Janusz Kondratiuk nie żyje. Chorował na raka trzustki. "Palę, bo nic innego mi nie zostało"
Janusz Kondratiuk nie żyje. Zmarł w poniedziałek w swoim podwarszawskim domu po walce z rakiem trzustki. W jednym z ostatnich wywiadów reżyser opowiedział m.in. o swoich zmaganiach z chorobą, wizycie w szpitalu i diecie. Przyznał też, że mimo zaleceń lekarzy, nie przestał palić.
U Janusza Kondratiuka zdiagnozowano raka trzustki rok temu. Mimo to nie przestał nałogowo palić papierosów. - Palę, bo nic innego mi nie zostało. Nie mam już trzustki, więc dlaczego miałbym się bać nikotyny. To ostatnia moja przyjemność. Dlatego palę ile się da! - mówił w rozmowie z "Faktem".
Jednak problemy ze zdrowiem zaczęły być zauważalne w Sylwestra w 2017 roku. Podczas obiadu żona zauważyła, że jest coś z reżyserem nie tak. - Żona przygotowała mi pysznego wędzonego łososia. Do tego zimną zmrożoną wódeczkę. Nabiłem kawałek ryby na widelec, uniosłem kieliszek i w tym momencie żona zapytała: "Co Ty taki żółty jesteś?". Skończyło się to tak, że pojechaliśmy do szpitala i w ten sposób nigdy nie spróbowałem tej ryby i nigdy już nie napiłem się zimnej wódki - opowiedział. Jednak lekarze nie stwierdzili wtedy nowotworu.
Zobacz też: Burza oklasków po pokazie ostatniego filmu Piotra Woźniaka-Staraka
Jakiś czas później stwierdzono, że musi trafić na stół operacyjny. - Wycięto mi trzustkę. Jestem przekonany, że lekarze od początku wiedzieli, że mam nowotwór. Widocznie jestem w takim wieku, że lekarzom już się nie opłaca mnie operować. Poza tym w moim przypadku nie mieli stuprocentowej pewności, że operacja się uda - mówił.
Walka z chorobą
Po operacji Kondratiuk dwa razy zachorował w szpitalu na sepsę. - Podobno w moim wieku już pierwsza jest śmiertelna. Dziś tłumaczę to sobie w ten sposób, że w dzieciństwie byłem niedożywiony, nie znałem smaku słodyczy, to może dlatego mój organizm sobie jakoś poradził. W tej chwili biorę chemię. Jestem RoboCopem sztucznie utrzymywanym przy życiu - stwierdził.
Oprócz walki z rakiem reżyser zmagał się z cukrzycą i musiał bardzo uważać na to, co je. - Jako, że nie mam trzustki, dostałem cukrzycy typu 2. W związku z tym muszę bardzo uważać na to, co jem. Co chwilę sprawdzam poziom cukru. To bardzo nieprzyjemne i męczące. Lekarze starają się zabronić mi wszystkiego, co jest smaczne. Sam jednak wiem, które potrawy mają zły wpływ na moją wątrobę, która przecież wzięła całą pracę na siebie - mówił w rozmowie.
Krytycznie o służbie zdrowia
Reżyser twierdził też, że państwo powinno zainwestować w remont szpitali, by pacjenci mieli lepsze warunki. - Nikt się nie zabiera za budowę pięknych, nowoczesnych szpitali. A przecież wszyscy tam kiedyś trafimy. To powinny być świątynie, w których chory ma szansę odzyskać spokój i poczuć się jak człowiek. SOR to piekło. Ludzie płaczą na korytarzach, godzinami czekają, aż zostaną przyjęci, a niektórzy umierają nim ktoś się nimi zainteresuje. Polskie szpitale przypominają trochę koszary, a trochę więzienie. A jedzenie szpitalne nie ma nic wspólnego z dietą. Wszystko jest ohydne i śmierdzi trupem. Muszą to przechowywać nie w chłodni, a w kostnicy! - uznał.
Janusz Kondratiuk był reżyserem takich filmów jak "Deszczowy spacer", "Jak zdobyć pieniądze, kobietę i sławę", "Dziewczyny do wzięcia", "Faceci do wzięcia" i "Jak pies z kotem". 19 września skończył 76 lat.
W trakcie swojej pracy nad fabułami był sześciokrotnie nominowany do gdyńskich Złotych Lwów - m.in. za "Głos", "Złote Runo" i "Milion dolarów".
O śmierci artysty poinformowała redakcja "Gazety Wyborczej". Informację przekazał przyjaciel reżysera, ks. Andrzej Luter.