Joanna Kulig podbiła serca Egipcjan. "Takiej żony szukam"
"Zimna wojna" Pawła Pawlikowskiego walczyła w konkursie głównym 2. edycji El Gouna Fim Festival, gdzie nagrodę dostała Joanna Kulig za najlepszą żeńską kreację. Egipcjanie zakochali się w aktorce.
Oszołomieni jej talentem i urodą mówili, że szukają żony takiej jak ona i nie mogli się nadziwić, że film jest pokazywany w wersji czarno-białej, co nie pozwala wyeksponować urody Polki. Mężczyźni szukali jej kolorowych zdjęć w Internecie i sprawdzali, czy film w innych krajach też jest pokazywany w czerni i bieli. Egipcjanki natomiast identyfikowały się z graną przez Kulig postacią. Twierdziły, że "Zimną wojnę", film o niezłomnej Zuli powinny zobaczyć wszystkie kobiety w Egipcie.
Do Al Dżuny, leżącej 30 km od Hurghady, zjechały największe gwiazdy arabskiego kina. Kurort nad Morzem Czerwonym zamienił się na tydzień w bliskowschodni odpowiednik Cannes. Kreacje aktorek powalały, paparazzi właściwie nie odkładali aparatów, lokalna prasa donosiła o szczegółach wydarzeń na Riwierze codziennie, ale imprezę relacjonowano także na Zachodzie, czemu trudno się dziwić, skoro zjechały tu takie osobistości hollywoodzkiego kina jak Clive Owen, Owen Wilson czy Sylvester Stallone.
Wszyscy mówią o Kulig
A jednak to nie oni zawrócili w głowie festiwalowej publiczności. Osobą, która była na językach widzów i krytyków, okazała się Polka. O Joannie Kulig rozmawiano na bankietach, w kolejkach do kina, przy posiłkach. Od pierwszego pokazu "Zimnej wojny" Pawła Pawlikowskiego, gdzie aktorka zagrała główną rolę, Kulig stała się czarnym koniem festiwalu. Film brał udział w konkursie głównym i stawał w szranki z największymi osiągnięciami kinematografii z Europy i krajów arabskich.
Przypuszczenia okazały się trafne, bo to właśnie Joannie Kulig przypadła nagroda za najlepszą rolę kobiecą. Tak zadecydowało jury, któremu przewodził Cedomir Kolar, producent nagrodzonej Oscarem "Ziemi niczyjej" Danisa Tanovicia z 2001 roku. W składzie jurorskim znalazła się także Mona Zaki, niekwestionowana gwiazda egipskiego kina, która talentem i urodą zdobyła sobie serca nie tylko egipskiej publiczności - jej sława rozciąga się na cały region. Nie szczędziła ona pochwalnych słów na temat Kulig, zaznaczając, że jej oddanie roli, emocjonalne zaangażowanie i świadomość środków wyrazu czynią z niej wielką aktorkę.
Kulig zachwycili się nie tylko jurorzy, ale nade wszystko egipscy mężczyźni. Specyfika seansów na festiwalu jest jednak inna niż na zachodnich festiwalach. Tutaj do kina kobiety przychodzą w towarzystwie partnerów, rzadko zdarza się, żeby wybierały się na film same. Na seansach dominują więc mężczyźni, których "Zimna wojna" oszołomiła. Niezależnie od tego, czy rozmawiałem z krytykami filmowi (to również zawód silnie zmaskulinizowany), czy z osobami, które z kinem nie mają do czynienia, a do Al Dżuny przyjechały, żeby zobaczyć na żywo gwiazdy, uwaga koncentrowała się głównie na naszej aktorce.
Czy Kulig ma męża?
Kiedy 32-letni Karim dowiedział się, że jestem z Polski, pierwsza rzecz, o jaką mnie zapytał, dotyczyła stanu cywilnego Joanny Kulig. Gdy powiedziałem mu, że jest żoną reżysera Macieja Bochniaka i właśnie oczekują dziecka, był cokolwiek rozczarowany. - To jest kobieta idealna, takiej żony szukam. Jej temperament i nieustępliwość poruszyły mnie. Ona z takimi cechami świetnie odnalazłaby się w Egipcie. Wspaniała kobieta! - zachwycał się mężczyzna na wydaniu.
26-letni Mohammed pytał mnie z kolei, czy w Polsce wszystkie kobiety są tak krewkie. - Przyzwyczaiłem się do tego, że Egipcjanki są nieustępliwe i nie pozwalają sobie w kaszę dmuchać. O kobietach z Północy, jak my mówimy na Zachód, miałem jednak wyobrażenie, że są ułożone i stonowane, bo nie muszą na każdym kroku zaznaczać swojej niezależności. "Zimna wojna" pokazała mi coś zupełnie innego. Nie zdawałem sobie do tej pory sprawy, jak w Europie polityka wpływała na sytuację kobiet, jak rozdzielała zakochanych, jak uniemożliwiała realizowanie się uczuciom. Przyznaję się do ignorancji w tym temacie. Zawsze wydawało mi się, że to my, w krajach Afryki mamy najgorzej. Dzięki kinu okazuje się, że w gruncie rzeczy mierzymy się z podobnymi problemami, niezależnie od tego, pod jaką szerokością geograficzną żyjemy. Wasza aktorka wspaniale pokazała, co to znaczy być ofiarą historii, ale jednocześnie zachować godność, twarz i szacunek do siebie. Wspaniała rola, genialny film - mówił mi.
Postać Zuli podoba się Egipcjankom
Podobnego zdania była 27-letnia Sara: - Uważam, że z jej postacią może utożsamić się każda Egipcjanka, która wie, co to znaczy mieć w życiu pod górkę. Szalenie podobała mi się postać Zuli, która nie podporządkowuje się mężczyźnie ani miłości, ma swoje zdanie, walczy o siebie, a nie o swoją opinię czy to, jak patrzą na nich inni. Uważam, że ten film pokazuje, czym jest siła kobiety i chciałabym, żeby "Zimną wojnę" zobaczyło jak najwięcej osób w Egipcie. Cieszę się, że El Gouna Film Festival dał mi taką możliwość. To jak do tej pory mój ulubiony film z repertuaru.
Egipcjanie wykazywali się zgodnością jeszcze w jednej kwestii - czarno-białego obrazu. Nie mogli się nadziwić decyzji reżysera. Kiedy rozmawiał ze mną 21-letni Omar aż trząsł się z podniecenia, wyobrażając sobie kolorową wersję filmu. To pierwsza rzecz, o jaką mnie zapytał, czy taka istnieje i czy może mam do niej dostęp. - Ta aktorka jest tak piękna, że reżyser musiał być chyba szalony albo ślepy, że zdecydował się ją pokazać w czerni i bieli. Jak można było jej coś takiego zrobić? Przecież ona jest doskonała i ma niesamowity talent. Czy w Polsce też pokazujecie ten film w takiej wersji, czy w kinach jest wyświetlany w kolorze? - pytał mnie rozgorączkowany. Nie dowierzał, kiedy mówiłem mu, że "Zimna wojna" zarówno w Cannes, jak i w dystrybucji nad Wisłą pokazywana była w czerni i bieli.
"Zimna wojna" promuje Polskę
Wtórował mu 32-letni Ahmed, który zdradził mi, że po seansie sprawdził ceny lotów do Polski. Ucieszył się, że są bezpośrednie połączenia z Hurghady, a ich cena jest przystępna. - Już kiedyś pojechałem na wakacje do Włoch po tym, jak naoglądałem się włoskich filmów na festiwalu w stolicy. Kocham kino i cieszę się, że mamy w Egipcie takie inicjatywy jak Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Kairze czy El Gouna Film Festival właśnie, bo tylko na nich możemy odkrywać dorobek innych kultur. W kinie ani w telewizji na taką perełkę jak "Zimna wojna" bym na pewno nie trafił. Cały czas nucę kawałki, które usłyszałem w filmie, jestem strasznie ciekawy polskiej muzyki, polskiej kultury, ale i Polaków. Chyba macie dużo wspólnego z nami, tak przynajmniej wydaje mi się po seansie - mówił mi mężczyzna.
Muzyka z filmu zrobiła już furorę w Cannes. Utwory Mazowsza okazują się działać w każdej części świata, niezależnie od tego, na jakiego typu festiwalu są pokazywane. Karim i Mohammed pożegnali mnie zresztą autorskim wykonaniem piosenki "Dwa serduszka", które ograniczało się do wersu "Ojojoj" powtórzonego kilka razy.
Krytykom podobało się mniej
Festiwal filmowy to także okazja do poznania zdania krytyków filmowych, których głosy różnicują się znacznie bardziej niż w przypadku wyjątkowo zgodnej publiczności. W absolutnym zachwycie był dziennikarz kairskiego radia Kamal Hassan, który mówił mi o wyjątkowej formie filmu opowiadającego o nieszczęśliwej miłości w sposób absolutnie uniemożliwiający potępienie bohaterów. - Oni robią mnóstwo głupich rzeczy, ale ich wybory i decyzje są pokazane tak, że nie da się ich osądzić ani rzucić w nich kamieniem. To są postaci z krwi i kości, a aktorzy nadali im głębi i wiarygodności. Chociaż momentami ich niezdecydowanie i niedojrzałość budzą złość, to są wygrane w taki sposób, że widzowi włącza się empatia, a nie pogarda. Uważam, że trzeba kochać ludzi, żeby umieć tak pokazać perypetię miłosną.
Mniej przychylny filmowi był za to moskiewski krytyk Denis Viren: - Mam z "Zimną wojną" pewien kłopot. To film bez wątpienia przemyślany, wyrafinowany plastycznie, świetnie zagrany. Ale to wszystko ma drugą stronę. Nie chodzi nawet o to, że z ekranu bije chłód, bo pewnie to było zamierzone - melodramat bez zbytniej sentymentalności. Film wydaje się jednak nader wygładzony, wykalkulowany, wręcz sztuczny, co widać nie tylko w konstrukcji dramaturgicznej, ale też w obrazie, często płaskim, bez głębi. Moim zdaniem "Zimna wojna" jest wtórna względem "Idy", którą cenię bardzo wysoko, ale to wszystko, co działało tam, tutaj nie złożyło się w tak doskonałą całość - ocenia.
W sukurs idzie mu Patrick Wellinski z niemieckiego radia Deutschlandfunk Kultur, który film ceni, ale widzi w nim wady. - "Zimna wojna" należy do najbardziej intymnych filmów 2018 roku. Film o obsesjach w ciasnych czasach, o tym, jak trudno wywalczyć sobie wolność na wygnaniu, no i też o tym, jaką rolę odgrywa sztuka i jak się zmienia. Tak jak piosenka Zuli o dwóch serduszkach, która przechodzi swoją transformację w czasie filmu. Powojenne stwarzanie Mazowsza, które zajmuje pierwsze 15 minut projekcji, jest samo w sobie filmem w filmie i należy do najbardziej ekscytujących momentów kinowych w tym roku. Niestety, druga połowa gubi film poprzez bardzo proste pokazanie Paryża. Tutaj to miasto kicz. Nocna wyprawa Sekwaną, Notre Dame w świetle muzealnym nie pasują do rytmu tego filmu który przecież bardzo dobrze rozumie ból rozstania, pustkę, którą się odczuwa na wygnaniu. Pawlikowski dąży do wizualnego mistrzostwa na miarę Antonioniego, ale "Zimna wojna" to jeszcze nie jest jego najlepszy film. Ale to tylko kwestia czasu - zapewnia.
Na powinowactwo "Zimnej wojny" i "Idy" wskazuje także Irańczyk Hossein Eidizadeh, krytyk filmowy teherańskiego "24 Monthly Film Magazine", który zwraca uwagę, że więcej jest jednak różnic między tymi filmami niż podobieństw. - Tylko pierwsze wrażenie każe te filmy ze sobą natychmiast zestawić. Później hipnotyczne ujęcia, kadry pełne pustych przestrzeni, wojnę i niezabliźnione rany po niej podkręcają tę historią miłosną, bogatą we wspaniałą muzykę, komentującą tok akcji. "Zimna wojna" ma mnóstwo asów w rękawie, zwłaszcza tych technicznych jak właśnie muzyka i zdjęcia, ale to nie one czynią ją filmem lepszym i ciekawszym niż "Ida". "Zimna wojna" jest peanem na cześć tych, którzy przez wzgląd na zawieruchę historyczną zostali brutalnie wykorzenieni, tych, którzy w nowych miejscach próbowali znaleźć swój dom, ale nie wyciągnięto do nich pomocnej ręki, jak i tych, którzy po opuszczeniu ojczyzny zostali w niej zapomniani. "Zimna wojna" idzie o krok dalej niż "Ida" w zadawaniu pytania o naszą tożsamość i drąży temat tego, jak jednostka ma żyć, kiedy cały świat dookoła niej jest obcym lądem - zarówno ojczyzna, w której przewrót doprowadził do radykalnej zmiany rzeczywistości, jak i kraje odwiedzane na emigracji, gdzie nikt nie mówi w ojczystym języku. W czasach, kiedy ten temat jest tak żywy, potrzebujemy więcej takich filmowców jak Paweł Pawlikowski, którzy znają swoje rzemiosło od podszewki i potrafią w inteligentny sposób banalną historię miłosną zamienić w wielowarstwową, dożywotnią odyseję w poszukiwaniu ziemi obiecanej - ocenia.
Nagrodzeni na 2. El Gouna Film Festival:
Złota Gwiazda - "A Land Imagined" reż. Yeo Siew Hua (Singapur, Francja, Holandia)
Srebrna Gwiazda - "Ray & Liz" reż. Richard Billingham (Wielka Brytania)
Brązowa Gwiazda - "The Hieresses" reż. Marcelo Martinessi (Niemcy, Brazylia, Paragwaj, Urugwaj, Francja. Norwegia)
Najlepszy Film Arabski - "Yomeddine" reż. A. B. Shawky (Egipt)
Specjalne Wyróżnienie - "The Man Who Surprised Everyone" reż. Natasha Merkulova i Aleksey Chupov (Rosja, Estonia, Francja)
Najlepsza Aktorka - Joanna Kulig w filmie "Zimna wojna" reż. Paweł Pawlikowski (Polska, Wielka Brytania, Francja)
Najlepszy Aktor - Mohamed Dhrif w filmie "Dear Son" reż. Mohamed Ben Attia (Tunezja, Belgia, Francja)