dla mnie od samego początku", wyznała aktorka.
Refleksja po latach
We wrześniu ub.r. u Fondy zdiagnozowano chłoniaka nieziarniczego. Zapytana w CNN, czy myśli o śmierci, odpowiedziała: "Nie boję się jej. To, czego naprawdę się boję, to zakończenie życia z poczuciem, że czegoś się żałuje. Noszę w sobie jeden taki żal, że nie byłam taką matką dla swoich dzieci, jaką chciałabym być, czyli być przy nich, dać im całą siebie. Wtedy nie wiedziałam i nie umiałam tego zrobić. Teraz wiem i próbuję to nadrabiać. Codziennie myślę o macierzyństwie. To jedyna ważna rzecz z mojej przeszłości, o której myślę każdego dnia. Jedyną rzeczą, która mnie pociesza, jest obserwowanie mojego syna. Właśnie urodziło mu się pierwsze dziecko i kiedy patrzę na mojego syna i jego żonę Simone, jestem zachwycona. Cieszę się, że nie przejął złych wzorców".