Jerzy Cnota nie planował, że zostanie aktorem
10.11.2016 | aktual.: 11.11.2016 08:28
Jerzy Feliks Cnota zmarł w czwartek 10 listopada 2016 po długiej i ciężkiej chorobie. W październiku skończył 74 lata. Pochodzący ze Śląska aktor filmowy i telewizyjny znany był z takich obrazów jak "Janosik", "Sól ziemi czarnej", "Perła w koronie" czy "Miś". Początkowo wcale nie planował zostać artystą. Wychował się w trudnym środowisku, a jednej z najbardziej pamiętnych ról w swojej karierze o mało nie stracił przez "niewłaściwe zachowanie”.
Jerzy Cnota sam siebie nazywał "pechowym szczęściarzem”. Bo choć wreszcie udało mu się osiągnąć zawodowy sukces, wyrwać się ze środowiska "lumpów i alkoholików”, to prywatnie nie zawsze wszystko układało się po jego myśli.
Topił się osiem razy
Jako dzieciak kilka razy o mało nie stracił życia, bo często dawał się ponieść swojej ułańskiej fantazji. W miłości też mu się nie wiodło, bo, jak twierdził, stale trafiał na kobiety "oszustki” – a to uzależnione od mocnych trunków, a to takie, które próbowały go "wrobić” w dziecko. Cnota, urodzony 17 października 1942 roku, żartował, że ma szczęście, iż w ogóle dożył pełnoletności. Był dzieckiem niesfornym, aktywnym i nieustannie pakował się w kłopoty.
- Jestem pechowy. Topiłem się osiem razy, siedem razy jako dzieciak. Mama w czasie wojny pracowała na basenie, prowadziła bufet. Mając może 2-3 lata, chciałem tylko zamoczyć nogi, a wpadłem na głębokość 5 metrów. Tak się wody opiłem, że wyglądałem jak piłka. A kiedy miałem może 5 lat, poszliśmy z kolegami nad rzekę. I pod kim pękł lód? Pode mną oczywiście - zdradził "Super Expressowi".
Przestrzelona noga
Gdy był starszy, pasjonował się pirotechniką. Skonstruował nawet małą armatę.
- Z jednej strony był metalowy klin, z drugiej zatkałem wyciorem. Kiedy podpaliłem, to ten klin wystrzelił zamiast szmat. Przestrzelił mi nogę, a w korytarzu szyby wyleciały – wspominał.
Aktor nigdy nie ukrywał, że dorastał w niezbyt przyjaznej okolicy, w otoczeniu "podejrzanego elementu”. W domu też nie miał łatwo, gdyż ojciec wychowywał go surowo, twardą ręką.
Chciał zostać prawnikiem
Cnota początkowo chciał zostać prawnikiem. By odłożyć pieniądze na wymarzone studia, zatrudnił się w hucie, a rok później uległ namowom swojego licealnego nauczyciela i zamiast na prawo, zdał egzaminy na filologię rosyjską. Na scenę trafił przypadkiem.
- Jeden ze starszych kolegów, też rusycysta, powiedział mi kiedyś: "Jurek, ty jesteś wesoły chłopak, może byś wziął zastępstwo, bo robimy taką śmieszną sztukę w studenckim”. Nie było wiele do nauki, zatem przyjąłem propozycję i zagrałem niewielką rólkę w tym przedstawieniu. I tak właśnie zakochałem się w teatrze_ – opowiadał w wywiadzie dla czasopisma "Konspekt".
Połknął bakcyla
Aktorem na pełen etat został dzięki Kazimierzowi Kutzowi. Wystąpił w "Soli ziemi czarnej”, potem w "Perle w koronie” i w pewnym momencie połknął bakcyla. Od tamtej pory nie wyobrażał sobie życia bez grania. Niedługo potem Jerzy Passendorf zaproponował mu rolę w "Janosiku”, która, jak sam twierdził, stała się jego prawdziwym przekleństwem.
– Nawet teraz, po tylu latach, wciąż pamiętany jestem przede wszystkim jako Gąsior. A przecież tak niewiele brakowało, a w serialu by nie zagrał - wspominał.
Wszystko przez bójkę w barze, do którego poszedł wraz z kolegami z planu, Witoldem Pyrkoszem i Boguszem Bilewskim.
Choć na brak powodzenia u pań nie narzekał, nigdy nie założył rodziny. Twierdził, że o ślubie myślał dwa razy, ale nic z tego nie wyszło. Z planów matrymonialnych zrezygnował, poświęcając się pracy i, naturalnie, imprezowaniu z kolegami. Z ekranu zniknął przez chorobę.
Jerzy Cnota zmarł 10 listopada 2016 roku. Aktor miał problemy z trzustką i kilka dni temu trafił do szpitala.